Sprawdziliśmy. Rzeczywiście, willa przedstawia obraz nędzy i rozpaczy. Tynki na elewacjach odpadają płatami. Do tego dochodzą wandale, którzy pokryli ściany szpetnymi bazgrołami, a także... gołębie, które tam gniazdują i rezydują na gzymsach siejąc spustoszenie. Rezydencja, która należy do gminy Łódź, od 1990 roku jest siedzibą Komisji Międzyzakładowej NSZZ "Solidarność" Pracowników Oświaty Łódź-Bałuty.
- Willa jest w fatalnym stanie i wymaga remontu kapitalnego - przyznaje przewodniczący "solidarnościowej" komisji Ryszard Zdrzalik. - Co rusz jest nachodzona przez złodziei, złomiarzy, wandali, a nawet narkomanów, bowiem pod murem znajdujemy strzykawki. Intruzi już kilka razy chcieli się włamać do budynku. Ponadto mieli chrapkę na parapety okienne. Gdyby nie my, pies z kulawą nogą nie zainteresowałby się tym cennym zabytkiem.
Nasz rozmówca podkreśla, że dach z papy (pierwotnie była dachówka, ale w dobie PRL zniknęła) był w tak kiepskim stanie, że willa była stale zalewana. Stąd wilgoć, grzyb i zacieki w środku oraz odpadające tynki na zewnątrz. Obecnie sytuacja się poprawiła, gdyż udało się naprawić połowę dachu - tam gdzie najbardziej zalewało. Stanem obiektu zaniepokojone są też służby konserwatorskie, które niedawno udały się tam na inspekcję. Jakie wyciągnęły wnioski?
- Obiekt wymaga gruntownego remontu - podkreśla Anna Wróbel-Janiszewska z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Łodzi. - Przede wszystkim należy dokończyć naprawę dachu oraz dokonać izolacji fundamentów. Ponadto niezbędne jest odnowienie elewacji oraz renowacja stolarki okiennej i drzwiowej.
Niestety, te pilne potrzeby okazują się wołaniem na puszczy, bowiem władze miasta nie kwapią się do remontu kapitalnego. - Stan techniczny budynku pozwala na jego użytkowanie. Mając to na uwadze oraz jego zabytkowy charakter (znacznie podwyższający koszty), w najbliższym okresie nie jest planowane przeprowadzenie remontu. Administrator nieruchomości w ramach posiadanych środków na bieżąco przeprowadza niezbędne naprawy i konserwacje - informuje Marcin Masłowski, rzecznik prezydent Łodzi.
A to niestety oznacza, że jeszcze będziemy musieli poczekać, zanim willa odzyska dawny blask. A szkoda, gdyż ma walory zarówno architektoniczne, jak i historyczne, gdyż należała do rodziny słynnych łódzkich browarników.
Twórcą potęgi rodu był Karol Anstadt. Ten pochodzący z Saksonii prawdziwy "baron piwny" zaczynał od perkalu, a skończył na browarze, który tuż po powstaniu styczniowym wybudował między obecnymi ul. Północną i Pomorską. W branży tej pokonał znakomite zakłady browarskie Milscha i braci Gehligów.
Po śmierci Karola Anstadta w 1874 roku jego dzieło kontynuowali trzej synowie: Ludwik, Fryderyk i Zenon, którzy browar powiększyli o chłodnię, kotłownię, suszarnię i magazyny beczek. Ponadto w 1881 roku założyli nad rzeką Łódką słynny park zwany Helenowskim. Spotykała się tam lokalna śmietanka podziwiając zwierzyniec, wodospady i sztuczną grotę. Do tego dochodziła wieża widokowa oraz kort tenisowy i tor kolarski. Dla gości grała orkiestra, a piwo lało się strumieniami.
Najbardziej dynamiczny i przedsiębiorczy spośród braci okazał się Ludwik, który w 1900 roku przy ul. Sędziowskiej wybudował swój browar produkujący piwo jasne, monachijskie i pilzneńskie. Stało się o nim głośno wiosną 2008 roku, gdy z jednej strony ruszył wpis kompleksu do rejestru zabytków, a z drugiej zaczęła się rozbiórka budynków. Konserwatorzy wstrzymali prace i wpisali do rejestru to co zostało.
CZYTAJ TEŻ: Luksusowe apartamenty w browarze Anstadta
Dzięki temu wciąż możemy podziwiać dawną słodownię i mury oporowe, które miały być wkomponowane przez prywatnego developera w nowe osiedle mieszkaniowe. Kryzys sprawił, że do dziś nie powstały.
Obok browaru, w parku po drugiej strony ulicy, w tym samym czasie Ludwik Anstadt postawił piętrową willę neorenesansową. Wzrok przyciąga ryzalit zwieńczony trójkątnym tympanonem, gzymsy i wsporniki w formie liści akantu oraz cokół boniowany. Z dawnego bogatego wyposażenia nic nie przetrwało. Zachowały się jedynie sztukaterie na sufitach dawnych salonów.
Przed wojną mieszkał tu syn Ludwika - Karol W. Anstadt, który kierował browarem. Interesy nie szły najlepiej, bowiem w 1930 roku willę za długi przejęło miasto. Podczas okupacji Niemcy prowadzili w niej doświadczenia pseudomedyczne, zaś w czasach PRL była tam Szkoła Specjalna nr 13, biblioteka i przedszkole. Był też tajemniczy lokator zajmujący dwa pokoje z kuchnią na piętrze. Ponadto swoje lokum miały tu ZNP i Związek Inwalidów Wojennych.
Dzisiaj - oprócz oświatowej "Solidarności" - jest tu tylko świetlica środowiskowa mająca pomieszczenie z osobnym wejściem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?