Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiesława Zewald o likwidacji szkół: Górę bierze rachunek ekonomiczny [WYWIAD]

rozm. Marcin Darda
Wiesława Zewald jest doradcą wojewody łódzkiego i byłą łódzką kurator oświaty
Wiesława Zewald jest doradcą wojewody łódzkiego i byłą łódzką kurator oświaty Krzysztof Szymczak
Z Wiesławą Zewald, radną PO, doradcą wojewody łódzkiego i byłą łódzką kurator oświaty, rozmawia Marcin Darda.

Gdy w 2010 roku została Pani wiceprezydentem odpowiedzialnym za oświatę, zastała Pani jakiś plan restrukturyzacji oświaty w Łodzi. Jan on ma się do tego, co dzieje się dziś?

To w zasadzie nie był plan, bo nie dotykał perspektywy długofalowej. To były po prostu jakieś działania wydziału edukacji, według których w jednych szkołach ograniczało się nabory, a w innych pozostawiano dużą swobodę w tej kwestii. Próbowano w ten sposób wyeliminować szkoły, które są słabe, bo miały niższe nabory. Natomiast w 2010 r. przygotowaliśmy strategię rozwoju edukacji, zaprojektowaną przez środowisko edukacyjne, zupełnie oddolnie, ale nie zdążyliśmy jej poddać konsultacjom społecznym. Została w wydziale edukacji "ku potomnym". Leży w szufladzie.

Czyli Pani następca, wiceprezydent Krzysztof Piątkowski, z tego dokumentu nie skorzystał.

Ma swoją wizję rozwoju edukacji, czy pozostawienia takich, a nie innych placówek. Ale trzeba dodać, że ten plan jest w dużym stopniu podyktowany warunkami ekonomicznymi.

A Pani koncepcja na co stawiała w głównej mierze?

Dziś bierze górę rachunek ekonomiczny, natomiast ja mam pewnego rodzaju skrzywienie edukacyjne, bo patrzę na problemy ze strony środowiska edukacyjnego, byłam przecież kuratorem. Tamta koncepcja zakładała raczej dobro uczniów i rodziców, a rachunek ekonomiczny zszedł głęboko na drugi plan.

Można prosić o jakieś konkrety, na czym polegały te różnice?

Podam przykład choćby dwóch szkół podstawowych - nr 141 i nr 203 - w które zainwestowałam pieniądze, np. w place zabaw czy toalety dla sześciolatków. To było konieczne, bo obie szkoły miały być przekształcone w zespoły szkolno-przedszkolne. Zarówno na Widzewie i w Mileszkach, gdzie te szkoły się mieszczą, brakuje przedszkoli, więc trzeba im było stworzyć warunki przedszkolne. Tymczasem szkoła nr 141 miała już uchwałę o zamiarze likwidacji, a szkoła nr 203 w pewien sposób ma ograniczony nabór do klasy zerowej i zeszła poniżej 70 uczniów, co oznacza, że kwalifikowała się do przekazania innemu podmiotowi.

Ostatnie projekty wygaszania i łączenia szkół dotyczą już liceów i gimnazjów. Ma Pani jakieś wątpliwości odnośnie do tych projektów? Jest coś, co zrobiłaby Pani inaczej?

Nie chcę z tą koncepcją polemizować. Ale chciałabym bardzo mocno podkreślić, że jeśli zapada decyzja o konsultacjach społecznych, to one powinny być uczciwe. W przypadku liceów nr 30 i nr 35 poddano pod dyskusję tylko wariant przeniesienia liceum nr 35 do liceum nr 30 na zasadzie, że obie szkoły zachowują swą tożsamość, a potem pojawia się plan zlikwidowania jednego i drugiego z propozycją utworzenia zupełnie nowej szkoły. Dla uczniów i rodziców to chyba trochę zaskakujące. Jest też inna wątpliwość, bo czy można dziś nadawać numery szkół, które już nie istnieją? One miały swoich patronów, wypuściły rzesze absolwentów, jak choćby V LO im. Reymonta. Z tymi szkołami, których nie ma, identyfikuje się część społeczności Łodzi. Jeśli teraz nowe liceum przykładowo dostanie nr 5, to jak się mają poczuć absolwenci zlikwidowanej wcześniej "piątki"?

W 2011 roku podczas pierwszych głosowań Pani wstrzymała się od głosowania nad zamiarem likwidacji szkół mimo dyscypliny. A jak jest teraz?

Wtedy moje wątpliwości budziło bardzo wiele uchwał, ale mimo wszystko później udało się uratować szkołę nr 141, nr 40, gimnazja nr 20 i 24 i kilka innych. Czyli widać, że te uchwały o zamiarze likwidacji nie do końca były skonsultowane ze środowiskiem i nie były do końca właściwie uzasadnione. W ogóle uważam, że typowanie szkół do likwidacji powinno być jasne i z dużym wyprzedzeniem. Np. zawiedzione i oszukane może czuć się XXIII LO. O tej szkole mówiono wcześniej, że może przenieść się w inne miejsce, a teraz ma być zlikwidowana. To szkoła niezbyt duża, ale podobnych szkół jest co najmniej siedem. To liceum ma bardzo wysoki wskaźnik edukacyjnej wartości dodanej i osiągnięcia europejskie. Ale to ta szkoła, a nie inne, ma być likwidowana. Jeśli kryteria doboru szkół do likwidacji nie są podawane z dużym wyprzedzeniem, to te społeczności wpadają w duży niepokój, nawet strach. Mam spory niedosyt, a nawet żal, bo jeśli na interpelację z pytaniem o długofalowe plany i otrzymuję odpowiedź, że "nic nie wiadomo", a dwa tygodnie później jak grom z jasnego nieba spada informacja o koncepcjach "łączenia" czy "wygaszania" szkół, to jest naprawdę niewłaściwe i budzi sporo negatywnych emocji.

Ale taka jest strategia, by zaskakiwać, czy to bałagan lub brak koncepcji?

Nie odpowiem wprost, bo to byłoby nieeleganckie. Ale chyba obawa, by nie wywoływać niepokojów, wzięła górę nad tym, co dla szkoły, jej uczniów i ich rodziców byłoby najlepsze. Gdyby te społeczności informować trzy, cztery lata wcześniej, że mogą zostać zlikwidowane lub połączone, byłoby mniej napięć.

Rozmawiał Marcin Darda

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki