Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wierzą, że kiedyś i dla nich zaświeci słońce... [REPORTAŻ]

Anna Gronczewska
Anna Gronczewska
W mieszkaniu Siwków ściany są tak zagrzybione, że rodzina śpi na rozłożonych na podłodze kołdrach
W mieszkaniu Siwków ściany są tak zagrzybione, że rodzina śpi na rozłożonych na podłodze kołdrach fot. Grzegorz Gałasiński
Darek Siwek żyje z rodziną w tragicznych warunkach: grzyb na ścianach, z sufitu odpada tynk, w podłodze dziura na dziurze. A czynsz za ten luksus to 400 zł. Nie o taką przyszłość walczyli w Solidarności jego ojciec i wujek - opozycjoniści, którzy wiele razy byli wzywani na przesłuchania, a w ich domu przeprowadzano rewizje.

Niewielki piętrowy domek stoi na podwórku starej łódzkiej kamienicy. Siwkowie zajmują parter. Pokój jest oddzielony od kuchni ścianką. Gdy wchodzi się do środka, w nozdrza wdziera się ostry zapach stęchlizny, a wzrok przyciągają czarne plamy na ścianach. W podłodze porobiły się dziury, od sufitu odpada tynk...

- Wszędzie jest grzyb - tłumaczy Dariusz Siwek. - Ten dom postawiono na piasku, nie ma żadnych izolacji. Mieszkamy tu piąty rok, a wymieniliśmy już trzecią czy czwartą pralkę. Wszystkie rdzewieją od wilgoci!

W tych fatalnych warunkach mieszkają Dariusz Siwek, jego żona Joanna, czwórka dzieci i schorowana matka Maria. Dzieci są jeszcze małe. Oliwia ma 13 lat, Sebastian - 9, Bartek - 7, a Krzysio - 3 lata.

Płacą krocie za lokale z grzybem na ścianach

- Dzieci bez przerwy chorują - żali się Joanna. - Gdy przychodzi zima i jesień, to więcej czasu spędzają w domu niż w szkole i przedszkolu. Żyje się nam bardzo ciężko.

Maria, która choruje na niewydolność serca, czasem zastanawia się, jak wyglądałoby ich życie, gdyby nie umarł jej mąż Marek.

- Na pewno wszystko inaczej by się ułożyło - zapewnia. - Marek i jego brat Janusz współpracowali z Solidarnością. Nigdy nie przypuszczałam, że przyjdzie nam tak żyć!

"Lokale dla kreatywnych" w Łodzi bez WC i z grzybem na ścianach [ZDJĘCIA]

Odmówił wykonania rozkazu

Maria pochodzi ze Strykowa. Marek był z Łodzi. Z zawodu malarz. Pracował w budownictwie. Przyjechał do Strykowa, by malować bloki, a potem tamtejszy kościół.

- Marek pracował z moim bratem - wspomina Maria Siwek. - Przychodził do nas na śniadania, kolacje. Zakochaliśmy się... W 1979 roku urodził się Darek, rok później Ania, a w 1990 roku Andrzej.

Po ślubie zamieszkali w Łodzi przy ul. Marysińskiej, u rodziców Marka. Maria nie pracowała. Marek był jedynym żywicielem rodziny, a czekało go wojsko. Zamiast wojskowego munduru włożył mundur strażaka. Został junakiem. Odbywał służbę wojskową w łódzkich jednostkach straży. Pierwszy w działalność w Solidarności zaangażował się jego brat Janusz. Założył związek w Miejskiej Straży Przemysłowej. Współpracował z Antonim Chylińskim, który wydawał niezależne czasopismu „Dyskusje i propozycje”. Był jego redaktorem.

- Mąż wykonywał rysunki dla tego czasopisma - opowiada Maria Siwek. - Podpisywał je pseudonimem Markos. Nie mógł podawać swojego nazwiska. Wyrzucono by go ze straży, może spotkałyby go inne konsekwencje. Szwagier Janusz, a w zasadzie Jan, a także mąż bywali na zebraniach, które organizowano w mieszkaniu Grzegorza Palki, późniejszego prezydenta Łodzi.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Zobacz filmowy skrót najważniejszych wydarzeń minionego tygodnia (22-28 lutego 2016 r.)

Gdy wprowadzono stan wojenny, Janusz Siwek znajdował się w siedzibie Solidarności przy ul. Piotrkowskiej, Darek Siwek mówi, że niedawno znalazł w internecie zdjęcie wujka i chrzestnego. Widać jak jest wyprowadzany z siedziby Solidarności między innymi w towarzystwie Jerzego Kropiwnickiego.

Wtedy w zupełnie innej roli na ul. Piotr- kowskiej znalazł się Marek Siwek.

- Mąż służył w straży, w działalność w Solidarności angażował się w ukryciu - opowiada pani Maria. - Był przodownikiem roty. I wtedy, 13 grudnia, na ul. Piotrkowskiej miał obsługiwać działko wodne. Ale odmówił wykonania rozkazu. Powiedział, że nie będzie strzelał do zgromadzonych na ulicy ludzi, bo tam może być jego brat... Został po tym zdegradowany do stopnia szeregowca. Obniżono mu pensję, nie mógł opuszczać jednostki...

Jana Siwka po wydarzeniach grudniowych przed siedzibą łódzkiej Solidarności po kilku dniach wypuszczono na wolność. Ale zaczął się wtedy ukrywać.

- Zobaczyliśmy go dopiero po sześciu miesiącach - mów Maria Siwek.

Janusz Siwek ukrywał się w Domu Literata przy al. Mickiewicza w Łodzi.

- Mama pamięta, że pomagał mu wtedy taki lekarz, Edelman się nazywał - przypomina Dariusz Siwek. - Potem wujek wrócił na ul. Marysińską. W naszym mieszkaniu odbywały się spotkania konspiracyjne. Przychodził na nie Antoni Chyliński. Tata mi o tym opowiadał.

Maria Siwek wspomina, że mąż i szwagier byli wiele razy wzywani na ul. Lutomierską, do Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Łodzi.

- Mieliśmy też w domu rewizje - opowiada pani Maria. - Kiedyś przyszło do nas pięciu mężczyzn. Zaglądali w każdy kąt. Nawet sprawdzali ubrania przygotowane do prasowania.

Maria Siwek twierdzi, że przeprowadzano te rewizje, bo w środowisku był donosiciel. Wszyscy z czasem zaczęli się domyślać, kto to był.- Nikogo jednak nie złapaliśmy za rękę, więc nazwiska nie podam! - zastrzega Maria Siwek. - Ja przyjaźniłam się z żoną tego człowieka. Kiedyś poszłam do niej. Jej męża nie było. Powiedziała, że poszedł na ul. Lutomierską. Myślałam, że został wezwany na przesłuchanie. Ale jak wrócił, to żona podbiegła do niego i spytała: - Dali ci pieniądze?

Marek Siwek w 1983 roku skończył służbę w straży. Znów zaczął pracować w budowlance. Jego brat, z zawodu mechanik samochodowy, znalazł zatrudnienie w warsztatach samochodowych. Pracował też jako kierowca. Gdy nadeszły wybory w 1989 roku, zaangażowali się w nie obaj bracia. Roznosili ulotki, zbierali podpisy. Byli w euforii... Ale ten entuzjazm szybko gasł.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Czy o to walczyli

- Gdzieś na początku lat dziewięćdziesiątych tata powiedział mi, że nie o taką Polskę walczył - mówi Dariusz Siwek. - Był za rozliczeniem komunistów. Mówił, że niewiele się zmieniło. Komuniści zostali przeniesieni do kapitalizmu.

W 1995 roku matka Marka zamieniła mieszkanie w blokach na dwa w starym budownictwie. Sama przeniosła się na ul. Rewolucji 1905 roku, a syn Marek z rodziną zamieszkał w kamienicy przy ul. Tuwima 35. Marek często musiał pracował na czarno, ale powoli zaczęło mu się układać. Założył własną firmę. Przyuczał do zawodu Darka. W 1997 roku pracowali razem w Ząbkach. Nagle doszło do łuku elektrycznego. Marka poraził prąd, upadł na grzejnik. Darek wynosił spalonego ojca.

- Przez dwa lata miałem straszną traumę - mówi cicho jego syn.

Po śmierci Marka sytuacja rodziny stała się tragiczna. Maria pracowała jako sprzątaczka w wojsku, ale nie długo. Najmłodszy syn, gdy umarł ojciec szedł do pierwszej klasy. Ale nie dostał po nim renty, bo Markowi zabrakło 1,5 roku stażu pracy. Darek pracował głównie na czarno. Raz praca była, raz nie. Maria przyznaje, że pieniędzy brakowało. Jak w jednym miesiącu zapłaciła za prąd, to brakowało na czynsz. Zadłużenie rosło...

Tymczasem Darek poznał Joannę. Poznali się przez radio i zakochali... Joanna, łodzianka, pochodziła z wielodzietnej rodziny. Miała 11 lat, gdy w 1989 roku na raka zmarła jej matka. Ojciec sam wychowywał czwórkę małych dzieci, bo dwie siostry już poszły na swoje.

-Wychował nas, tak jak umiał - mówi Joanna. - Potem sam zachorował. Do szpitala trafił w sylwestra 2001 roku. Akurat przeprowadziliśmy się z ul. Wólczańskiej na ul. Piotrkowską. U taty stwierdzono raka płuc. Zmarł w listopadzie 2002 roku. W następnym roku urodziłam Oliwę. Ale jej ojcem nie jest Darek. Darka poznałam w lipcu 2006 roku, a w grudniu wzięliśmy ślub.

Tymczasem zadłużenie czynszowe Siwków sięgnęło już 26 tysięcy złotych. Pojawiła się nadzieja, gdy Darek dostał pracę. Cieszył się, bo zaproponowano mu 1.700 zł miesięcznie.

Ale na świat zaczęły przychodzić kolejne dzieci, a na dodatek u synka Bartusia stwierdzono autyzm. Wiele pieniędzy trzeba było wydać na rehabilitację. A żyli tylko z jego pensji. Już w 2006 roku wszczęto wobec Siwków postępowanie egzekucyjne.

- Zadłużenia nie byliśmy w stanie spłacić - przyznaje Dariusz Siwek.

Mieszkanie przy ul. Tuwima opuścili w maju 2011 roku. Najpierw mieli się przenieść na ul. Częstochowską. Ale tam do mieszkania przez gzyms przeciekała woda. Zaproponowano im więc mieszkanie przy ul. Przybyszewskiego. Poszła je oglądać pani Maria, gdy wróciła to powiedziała tylko, że są mokre narożniki.

Zaczęli remontować mieszkanie, wymieniać podłogi, ale wilgoć wszystko niszczyła. Znów pojawił się grzyb. Kiedyś dzieci spały na piętrowym łóżku, ale w związku z tym, że ściany są zagrzybione, cała rodzina układa się do snu na rozłożonych na podłodze kołdrach.

Sprawą Siwków zainteresowała się Elżbieta Jaworowicz z Telewizji Polskiej. Przyjechała tu z kamerą. Pokazała całej Polsce, w jakich warunkach żyją w Łodzi ludzie w XXI wieku.

- Płakała, gdy zobaczyła, w jakich warunkach żyjemy -wspomina wizytę dziennikarki Joanna Siwek. - A dopiero po tym, jak pokazano ten program w telewizji, coś się ruszyło. Przyszła jedna komisja, druga. Stwierdzono, że dom postawiany jest na piachu, zamontowano plastikowe okna, ale nie ma wentylacji, izolacji. Wreszcie uznano, że to nie nasza wina, że jest tu wilgoć. Pod koniec marca ma zapaść jakaś decyzja w tej sprawie. Ale pani z wydziału lokalowego obiecała, że nie spędzimy tu kolejnej zimy.

Siwkom nie jest łatwo. Darek nie pracuje już na budowach, a w magazynach firmy kurierskiej. Żyją tylko z jego pensji. Maria ma zasiłek opiekuńczy. Nie ma szans, by zaczęła pracować. Nieraz dostaje takich duszności, że nie może nic w domu zrobić. Za komorne płacą 400 złotych miesięcznie. Do tego dochodzi opłata za prąd, a gaz mają z butli. Niestety znów są zadłużeni.

- Syn pracował na umowę-zlecenie i złamał nogę - wyjaśnia Maria Siwek. - Przez osiem tygodni miał ją w gipsie. Zrobiły się zaległości w czynszu, z tego, co potem płaciliśmy, zabierali nam na odsetki...

Teraz mają około 10 tys. zł zaległości, ale w miarę możliwości starają się spłacać dług. Wierzą, że kiedyś i dla nich zaświeci słońce. Najważniejsze, by było zdrowie...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki