Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Widzę Łódź: Łódź zacumowana daleko od wody FELIETON

Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski
Polska Press
Któż nie marzył o tym, by nasza Łódź „zacumowała” w znacznie piękniejszych okolicznościach przyrody, niż obecna lokalizacja.

Niejednokrotnie pozwalałem sobie puszczać wodze fantazji, że oto Piotrkowska z północnej strony kończy się morzem, jak Bałtyckie na przykład, a od południa górami, wyniosłymi niczym Tatry (miała zasługi we wprowadzaniu na główną ulicę fantazji Fundacja Ulicy Piotrkowskiej, może wraz z jej nowym zarządem warto do tego wrócić?).

Ileż nastroju, oddechu i przestrzeni miasto by zyskało, a i jego mieszkańcy mieli by gdzie przetracić rodzące się w ściśnięciu między murami i betonem napięcie. Nie mówiąc o niekończących się pochodach turystów, zostawiających w Łodzi tak tutaj potrzebne złotówki, euro, dolary i co by tam mieli do wydania. Tak się złożyło, iż nasi antenaci lokowali Łodzię nie w górach tylko na wzniesieniach czy wysoczyźnie, nad rzeką zamiast morzem i w otoczeniu puszczy, która - jak wiadomo - przy pomocy ludzi poddaje się raczej ścinaniu niż rozrastaniu. Z puszczy został nam - to prawda piękny i jeden z największych w granicach miasta w Europie - las łagiewnicki, a rzeki w pogoni za statusem i poziomem przemysłowego miasta powpychaliśmy pod ziemię, fabryki i ulice tak głęboko i beztrosko, że właściwie nie ma już specjalnie czego odgrzebywać.

Pogodzić się z tym, gdzie jesteśmy, trzeba, bo mimo budujących mądrości ludowych, gór przenoszenie wiarą to przypadki bardziej literackie, niż nam dostępne. Z różnym skutkiem od fabrykanckiej epoki staramy się więc wytwarzać sobie warunki do rekreacji - do dziś legendą swej świetności i bajkowości z przełomu XIX i XX wieku żyje park Helenów, w którym wśród zadbanych stawów, wodotrysków, bujnej roślinności, różanych alei kryły się malownicze zakątki, restauracja, zwierzyniec, czy grota z lawy wulkanicznej.

Złą zaś sławę zrzucają z siebie coraz życzliwsze ludziom Arturówek, Stawy Jany i Stefańskiego, w których to miejscach bywało, że łatwiej można było zaznać chorób skóry i spirytusowych inhalacji, niż słonecznego wypoczynku. Działa (choć ciasno tam) Fala, wybudowaliśmy sobie Orientarium, o którym zaraz będzie się pewnie mówić, jak w niejednym związku: eee, myślałem (-am), że jest większe... No jest, jak jest - na razie możemy dać się zrelaksować majówce. Szkoda, że łatwiej poza Łodzią.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki