Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wilfredo Leon jest niezbędny dla reprezentacji

Pawel Hochstim
Pawel Hochstim
Ósme miejsce w Lidze Światowej to dla polskiej drużyny, zwłaszcza w sezonie, gdzie większość zespołów przebudowe swoje składy, wynik bardzo słaby. I kolejny po igrzyskach sygnał ostrzegawczy
Ósme miejsce w Lidze Światowej to dla polskiej drużyny, zwłaszcza w sezonie, gdzie większość zespołów przebudowe swoje składy, wynik bardzo słaby. I kolejny po igrzyskach sygnał ostrzegawczy Sylwia Dąbrowa
Polscy siatkarze w fatalnych nastrojach skończyli udział w Lidze Światowej dopiero na ósmej pozycji. Wielkim wzmocnieniem drużyny mógłby być Wilfredo Leon, ale na niego poczekamy jeszcze dwa lata.

Mistrzostwo Europy w 2009 roku, zwycięstwo w Lidze Światowej trzy lata później, czy zdobycie tytułu mistrza świata w 2014 roku - wszystkie największe sukcesy polskiej reprezentacji w ostatnich latach łączyły się z postaciami wyraźnego lidera. W Izmirze reprezentację do złota prowadził Piotr Gruszka, w Sofii Bartosz Kurek, a we wspaniałym polskim mundialu Mariusz Wlazły. Takim liderem mógłby być Wilfredo Leon, ale od wielu miesięcy wciąż nie ma zgody FIVB, by mógł zmienić tzw. obywatelstwo sportowe.

- Nasze zabiegi w tej sprawie cały czas trwają. Jestem optymistą i sądzę, że w najbliższych tygodniach światowa federacja podejmie tę decyzję i wtedy zacznie się czas karencji - mówi prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Ta karencja wynosi dwa lata, zatem jeśli w najbliższych dniach taka decyzja rzeczywiście by zapadła, to Leon mógłby zagrać w polskiej kadrze w 2019 roku. A przede wszystkim rok później, gdy biało-czerwoni znów będą marzyć o olimpijskim medalu.

Leon to w tej chwili najlepszy siatkarz na świecie, ale może to udowadniać tylko w rozgrywkach klubowych, w barwach rosyjskiego Zenita Kazań. Od 2012 roku nie reprezentuje Kuby, rok później został zatrudniony w agencji menedżerskiej Andrzeja Grzyba w Rzeszowie. W 2015 roku otrzymał polskie obywatelstwo, a jego żoną jest Polka. Choć Kubańczyka na grę w swojej karze próbowali namówić Rosjanie, to jednak od początku deklarował, że chce reprezentować Polskę. Sam zresztą też walczy o to, by wreszcie dostać zgodę na grę w polskiej drużynie. Formalności jednak bardzo się przedłużają, a słabość lewego ataku w większości meczów polskiej drużynie powoduje, że właściwie w trakcie każdego z nich mówi się o widocznym braku Leona.

Po tym, jak po mundialu w 2014 roku karierę reprezentacyjną zakończył Mariusz Wlazły, polski zespół nie ma w swoim składzie gracza, który gwarantowałby właściwie zawsze wysoki poziom. Od 2015 roku za takiego lidera uważa się Michała Kubiaka, który ma wszystkie cechy charakteru upoważniające go do tej roli, ale brakuje mu warunków fizycznych, by wejść na najwyższy poziom. Warunki te spełnia z kolei Kurek, ale jego forma od kilku lat bardzo faluje. Dziś prawdziwego lidera, który potrafiłby pociągnąć zespół w trudnych momentach, nie ma. Zdarza się, że taką rolę spełnia Kubiak, zdarza się, że Dawid Konarski, ale zdarza się też, że nikt. W tym też należy szukać przyczyn bardzo nierównej gry Polaków, którzy w tym sezonie potrafili po niezłych meczach pokonać Brazylijczyków, czy Włochów, a przegrać z Bułgarami, czy w jednym meczu z Irańczykami.

Doskonałym przykładem na to był czwartkowy mecz z Rosją w Katowicach, który utrudnił biało-czerwonym drogę do turnieju finałowego Ligi Światowej. Młody rosyjski zespół bardzo łatwo radził sobie z Polakami, którzy byli faworytami tego meczu. Trener Ferdinando De Giorgi szukał lidera, zmieniał zawodników, ale bez efektu. Zespół się poddał, przestał walczyć i nie było ani jednego zawodnika, który potrafiłby go poderwać do walki. Podobnie zresztą było w niedzielny wieczór w Łodzi, gdzie w pewnym momencie na grającą młodzież z kwadratu dla rezerwowych patrzyli Kubiak, Kurek i Konarski. Prawdziwy lider mógłby ten zespół pociągnąć do przodu, poderwać, zdobyć kilka punktów, utrzymać w grze. W polskiej ekipie takiego gracza nie było.

Sam brak awansu do Final Six Ligi Światowej nie jest jakąś wielką tragedią - choćby w 2014 roku, gdy Polacy zdobyli mistrzostwo świata to wcześniej nie przebili się do najlepszej szóstki w Lidze Światowej - ale gdy popatrzymy na składy drużyn, z którymi biało-czerwoni przegrali to widać problem. Rosjanie, czy Amerykanie, którzy ograli nasz zespół i awansowali do turnieju w Kurytybie, są w trakcie kompletnej przebudowy zespołów, a przeciętni sympatycy siatkówki większości ich graczy nie kojarzyli. Tymczasem polski zespół w większości tworzą gracze, którzy w ubiegłym roku głośno mówili o medalowych ambicjach w igrzyskach w Rio, a ich kapitan Michał Kubiak podkreślał, że „nawet srebro go nie zadowoli”. W kadrze w tym sezonie nie mógł zagrać tylko Mateusz Mika, natomiast pozostałe zmiany - Lemański za Nowakowskiego, czy Szalpuk za Bednorza - to już tylko kosmetyka. W Lidze Światowej grało dziewięciu z dwunastu reprezentantów Polski na igrzyska w Rio. Mówienie o tym, że zespół jest w przebudowie to spore nadużycie.

Na razie siatkarze dostali dwa tygodnie wolnego. Do treningów wrócą na początku lipca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki