Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielkanoc to wielkie święto kobiet

Michał Meksa
Dariusz Gdesz
O dawnych zwyczajach wielkanocnych i o tym, czym teraz jest dla nas to święto z Aldoną Plucińską, etnografem z Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi, rozmawia Michał Meksa.

Czy można powiedzieć, że święta Wielkiej Nocy się skomercjalizowały?
Chce się wykrzyknąć: tak, tak, tak i jeszcze raz tak. Trudno nawet zdecydować się na użycie określenia "święto", skoro komercja w agresywnej formie wkroczyła w życie człowieka.

Jakie wymogi powinny być spełnione, by święto było rzeczywiście prawdziwym świętem?
Do świętowania potrzebne są rytuały i rekwizyty. Czas Wielkanocy nie został wybrany bez powodu. W świecie pogańskim przygotowywano się do przyjęcia wiosny po pierwszej wiosennej pełni księżyca. Przejście z jednej pory roku do drugiej, czyli granica między nimi, było otoczone sporą liczbą odpowiednich zachowań. W rytuałach wykorzystywano wodę i ogień. Kiedy zbliżała się Wielkanoc, zaczynały się przygotowania, które były już zaczynkiem świętowania.

Jakie to były przygotowania?
Nasi przodkowie przygotowywali się poprzez kreowanie własnego ciała. We wszystkich kulturach tradycyjnych dominuje przyroda. Człowiek jest jej elementem. Zdawali sobie wtedy sprawę, że nie są pępkiem świata. Do dziś nie jesteśmy w stanie opanować żywiołu. Żeby zjednać sobie tę przyrodę, której część stanowimy, musimy godnie się z nią obchodzić.
Obserwowano naturę. Człowiek miał zachowywać się cicho. Dziś krzyczymy, na uszach mamy słuchawki. Nie słyszymy tego, co dzieje się wokół nas. Nie słyszymy też własnego wnętrza. Nasi przodkowie byli otwarci na to, co ich otacza.

Wsłuchiwali się w naturę...
Potem to wyciszenie przejęła kultura chrześcijańska. Katolicy przygotowują się do wielkanocnego. To wyciszenie polegało nie tylko na wnętrzu. Nie wykonywano czynności, którym towarzyszyło wytwarzanie hałasu. I tak na przykład kobiety nie tkały, nie przędły. Gospodarze nie młócili zboża. Panowała pełna cisza. Ostra gestykulacja podczas rozmów była w ogóle nie do przyjęcia. Ważne było kreowanie własnego ciała w ciszy i skupieniu.

Czy ubiór odgrywał rolę podczas tych przygotowań?
Zdecydowanie tak. Zwracano uwagę na przykład na kolorystykę. Z barwami natury współgrały świetnie ciemne kolory. Co ciekawe, czerń nie była jak dzisiaj kolorem żałoby. To sprawa późniejsza. Ciemny kolor oznaczał wyciszenie. Mam się koncentrować nie na sobie, tylko na tym, co dzieje się w przyrodzie. Kolor będzie, jak pojawi się życie, czyli od poranka wielkanocnego.

Dziś większość z nas nie skupia się absolutnie na przygotowaniu do duchowego przeżywania świąt. Pochłania nas za to przedświąteczna bieganina, robienie porządków...
Tak, przy czym to ostanie akurat zostało przyjęte ze świata pogańskiego. Porządki to wyrzucanie starego i wprowadzanie nowego. Nowym były na przykład wycinanki. Wycinano papier, który był czymś kosztownym, prawie że nieosiągalnym. Wycinanki wprowadzało się do wnętrza i ukazywało się za ich pomocą życie.

Czyli znowu nawiązanie do przyrody?
Formy wycinanek: gałązka, znak solarny w postaci gwiazdy czy drzewka życia służyły do wyrażania wiosennego ożywiania przyrody. Symbolem są też palmy. Kobiety ozdabiały palmę papierowymi kwiatami. To było ożywienie przyrody. Proszę zauważyć, jak jesteśmy ubodzy my, mieszkańcy miast. Żyjemy odcięci od natury. Widzimy w koło tylko szare kamienice, śmietniki. Każdy zamyka drzwi, zatrzaskuje się w swojej przestrzeni.

Czego jeszcze należało dopilnować przed świętami?
Domy przygotowywano nie tylko we wnętrzu. Na zewnątrz chałupa była malowana na biało i w motywy kwiatowe. Pojawiały się róże i kwitnące drzewka. Wszystko, co jest symbolem życia i miłości. Szczególnie przygotowywano się na czas lanego poniedziałku, tzw. dnia świętego lejka. To był znak mówiący, w którym domu mieszkają panny, które też przecież symbolizują życie. Podczas Wielkanocy cały czas widzimy kult kobiety - tej, która wydaje potomstwo na świat. Można powiedzieć, że Wielkanoc to prawdziwe święto kobiet.

Wszystkie te elementy niosły jakieś znaczenie, treść. Wydaje się, że dziś jesteśmy pozbawieni jakiejś głębszej refleksji.
Teraz skupiamy się na tym, by mieć pełną lodówkę i gdzie pojedziemy poza dom na święta. To są elementy destrukcyjne. One nie budują. W przygotowaniach, o których mówiłam, brała udział cała rodzina. Zarówno domownicy, jak i rodzina rozumiana jako społeczność danej wsi. W kulturze mieszczańskiej również mieszkańcy kamienic wspólnie przeżywali to święto. "Święto niechaj świętem będzie"- pisał Jan Kochanowski. A czy teraz możemy powiedzieć to z czystym sercem? Nie. Wszyscy są zmęczeni, biegają po hipermarketach. To nic nie wnosi. Utrudzeni ludzie przychodzą do domu, siadają, włączają telewizor. A powinna panować cisza, spokój. W tym wiecznym hałasie nie jesteśmy w stanie skoncentrować się na sobie, nie mówiąc już o członkach rodziny. A na tym przecież polegało przeżywanie świąt. Spotykano się i rozmawiano ze sobą w oczekiwaniu na to, co będzie się działo w przyrodzie.

Czy Pani zdaniem w dzisiejszych czasach jest możliwe prawdziwe przeżywanie świąt?
Tak. Ktoś powie, że kiedyś były inne czasy, inny tryb życia. Ale człowiek został uzbrojony w rozum i wolną wolę.
Życie polega właśnie na wyborach i w zależności, co wybierze, tak będą trwały jego przygotowania do świąt i samo świętowanie. Wszystko zależy od nas samych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki