KLIKNIJ NA WYNIK, BY PRZEJŚĆ DO RELACJI MINUTA PO MINUCIE
- Jest dokładnie, jak wczoraj - mówili kibice Widzewa, gdy kilkadziesiąt minut przed meczem zaczynał padał deszcz. Szefowie Widzewa z przerażeniem patrzyli w niebo, bo trzeci raz organizować meczu z Piastem Gliwice nie chcieli. Nic dziwnego - trzeba pamiętać, że zgodnie z regulaminem Ekstraklasy to łódzki klub poniósł wszystkie koszty powtórzenia meczu, łącznie z noclegiem graczy z Gliwic.
Ale środowy deszcz, w porównaniu do oberwania chmury, jakie uniemożliwiło grę we wtorek, był mżawką i zagrożenia odwołania meczu po raz drugi nie było.
Początek był nietypowy, bo sędzia rzucił piłkę w okolicy ławek rezerwowych, czyli w tym miejscu, gdzie prawie dobę wcześniej grę przerwał. A 22 minuty później Marek Wasiluk uderzył piłkę z wolnego, Dariuszowi Treli chyba bronić się nie chciało i Widzew wyszedł na prowadzenie. W 70. minucie było już 2:0, gdy Eduards Visnjakovs popisał się kapitalną akcją, którą sam wykończył. Fakt, że gliwiczanom udało się zmniejszyć rozmiary porażki nie zmienia, że łodzianie byli zespołem lepszym. I żal, że spadają...
Widzew wygrał z Piastem na otarcie łez (T-Mobile Ekstraklasa/x-news):
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?