Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Waldemar Presia: Wychowałem się w "Arlekinie"

Anna Gronczewska
Waldemar Presia
Waldemar Presia Teatr Arlekin
Z Waldemarem Presią, aktorem Teatru Lalek Arlekin w Łodzi, rozmawia Anna Gronczewska

Obchodzi Pan jubileusz 35-lecia pracy artystycznej. Przez ten cały czas był Pan związany z Łodzią i Teatrem Arlekin?
Jestem rodowitym łodzianinem. Od swych narodzin mieszkam ciągle przy tej samej ulicy, przy Andrzeja Struga. Na początku swej drogi zawodowej pracowałem jednak w warszawskim teatrze "Fraszka".

Ale pewnie tęsknił Pan za Łodzią i z przyjemnością do niej wrócił?
Już w tamtych czasach Warszawa była dla mnie za szybkim miastem. Wiele tam się działo. Statystowałem w filmach, występowałem w dubbingu. Z teatrem "Fraszka" jeździliśmy po całej Polsce. Tęskniłem jednak za Łodzią. I od 1983 roku pracuję w Teatrze Arlekin.

Wychowywał się Pan w centrum Łodzi?
Na Starym Polesiu. Ze swojego domu mam dwa kroki do Teatru Pinokio. A dwie przecznice dalej znajduje się "Arlekin". Ale od dziecka wybrałem właśnie ten ostatni teatr. Choć doskonale znałem panią Martę Janic, założycielkę Teatru Lalek Pinokio. Tam też chodziłem na przedstawienia, premiery. Jednak moim ukochanym teatrem od dziecka jest "Arlekin". W nim się wychowałem.

Teatr lalkowy był Pana pasją od dzieciństwa?
Ta pasja zrodziła się przypadkiem. Gdy chodziłem do teatru lalkowego, jako dziecko, fascynowało mnie w jaki sposób poruszają się te wszystkie małe laleczki. Kiedyś więc zapytałem panią bileterkę, czy mógłbym to sprawdzić. Ona odpowiedziała, że muszę spytać tych państwa, którzy siedzą z tyłu. Wtedy nie pokazywano teatru od kulis. To było raczej hermetyczne środowisko. A ludzie, których miałem prosić o zgodę, to byli Maria i Henryk Rylowie, założyciele Teatru Arlekin. Wzięli mnie za rękę i zaprowadzili za kulisy. Dyrektor włączył światło. Zobaczyłem dziesiątki lalek wiszących na hakach, potem dowiedziałem się, że nazywają się one grzebieniami. To było coś fantastycznego. Potem zacząłem odwiedzać teatr raz, dwa razy w tygodniu. Z czasem odwiedzałem go codziennie. Miałem bilet stałego widza. Rylowie odwozili mnie potem samochodem pod dom. Zaprzyjaźnili się z moimi rodzicami. Ta przyjaźń przetrwała kilkanaście lat, aż do ich śmierci.

I narodziła się w Panu miłość do teatru. A miłość do Łodzi zawsze była w Pana sercu?
Zawsze była, jest i będzie! Łódź jest pięknym miastem. Tylko moim zdaniem brakuje w niej zieleni w centrum. Kiedyś na ulicy Piotrowskiej rosły drzewa, podobnie na alei Kościuszki. Były też przy Teatrze Arlekin, ale je systematycznie wycinano. Wiadomo, że mniej drzew to mniej pracy dla dozorców. Mam jeszcze pracownię na Retkini, która jest na szczęście pięknym, zielonym osiedlem. Niestety przy krańcówce tramwajowej na ulicy Bratysławskiej wycięto ostatnio piękną aleję topolową.

Ma Pan w Łodzi swoje ulubione miejsca?
Kocham całą Łódź. Nie mam ulubionych kawiarni, restauracji. Po prostu brakuje mi czasu, by w nich bywać. Jestem zawodowo związany z różnymi firmami. W ciągu pół roku mam jeden wieczór, podczas którego mogę spotkać się z przyjaciółmi, wyjść na jakąś kolację.

Łodzianie chętnie przychodzą do teatru lalkowego?
Bardzo chętnie! Tym bardziej, że kilka lat temu dyrektor Waldemar Wolański wymyślił "Niedzielę z Arlekinem". Wtedy otwieramy dla widzów nasze podwoje. Pokazujemy kulisy teatru. Można wejść na scenę, do garderoby, zobaczyc wszystko na własne oczy. To cieszy się wielkim powodzeniem. Niekiedy w niedzielę gramy podwójne spektakle, by jak najwięcej łodzian mogło zobaczyć nasz teatr. Po remoncie mamy teraz trzy sceny: małą, kameralną i dużą. Niektórzy twierdzą, że po remoncie nasz teatr stał się taki nowoczesny, że nie ma teraz duszy. Ja jednak myślę, że gdy trochę w nim jeszcze pogramy, to znów stanie się takim rasowym teatrem, jakim był kiedyś.

Na wasze spektakle przychodzą chyba nie tylko dzieci?
Tak. Mamy w repertuarze także kilka sztuk dla dorosłych. Grane są o godzinie osiemnastej lub dziewiętnastej. Między innymi jest to nasza ostatnia premiera, czyli "Mistrz i Małgorzata". Zapraszamy zatem wszystkich do naszego teatru! Każdy bowiem znajdzie coś dla siebie.

Rozmawiała Anna Gronczewska

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki