Rozstawiają się pierwsze tzw. ogródki gastronomiczne - za chwilę wszystkie wypełnią się ludźmi wycieńczonymi pandemiczną izolacją oraz łagodzącymi przerażenie wojną nadzieją, że szybko się ona skończy, bez zbrojnego przekroczenia naszej granicy. Bo, rzecz jasna, potrzebujemy choć przebłysków oderwania się od tego, czym przygniata nas współczesność i zapomnienia, iż decydenci różnych maści odpowiedzialni za kreowanie rzeczywistości zmuszają nas do funkcjonowania w ciągłym zwarciu. Zaletą wypełnionych gwarem (wzbogaconym obficie językiem ukraińskim) ogródków jest także to, że swą żywotnością i obecnością przykryją bezczelnie brudną Piotrkowską, która jest w takim stanie, że bez kolejnego generalnego remontu nawierzchni i okolic wyczyścić się jej już nie da. Z drugiej strony na tle brudnej jak myśli moralizatorów reszty Łodzi, będzie to znowu przez całe lato najbardziej kordialne (do momentu, aż gościom ulicy płyny zaczną zatapiać jasność umysłu) miejsce w mieście. Na brudną Łódź można zresztą sobie swobodnie ponarzekać (tylko proszę nie przekonywać, że w innych częściach kraju też jest brudno, bo wystarczy odwiedzić którekolwiek z dużych miast, by się przekonać, że nigdzie aż tak); pożyteczne dla facebookowej wymiany myśli (oraz pewnie doraźnego wyszorowania laureata) mogą być plebiscyty w rodzaju „Brudnej miotły”, zaproponowanej przez oddanego Łodzi urbanistę, społecznika i blogera Kosmę Nykiela. Efekty będą niewielkie, ponieważ problem jest kompleksowy i nie jest związany jedynie z brakiem woli (bo nie chodzi przecież o bezradność - sprzątanie miasta nie wiąże się ze szczególnymi umiejętnościami) rządzącej Łodzią ekipy. To raczej łodzianie swoimi decyzjami i wyborami na przestrzeni lat udowodniają, że brudne miasto im po prostu nie przeszkadza (ba, będą zapewniać, że jest pięknie, że to objaw charakterności Łodzi, albo, że brudno wcale nie jest), a wszechogarniający bezład nie jest żadnym kłopotem w utrzymywaniu władzy. I moim zdaniem to nie tyle kwestia przyzwyczajenia, co zminimalizowanych oczekiwań. Bo przecież w Łodzi wystarczy zapewnić, iż jakaś jej część już wkrótce „odzyska dawny blask” lub postawić ławkę na osiedlu, by zebrać głosy, że „miasto się rozwija”.
Instahistorie z VIKI GABOR
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?