Doskonale rozumiemy naszego najsłynniejszego piłkarza. Przed laty drużyna to była rodzina, grupa kumpli, zgraja łobuzów, którzy chcieli pobić wroga, nieprzyjaciela, konkurenta. Pobić za wszelką cenę. Lider rządził i walczył, reszta szła za nim w ogień. I walczyła.
Na barkach Zbigniewa Bońka czy Kazimierza Deyny doskonale wyżywili się między innymi: Adam Musiał, Waldemar Matysik, Marek Kusto, Piotr Skrobowski, by nie obrażać innych. Boniek i Deyna żyli jednak w innych czasach. Byli inaczej wychowani. Im oraz ludziom żyjącym pół wieku temu sprawiała satysfakcję możliwość bycia liderem i jednoczesna pomoc słabszym. Teraz jest inaczej. Chcesz się liczyć, licz na siebie!
Może to karkołomne rozważania, ale kto wie, czy taka postawa ludzi nie sprzyja rozwojowi sportów indywidualnych. A umierają, zgodnie z ewentualną teorią moją i Lewandowskiego, sporty zespołowe.
Kiedyś było tak, że w czterech najważniejszych reprezentacjach Polski funkcje bramkarzy, a więc bardzo ważne funkcje sprawowali łodzianie: Jan Tomaszewski stał w bramce piłkarskiej reprezentacji, Walery Kosyl - hokejowej, Andrzej Szymczak grał w kadrze piłkarzy ręcznych, a Edward Kujawa - piłkarzy wodnych. To było apogeum polskiego sportu.
Ale teraz wszystko stanęło na głowie.
Łódź nie może się szczycić bramkarzami w grach zespołowych. Dumą Łodzi byli kiedyś piłkarze Widzewa i ŁKS, szczypiorniści Anilany, drużyny koszykarskie z Łodzi i Pabianic.
Dziś mamy siatkarzy PGE Skry Bełchatów, siatkarki Beef Master Budowlanych, mamy żużlowców Orła Łódź i rugbistów Master Pharm Budowlanych. Trochę mało!
Ale uzbierało nam się wielu sportowców - solistów. Dziś honoru sportu w województwie łódzkim bronią: Zbigniew Bródka, Jerzy Janowicz, Adam Kszczot, Robert Urbanek, Justyna Mospinek, Aleksandra Urbańczyk-Olejarczyk, Agnieszka Staroń-Nagay.
Przyznam szczerze, że nie jestem fanem sportów indywidualnych. Jak dopingować i krzyczeć podczas zawodów łuczniczych z udziałem Justyny Mospinek? Mamy skandować: uka-es-pią-tka-zgierz?
Sukcesy sportów indywidualnych niektórzy mogą odczytać, jako regres sportu w ogóle. Ale chyba łatwiej jest wychować jednego łyżwiarza, jednego tenisistę lub jedną pływaczkę, niż jedenastu piłkarzy, piętnastu rugistów, czy nawet pięciu koszykarzy.
No i w biegu na 800 m nikt za nikogo nie musi zapieprzać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?