Dzień przed sparingiem z rumuńską FC Astra Giurgiu ełkaesiacy po raz pierwszy w trakcie pobytu w Side trenowali tylko raz (tj. przed południem), a podczas tych prawie dwugodzinnych zajęć pracowali m.in. nad poprawą dynamiki sprintu, a także doskonalili różne schematy rozegrania akcji. Po treningu i obiedzie zawodnicy dostali natomiast wolne.
- Część piłkarzy udała się do historycznego centrum miasta, inni zdecydowali się na spacer po promenadzie wzdłuż morza, jeszcze inni sprawdzili umiejętności negocjacyjne tureckich sklepikarzy podczas zakupów w okolicznych butikach z pamiątkami, a reszta wybrała odpoczynek na terenie hotelu – w tym odnowę w dłuższym niż zazwyczaj wymiarze czasowym – informuje rzecznik prasowy ŁKS, Bartosz Król.
Wymagający rywal
Czasu na odpoczynek mieli więc tym razem łodzianie więcej niż przed poprzednim sparingiem, ale i rywal należał do tych z gatunku bardziej wymagających. Zgodnie bowiem z przewidywaniami Rumuni z FC Astra Giurgiu zawiesili poprzeczkę wyżej niż kilka dni wcześniej wicemistrz Azerbejdżanu (środowe spotkanie łódzcy piłkarze wygrali 4:0). Co prawda obserwatorzy niedzielnego meczu nie dostrzegli, aby różnica pomiędzy drużynami była tu aż tak widoczna, jak zdawała się to sugerować wspomniana przez nas ostatnio rynkowa wartość wicelidera ligi rumuńskiej (popularny portal transfermarkt wycenił ją na kwotę o 12 mln euro wyższą od szacunkowej wartości piłkarzy ŁKS), lecz nie ulega wątpliwości, że ten akurat przeciwnik i pod względem organizacji gry w defensywie, i w końcu także siły rażenia bił Azerów na głowę.