Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Widzew nie odpuszcza aż do śmierci

Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera Grzegorz Gałasiński
Dokopali nam w tyłek 4:1, ale przysięgam, nawet jeśli miałbym zdechnąć jak pies, że nie odpuścimy i odrobimy te straty w Łodzi - grzmiał na stadionie w Łoweczu widzewski pomocnik Sławomir Gula. Tak zdenerwowanych piłkarzy jeszcze nie widziałem, ale to był efekt porażki 1:4 z mało znanym Liteksem.

Prezes bułgarskiego klubu zasłynął najpierw tym, że w czasie meczu z Widzewem przez 90 minut zjadł kilka kilogramów słonecznika, sypiąc pod swoimi nogami kopiec z łupin, a później chyba trafił za przekręty do więzienia.

- Co ty pieprzysz Sławek, nie dacie rady w Łodzi - coś mnie podkusiło, by właśnie w tym momencie nie zgodzić się z widzewiakiem.

- Co? Zakładamy się! O butelkę Walkera - zaatakował mnie Sławek Gula i zniknął w szatni.

Ja uderzony rękawicą w twarz, chcąc nie chcąc zakład przyjąć musiałem. W końcu przedmiotem sporu był ledwie Johnnie Walker.

Mecz rewanżowy na stadionie przy al. Piłsudskiego był dla mnie swoistą wojną endorfin. Z jednej strony chciałbym, aby Widzew awansował, ale z drugiej chciałem wygrać whisky. To było pamiętne widowisko, bo Liteks do przerwy remisował 1:1. Sławek Gula jednak wiedział co mówił, choć do 84 minuty siedział na ławce. Artur Wichniarek i Radosław Michalski doprowadzili do stanu 4:1.

A więc dogrywka, a następnie karne! I tutaj Walker powędrował już blisko mnie, gdyż najpierw Radosław Michalski, a później Artur Wichniarek nie wykorzystali jedenastek. Nie wierzę, że w zwycięstwo wtedy wierzył Sławek Gula. Ale oto proszę państwa nastąpił cud. Bułgarzy nie strzelili kolejnych dwóch karnych i po ostatniej jedenastce Macieja Terleckiego Widzew wyeliminował Liteks.

Nazajutrz w pokoju legendarnego kierownika Tadeusza Gapińskiego odbyło się uroczyste rozstrzygnięcie zakładu i zakupiony w sklepie przy Piwnej Walker powędrował do Sławka Guli.

Tamte wydarzenia przywołała moja pamięć po środowym 4:1 Legii nad Celtikiem. Mistrz Polski nie zmarnuje tej przewagi, bo Celtic to nie Widzew. Może się w tym roku zdarzyć, że po 18 latach polska drużyna znów zagra w Lidze Mistrzów. Szkoda tylko, że mistrzów Polski do elity nie prowadzą Polacy, tylko Serb Radović, wielki na miarę Legii, mało znany w Europie. Nawet nie jest reprezentantem swego kraju.

Jeśli Legia wejdzie do Ligi Mistrzów, to opisywanie jej sukcesu dla kibica Widzewa będzie swoistym sypaniem soli na rany. Marnym pocieszeniem jest to, że wkład w awans będzie miało czterech piłkarzy, pobierających piłkarskie nauki w Łodzi: Broź, Rzeźniczak, Kosecki, Saganowski.

4:1 - a ile wspomnień. Takim wynikiem zakończył się też najlepszy w historii mecz reprezentacji Polski. Rok po trzecim miejscu na mistrzostwach świata w Niemczech na Stadionie Śląskim 4:1 Polka pokonała wicemistrzów świata z Holandii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki