Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Widzew nie może znaleźć trenera. Dlaczego? Powodów jest aż nadto

Paweł Hochstim
Rafał Pawlak jest w trudnej sytuacji, bo niemal codziennie słyszy kolejne nazwiska trenerów, którzy mają go zastąpić i w tych warunkach musi przygotowywać zespół do ostatniego meczu w 2013 roku.
Rafał Pawlak jest w trudnej sytuacji, bo niemal codziennie słyszy kolejne nazwiska trenerów, którzy mają go zastąpić i w tych warunkach musi przygotowywać zespół do ostatniego meczu w 2013 roku. Paweł Łacheta/archiwum Dziennika Łódzkiego
Przekonanie znanego szkoleniowca do pracy w tej chwili w Widzewie graniczy z cudem. Bez wątpienia to szansa dla Rafała Pawlaka.

- Kiedyś to trenerzy płakali ze szczęścia, gdy była widzewska propozycja. A dzisiaj??? - napisał na Twitterze prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniew Boniek. To najlepszy komentarz do kolejnych nieudanych prób zatrudnienia w Widzewie nowego szkoleniowca.

Dlaczego Widzew nie może znaleźć trenera? Odpowiedzi na to pytanie jest aż nadto. Właściwie trzeba byłoby się zastanowić, czym Widzew może przyciągnąć szkoleniowca o znanym nazwisku. Poza tzw. magią łódzkiego klubu, bogatą historią i ewentualnie zainteresowaniem mediów niestety nie ma ani jednego argumentu "za".

Po pierwsze pieniądze - Widzew płaci zdecydowanie najmniej w ekstraklasie. Zarobki Rafała Pawlaka nie przekraczają sześciu tysięcy złotych brutto. Więcej od niego zarabiają trenerzy w młodzieżowej akademii Legii Warszawa, a i niejeden szkoleniowiec w drugiej lidze uśmiechnąłby się na propozycję takich zarobków. Już Radosław Mroczkowski, który miesięcznie dostawał (miał dostawać) 20 tysięcy złotych był najniżej opłacanym trenerem w ekstraklasie. Wiadomo, że szefowie Widzewa trenerowi bardziej doświadczonemu od Pawlaka zaproponowaliby większe zarobki, ale raczej w granicach poborów Mroczkowskiego. To nie są kuszące pieniądze w polskiej ekstraklasie.

Ale jest może i poważniejszy problem - w Widzewie łatwo dzisiaj sobie złamać karierę. Jeśli w klubie nie znajdą się pieniądze - a szansa, że się znajdą jest bardzo mała - to o utrzymanie w ekstraklasie będzie bardzo trudno. Nowy trener nie będzie mógł poszaleć na rynku transferowym, więc zbudowanie autorskiego zespołu przy al. Piłsudskiego jest właściwie niemożliwe. Trzeba więc pracować z tymi zawodnikami, który są. A oni właśnie zajmują aktualnie ostatnie miejsce w tabeli.

Wpisanie sobie do trenerskiego CV "spuszczenie z ligi Widzewa" oznacza znacznie więcej, niż "spuszczenie Podbeskidzia". Widzew ciągle jest w polskiej piłce marką - przyblakłą przez ostatnie lata, ale ciągle jedną z najbardziej rozpoznawalnych w kraju. Trener, który spadnie z drużyną z ekstraklasy długo będzie z tego pamiętany. Dlatego chcą do niego przyjść trenerscy desperaci, jak choćby Tomasz Hajto, którym żaden z prezesów klubów się nie interesuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki