Tymczasem realne szpiegowskie zagrożenie nadciąga skądinąd. Już przed wojną prof. Henryk Ułaszyn uświadamiał we Lwowie studentów, którzy obawiali się bolszewików: "Czerwona zaraza to nic, groźne jest żółte niebezpieczeństwo!" Profesor miał rację.
Po "czerwonym" nie ma śladu, a "żółte" atakuje. Właśnie rosyjska Agencja Rosbałt doniosła, że w pochodzących z Chin czajnikach i żelazkach ukryte są urządzenia szpiegowskie, które łączą się z bezprzewodową siecią internetową i tą drogą przekazują przechwycone informacje.
Mając powyższe na uwadze, nie zdziwmy się, jeśli któregoś dnia zobaczymy kanclerz Merkel lub prezydenta Obamę w pogniecionym odzieniu - to będzie znak, że woleli niechlujnie wyglądać, niż w trakcie prasowania chińskim żelazkiem niechcący przesłać do Chin jakąś strategiczną tajemnicę.
Znamienne jest, że właśnie w tych dniach do domu europosła Platformy Liska ktoś się włamał i nic nie ukradł! Należy podejrzewać, że włamywacz niepostrzeżenie zostawił chińskie żelazko lub czajnik, by tą drogą posiąść unijne tajemnice. Jakie? Na przykład, czy nie jest planowane uznanie psa za ptaka. Skoro w zjednoczonej Europie ślimak awansował na rybę, słodki kartofel został owocem, to dlaczego pies miałby pozostać psem?
Jerzy Witaszczyk
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?