Co prawda, jako przyczynę umierania podał brak handlu, a nie brak gospodarskiego oka i pracy na rzecz najważniejszej łódzkiej ulicy, ale co tam! Istotne, że pan prezydent wie, że ulica, którą ma tuż pod swoim codziennym miejscem pracy, umiera. Teraz może ją sobie uratuje. A my może się dowiemy jak. To, że podczas głośnego spotkania z restauratorami nie padły żadne konkrety, jak się Piotrkowską uratuje, już włodarzowi miasta wytknięto, więc nie warto tych argumentów powtarzać. Zastanawiam się tylko, czy nie za wiele oczekujemy. Bo tak naprawdę od urzędników należałoby wymagać oczywiście sensownych uregulowań prawnych, systemowego traktowania Piotrkowskiej i jej rozwoju, ale, moim zdaniem, najbardziej otwartości i autentycznego, pełnego zaangażowania, wspierania inicjatyw ludzi, którzy mają dla "Pietryny" pomysły. Niech już urzędnicy nie kombinują i nie wymyślają. Niech tylko umożliwiają. Znam wielu ludzi, którzy wielokrotnie "odbili" się od urzędu, którzy żyją w przekonaniu, że w miejskich przetargach np. na imprezy startować nie warto, bo i tak wiadomo kto wygra. Szkoda ich. Proszę więc tylko o rzeczywiste otwarcie drzwi dla świeżej krwi i sprawdzonego doświadczenia. Ludzie z marzeniami, przy pomocy pana prezydenta, uratują Piotrkowską.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?