Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Widzewski uczeń legendarnego Papy Stamma. Mirosław Pacholski wychował wielu mistrzów

Dariusz Kuczmera
Mirosław Pacholski (od lewej) z wychowankiem Wojciechem Ziółkiem i Mirosławem Brózio
Mirosław Pacholski (od lewej) z wychowankiem Wojciechem Ziółkiem i Mirosławem Brózio Archiwum
Boks. Rozmawiamy z Mirosławem Pacholskim, znanym trenerem bokserskim.

Panie trenerze, nie wierzę, że Pan legenda polskiego i widzewskiego boksu, przeszedł na emeryturę. Kiedy to się stało?
Karierę trenerską zakończyłem w tym roku, po 40 latach pracy w roli szkoleniowca. Przez cały czas związany byłem z Widzewem.
Jako zawodnik byłem pięściarzem łódzkiej Gwardii, ale trenerem byłem w Widzewie.

Jak to się stało, że trafił Pan do Widzewa?
Trenerem w Widzewie był Roman Rożek i wspólnie zaczęliśmy pracę. Tak się to wszystko potoczyło, że on odszedł, a ja dalej ciągnąłem, aż do tej pory.

Miał Pan pod opieką bokserów o wielkich nazwiskach, bo takich nie brakowało w Widzewie.
Proszę pana, nie wiem, czy w tym okresie ktoś był lepszy ode mnie. Tylu mistrzów Polski, ilu ja wychowałem, nie ma żaden inny trener. Moim największym i najcięższym wychowankiem był Patryk Bartkiewicz, który był pięciokrotnym mistrzem Polski od 1997 do 2001 roku. Oprócz tego trzykrotnie wygrał Puchar Polski, trzy razy zwyciężał w turnieju Srebrna Łódka. To był wielki zawodnik. Dotarł także do ćwierćfinału mistrzostw Europy, w którym przegrał z późniejszym mistrzem. Piąte-ósme miejsce było powodem do dumy.

Kim jeszcze może się Pan pochwalić?
Moim wychowankiem jest też Mariusz Koperski, mistrz i reprezentant Polski. Makowski, Pokusa, można by długo wymieniać. Miałem z dziesięciu mistrzów Polski. Ostatnim moim mistrzem Polski był w 2017 roku Ukrainiec, który u nas w Polsce mieszka, czyli Jurij Glebko. On teraz boksuje już nie w Widzewie, ale w RKS Łódź.

Miał Pan szczęśliwą rękę do szlifowania bokserskich diamentów?
Trzeba powiedzieć, że tak właśnie było. Po prostu mi szło. Szczególnie miałem szczęście do wag ciężkich. O superciężkim Patryku Bartkiewiczu już mówiłem, w 2014 roku miałem Wojtka Ziółka, wicemistrza Polski też w kategorii superciężkiej. Jeszcze wcześniej byli inni.

To bardzo ciekawe, bo przecież Pan walczył w lekkich wagach. Ile ma Pan wzrostu?
160 cm, więc niecodziennie prezentowałem się z moimi ciężkimi podopiecznymi.

Papa Stamm też nie był wysoki.
Proszę Pana, z perspektywy czasu można powiedzieć, że takiego trenera, jak był pan Stamm, nie było. To wielka indywidualność.

Wzorował się Pan na nim?
Oczywiście, byłem jego wychowankiem. Będąc zawodnikiem byłem w kadrze narodowej i pod jego opieką też trenowałem. Jak byłem na zgrupowaniach kadry, wiele się od tego wielce szanowanego trenera nauczyłem. To co on mi przekazał, później przekazywałem moim chłopcom. Dzięki temu miałem tylu medalistów mistrzostw Polski. To wynik szkoły Papy Stamma.

Na czym polegała ta szkoła?
Boks nie był bijatyką, chodziło o to, by ograć zawodnika, skontrować, wyprowadzić akcję, ciekawy cios. Kto się temu nie podporządkował, schodził na bok. Najważniejszy był styl walki. Pamiętam, jak Walasek, Pietrzykowski, Drogosz, Paździor byli ukształtowani na wzór szkoły Papy Stamma. To był wielki boks Polski.

Ma Pan przebogatą wiedzę, nie żal było Panu odchodzić od boksu. Przecież jeszcze może Pan pracować...
Mam 75 lat. Jestem w dobrej formie, żeby tylko nie było gorzej. Trudno po tylu latach pracy rozstać się ze swoją pasją. Niekiedy idę na trening widzewiaków, jeszcze mam ochotę popatrzeć na ich treningi.

Udziela Pan jeszcze im wskazówek?
Jak trzeba, coś im podpowiem. Wie pan, boks mam we krwi. Do końca życia to we mnie zostanie.

Teraz trenerem w Widzewie jest zdolny Bogdan Szuba, ale przecież może Pan mu pomagać?
Z miłą chęcią każdemu pomogę. To co umiem i potrafię, chciałbym dalej przekazywać bokserom. Wycofałem się, ale nie straciłem kontaktu z boksem. Z perspektywy czasu mogę się przyznać, że jak ja byłem młody, też wolałem pracować z młodszym trenerem. A zatem pokoleniowa zmiana mnie nie dziwi.

Takiego fachowca jak Pan trzeba wykorzystywać...
Nie chcę się wtrącać w szkolenie, każdy trener lubi pracować samodzielnie. Każdy ma swój system, być może wrócą dawne pamiętne czasy, kiedy Polska była światową potęgą w boksie, a na krajowym podwórku liczyli się pięściarze Widzewa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki