Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiadukt z asekuracją

Sławomir Sowa
Grzegorz Gałasiński/archiwum Dziennika Łódzkiego
Wskakuje facet do autobusu i kasuje 10 biletów jeden po drugim. - Po co pan to robi? - pyta jeden ze zdziwionych pasażerów.

- Bo, proszę pana, jak zgubię jeden bilet, to mam drugi, jak zgubię drugi, to mam trzeci...

- Niech pan da spokój. A jak pan zgubi wszystkie dziesięć?

- Aaa, to mam jeszcze migawkę!

To jest dowcip o hiperasekuracji. Podobną hiperasekurację zastosowała prezydent Hanna Zdanowska w sprawie wiaduktu nad skrzyżowaniem marszałków. Wiaduktu, którego nie będzie, ale przecież równie dobrze mógł być. Popatrzmy na te "bilety" kasowane przez panią prezydent. W ankietach 651 do 559 przeciw wiaduktowi. W sondażu TNS 58 procent za, 42 przeciw i niezdecydowanych. I na koniec migawka: architekci i urbaniści przeciw wiaduktowi.

Z tego konglomeratu opinii, sondaży i konsultacji prezydent wysnuła wniosek, że mieszkańcy są jednak przeciw wiaduktowi, więc i ona też. Ale czy rzeczywiście są aż tak przeciw? Przeliczmy na procenty głosy z ankiet, bo tylko wtedy można je wiarygodnie porównać z sondażem telefonicznym TNS. Wychodzi na to, że przeciw wiaduktowi jest 53,8 procent, a za wiaduktem 46,1. Stosunkowo nieduża przewaga przeciwników, szczególnie w zestawieniu z sondażem telefonicznym. Tam za wiaduktem jest 58 procent, a przeciw tylko 27 procent. Niezdecydowanych jest 15 procent. Poważne wątpliwości budzi wrzucanie niezdecydowanych do jednego worka z przeciwnikami, co buduje efekt 42 procent na "nie".

Teraz odwrotnie: przeliczmy sondaż TNS z procentów na głosy i zsumujmy je z głosami z ankiet. W końcu każdy głos waży tyle samo (z wyjątkiem głosu prezydenta, oczywiście). Za budową wiaduktu - 1139 głosów, przeciw - 921, niezdecydowanych - 150. Ale tak nie można zrobić, bo traci się cały efekt, który ma udowodnić, że jeden sondaż wychodzi na tak, drugi na nie, no i eksperci są przeciw.

Podsumowując: wynik łącznie liczonych sondaży wskazuje, że łodzianie są za wiaduktem, a eksperci przeciw. A co zadeklarowała prezydent Zdanowska w połowie kwietnia w swoim słynnym liście do łodzian w sprawie wiaduktu?

"Dziś chcę powiedzieć wszystkim mieszkańcom Łodzi: Wasza opinia jest dla mnie najważniejsza. Wasz głos znaczy dla mnie więcej, niż opinie ekspertów, inżynierów i urbanistów."

I drugi cytat z tego samego listu: "Apeluję do wszystkich o udział w konsultacjach, o wysoki poziom dyskusji, a przede wszystkim uszanowanie decyzji większości łodzian."

Ze zsumowanych wyników sondaży wynika, że większość łodzian była za wiaduktem, ale przeważyły opinie ekspertów. Choć trudno zaprzeczyć, że to również łodzianie.

Sprawa wiaduktu jest przesądzona i niewykluczone, że Hanna Zdanowska podjęła w tej sprawie dobrą decyzję, jeśli zważyć na masę zastrzeżeń płynących z różnych środowisk. Jednak sposób rozegrania tej sprawy przez prezydent od początku do końca jest nieczytelny. Zaskakujący był już sam list, w którym prezydent nagle wezwała do konsultacji i ton jakiego użyła. Zapachniało populistycznym podpuszczaniem "zwykłych" łodzian na ekspertów, którzy zawsze marudzą. Później pojawiła się sprytna wizualizacja wiaduktu nad skrzyżowaniem marszałków. Rzut z lotu ptaka na duży fragment miasta sprawiał wrażenie, że konstrukcja będzie niemal niewidoczna. A inna wizualizacja, z poziomu ulicy, była podobno nie do zrobienia.

Można się zastanawiać jaki cel przyświecał prezydent Zdanowskiej, kiedy odwołała się nagle do społeczeństwa Łodzi. Do czego potrzebna była ta cała asekuracja? Mogła przecież sama podjąć decyzję o budowie wiaduktu lub jej poniechaniu. Nie potrzebowała do tego żadnych konsultacji,a zbiorowa mądrość nie zawsze jest mądra. Ludzie mogą powiedzieć, co im się podoba i czego chcą, ale większość jednak nie jest urbanistami, architektami, ekonomistami i konserwatorami zabytków. Można też było z góry przewidzieć, że zbuntują się ci, którym wiadukt nad skrzyżowaniem marszałków zacząłby zaglądać do okien.

Wystarczyłoby, żeby prezydent zwróciła się do ekspertów. Usłyszałaby to samo, co usłyszała teraz, tyle że w znacznie spokojniejszej atmosferze.

Wiadukt idzie ad acta, ale zostanie parę pytań. Po pierwsze, czy prezydent rzeczywiście tak słucha łodzian jak deklaruje (patrz sondaże). Po drugie, czy podpuszczanie mieszkańców na ekspertów, inżynierów i urbanistów nie odbije się nam kiedyś czkawką. To zwyczajnie podważa zaufanie do ludzi, którzy znają się na swojej robocie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki