Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Willa Klary Jarischowej została odnowiona. Miasto zyskało kolejną piękną rezydencję

Wiesław Pierzchała
Odnowiona willa utrzymana jest w stylu modernistycznym
Odnowiona willa utrzymana jest w stylu modernistycznym Grzegorz Gałasiński
Bardzo zmieniła się zabytkowa rezydencja, w której po II wojnie światowej mieszkał prezydent Łodzi Kazimierz Mijal.

Chodzi o stylową willę, która pierwotnie należała do Klary Jarischowej, wdowy po fabrykancie Juliuszu Jarischu, która była córką znanego fabrykanta Adolfa Daubego. Rezydencja stoi przy ulicy Żeromskiego 105 i jest dziś w niej przedszkole.

Miasto wyłożyło na remont 1 milion 350 tysięcy złotych. Suma robi wrażenie, ale warto było, bowiem na mapie miasta pojawiła się kolejna starannie odnowiona zabytkowa rezydencja.

- Efekt renowacji zabytku jest tak znakomity, że my jako pracownicy, ale także dzieci i ich rodzice, jesteśmy po prostu zachwyceni - nie ukrywa Lidia Stokowska, dyrektor Przedszkola Miejskiego nr 23. - Najwięcej czasu zajął remont elewacji, z których każda została wykonana inną techniką - dodaje pani Lidia.

Prace remontowe zaczęły się w sierpniu 2014 roku i obecnie dobiegają końca. W tym czasie fachowcy nie tylko odnowili elewacje, lecz także odtworzyli brakujące detale architektoniczne, wymienili stolarkę drzwiową i okienną, wyremontowali schody wejściowe oraz odnowili i osuszyli piwnice.

Okazałą rezydencję zbudowano około 1925 roku przy ówczesnej ulicy Pańskiej.

- Obiekt ten to ciekawy przykład przedwojennej architektury modernistycznej, a więc o formach uproszczonych, zawierającej motywy art deco widoczne choćby nad oknami - wyjaśnia profesor Krzysztof Stefański z Uniwersytetu Łódzkiego, wybitny znawca zabytkowej architektury w Łodzi. - Nie wiemy, kto był autorem projektu, ale musiał to być dobrej klasy architekt.

Na zewnątrz wzrok przyciąga łuk półkolisty nad wejściem, łamany dach mansardowy, małe okna w kształcie rombu, trójkątne naczółki wieńczące elewacje, balkony i taras od południa oraz okazałe, półkoliste, narożne ryzality od północy, które sprawiają, że willa od tej strony wygląda jak warownia.

Juliusz Jarisch zasłynął z tego, że razem z Gustawem Petrullem był właścicielem fabryki śrub i nitów przy ulicy Wodnej. "Urodzony jako katolik - pisze Maciej Janik w "Księdze fabryk Łodzi" - zmienił swoje wyznanie po ślubie w 1900 roku z ewangeliczką Klarą Daube. W sporządzonym wówczas akcie małżeństwa wyraźnie zaznaczono, że proboszcz katolickiej parafii Podwyższenia św. Krzyża odmówił ogłoszenia zapowiedzi w swoim kościele".

Juliusz Jarisch zmarł w 1921 roku i od tej pory rządy w fabryce objęła wdowa - Klara Jarisch (obywatelka utworzonej po I wojnie światowej Czechosłowacji). To ona utworzyła spółkę akcyjną Spadkobiercy Juliusza Jarischa - Fabryka Śrub, Okuć i Wyrobów Tłoczonych, w której miała pakiet większościowy akcji: 2,5 tysiąca spośród 3 tysięcy.

Ponadto była jednym z dyrektorów, zaś w zarządzie firmy znaleźli się: mąż Hiltrudy - Jerzy Linnert oraz dwaj fabrykanci - Adolf Daube i Teodor Steigert. Co ciekawe, spółka produkowała między innymi śruby i podkładki dla potrzeb łódzkich tramwajów.

Po drugiej wojnie światowej fabrykę przekształcono w Zakłady Wyrobów Metalowych "Wizamet". W latach siedemdziesiątych XX wieku wyburzono stare obiekty i postawiono nowe, w których powstała wytwórnia żyletek i maszynek do golenia oparta o nowoczesne rozwiązania firmy Gilette, która to po 1989 roku przejęła przedsiębiorstwo.

Klara Jarisch, razem z córką i zięciem wybudowała rezydencję, która w rękach rodziny pozostała do drugiej wojny światowej. W latach 1945 - 46 mieszkał w niej ówczesny prezydent Łodzi - Kazimierz Mijal, fanatyczny i ortodoksyjny wyznawca Marksa i Lenina.

W marcu 1947 roku władze Łodzi przekazały willę - jako porzucone mienie poniemieckie - wydziałowi oświaty magistratu na zorganizowanie w niej przedszkola.

I tak jest do dzisiaj. Z dawnych dekoracji zachowało się siedem witraży geometrycznych, które można oglądać w klatce schodowej i w łazience. Ale nie tylko one przetrwały.

- Wciąż możemy podziwiać stiuki na suficie - uzupełnia dyrektor Sokalska - trzy piece kaflowe, w tym jeden niezwykle efektowny, a także wspaniały kredens w sali na piętrze ozdobionymi motywami kwiatowo-roślinnymi. Mamy także różne niezwykłe pamiątki, jak na przykład wieko od bańki na mleko z napisem "Chleba naszego daj nam dzisiaj".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki