Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wille Jarischów [ZOBACZ i PRZECZYTAJ]

Wiesław Pierzchała
Willę przy Piotrkowskiej 153, w której był pałac ślubów, zbudowali synowie Floriana Jarischa w 1925 roku.
Willę przy Piotrkowskiej 153, w której był pałac ślubów, zbudowali synowie Floriana Jarischa w 1925 roku. Grzegorz Gałasiński
Cenne witraże wciąż zdobią dwie tajemnicze, zabytkowe wille Jarischów. W jednej z nich tuż po wojnie mieszkał Kazimierz Mijal, znany z Radia Tirana wyznawca Mao Tse-tunga - pisze Wiesław Pierzchała.

Dwaj fabrykanci Juliusz i Florian Jarischowie nie byli bliskimi krewnymi, niemniej ich spadkobiercy pozostawili po sobie stylowe rezydencje, które do dzisiaj są ozdobą centrum Łodzi.

Bliscy pierwszego z nich postawili willę przy ul. Żeromskiego 105 (w pobliżu ul. Kopernika), w której dziś jest przedszkole, zaś potomkowie drugiego zbudowali willę przy ul. Piotrkowskiej 153 (wejście od al. Kościuszki), która przez wiele lat znana była łodzianom jako pałac ślubów, a teraz zajmowana jest przez pracowników Wydziału Budynków i Lokali Urzędu Miasta.

Obie rezydencje różnią się wyglądem, niemniej jest coś co je łączy - zachowane w dobrym stanie witraże. Co przedstawiają? O ile bliscy pana Juliusza postawili na motywy geometryczne, to synowie pana Floriana zapewne lubowali się w mitologii, bowiem w ich domu można spotkać zarówno Hermesa z laską Kaduceusza, jak i młodego Neptuna z trójzębem.

Willa przy ul. Żeromskiego powstała w 1927 roku.

- Obiekt ten to ciekawy przykład przedwojennej architektury modernistycznej, a więc o formach uproszczonych, zawierającej motywy art deco widoczne choćby nad oknami - wyjaśnia prof. Krzysztof Stefański z Uniwersytetu Łódzkiego, wybitny znawca zabytkowej architektury w Łodzi. - Nie wiemy, kto był autorem projektu, ale musiał to być dobrej klasy architekt, niekoniecznie z Łodzi, ale na przykład z Warszawy. Widać, że projektując rezydencję dążył do nadania jej bryle dynamiki i ekspresji.

Na zewnątrz wzrok przyciąga łuk półkolisty nad wejściem, łamany dach mansardowy, małe okna w kształcie rombu, trójkątne naczółki wieńczące elewacje, balkony i taras od południa oraz okazałe, półkoliste, narożne ryzality od północy, które sprawiają, że willa od tej strony wygląda jak warownia.

Juliusz Jarisch słynął z tego, że razem z Gustawem Petrullem był właścicielem fabryki śrub i nitów przy ul. Wodnej. Spółka powstała w 1897 roku i przetrwała do śmierci Gustawa Petrulla w 1916 roku. Jego udziały przeszły z czasem do Juliusza Jarischa, który stał się jedynym właścicielem przedsiębiorstwa.

"Urodzony jako katolik" - pisze Maciej Janik w "Księdze fabryk Łodzi" - "zmienił swoje wyznanie po ślubie w 1900 roku z ewangeliczką Klarą Daube, córką łódzkiego przemysłowca Adolfa. W sporządzonym wówczas akcie małżeństwa wyraźnie zaznaczono, że proboszcz katolickiej parafii św. Krzyża odmówił ogłoszenia zapowiedzi w swoim kościele".

Juliusz Jarisch zmarł w 1921 roku i od tej pory rządy w fabryce objęła wdowa - Klara Jarisch (obywatelka Czech). To ona utworzyła spółkę akcyjną Spadkobiercy Juliusza Jarischa. Fabryka Śrub, Okuć i Wyrobów Tłoczonych, w której - razem z córką Hiltrudą - miała większościowy pakiet akcji: 2,5 tys. spośród 3 tys. Ponadto była jednym z dyrektorów, zaś w zarządzie firmy znaleźli się: mąż Hiltrudy - Jerzy Linnert oraz dwaj znani fabrykanci - Adolf Daube i Teodor Steigert. Fabryka produkowała m.in. śruby i podkładki dla potrzeb łódzkich tramwajów.
O dobrej kondycji spółki świadczy to, że w 1937 roku - jak podaje Witold Kowalski w "Leksykonie łódzkich fabryk" - roczna sprzedaż wynosiła 730 tys. zł, zaś swoje filie miała w Poznaniu, Warszawie i Bydgoszczy.

Po drugiej wojnie światowej fabrykę przekształcono w Zakłady Wyrobów Metalowych "Wizamet". W latach 70. wyburzono stare obiekty i postawiono nowe, w których powstała wytwórnia żyletek i maszynek do golenia oparta o nowoczesne rozwiązania firmy Gilette, która po 1989 roku przejęła przedsiębiorstwo.

Wszystko wskazuje na to, że zaradna i pomysłowa Klara Jarisch, razem z córką i zięciem, wybudowała rezydencję, która w rękach rodziny pozostała do drugiej wojny światowej.

W latach 1945-46 mieszkał w niej ówczesny prezydent Łodzi - Kazimierz Mijal, postać nietuzinkowa i dość groteskowa w dziejach komunizmu nad Wisłą. Jako adherent Bieruta i adwersarz Gomułki głosił pochwałę twardego i czystego marksizmu, za którym była już tylko ściana. To właśnie on w latach 60. - uważając, że towarzysz "Wiesław" zdradził ideały proletariatu - założył podziemną Komunistyczną Partię Polski, po czym nielegalnie wyjechał do Albanii. Stamtąd - poprzez Radio Tirana - nadawał do Polski audycje, w których chwalił komunizm spod znaku Mao Tse-tunga. Nic więc dziwnego, że w końcu lat 70. wylądował w Chinach Ludowych, skąd po kilku latach potajemnie powrócił do PRL.

W marcu 1947 roku władze Łodzi przekazały willę - jako porzucone mienie poniemieckie - wydziałowi oświaty magistratu na zorganizowanie w niej przedszkola. I tak jest do dzisiaj.

- To piękna willa, która ma swój klimat, dlatego robię wszystko, aby stopniowo ją odnawiać - zapewnia Lidia Sokalska, dyrektor Przedszkola Miejskiego nr 23. - Nie ukrywam, że dzieje rezydencji są dość tajemnicze, bowiem na jej temat jest bardzo mało informacji.

Z dawnych dekoracji zachowało się siedem witraży geometrycznych, które można oglądać w klatce schodowej i w łazience. Ale nie tylko one przetrwały.

- Wciąż możemy podziwiać stiuki na suficie - cieszy się dyrektor Sokalska - trzy piece kaflowe, w tym jeden niezwykle efektowny, a także wspaniały kredens w sali na piętrze ozdobionymi motywami kwiatowo-roślinnymi. Mamy także różne pamiątki, jak na przykład wieko od bańki na mleko z napisem "Chleba naszego daj nam dzisiaj". Kiedyś najpewniej, razem z bańką, znajdowało się w kuchni, a teraz jest przechowywane na poddaszu, na którym zachowały się oryginalne słupy drewniane podpierające dach.

Dach willi jest po remoncie i tylko elewacje czekają na odnowienie. Podobnego problemu nie ma rezydencja przy ul. Piotrkowskiej, bowiem jej ściany zostały starannie wyremontowane.
Jest za to inny kłopot. Przy wejściu zwiedzającego witają dwie tabliczki z informacją o obiekcie zabytkowym. Z pierwszej wynika, że jest to willa Floriana Jarischa zbudowana w 1892 roku według projektu znakomitego architekta Gustawa Landau-Gutentegera, a z drugiej, że jest to willa austriackich przemysłowców wzniesiona w latach 1923-25. Prawdziwy galimatias.
O pomoc w wyjaśnieniu tej zagadki zwróciliśmy się do senatora Ryszarda Bonisławskiego, wytrawnego znawcy dawnej Łodzi. Z jego ustaleń wynika, że w 1892 Florian Jarisch, właściciel firmy włókienniczej, zbudował kamienicę od strony ul. Piotrkowskiej, natomiast w 1925 roku jego synowie - po śmierci ojca w 1916 roku - postawili stylową willę od strony al. Kościuszki. W czasach PRL między rezydencją a kamienicą pojawił się łącznik zbudowany na potrzeby archiwum USC.

Ozdobą willi Jarischów są dwie loggie z lewej strony i okazałe schody z prawej prowadzące na parter i piętro. Pośrodku mamy wykusz półkolisty z wąskimi oknami, nad którym wznosi się wieżyczka, a także podwójne półkolumny między oknami na parterze i na piętrze. Dodatkową ozdobą są stylowe latarnie zawieszone zarówno przed wejściem, jak i na dziedzińcu (między willą a łącznikiem), którego niezwykły klimat tworzy pnący się po murach winobluszcz.

Kolejne atrakcje kryją wnętrza rezydencji. Z dawnych dekoracji i wyposażenia przetrwały kasetony i piękne sztukaterie roślinne na suficie, marmurowy kominek z dwiema parami kolumn, przejście między pokojami w stylu mauretańskim i ciekawe witraże, na których można zobaczyć m.in. sowę, pająka, koguta, wspomniane postacie mitologiczne oraz liście i tajemnicze kwiaty ogrodowe podobne do aksamitek.

Zachowały się też dwa sejfy: duży i mały, który swego czasu odkrył Ryszard Bonisławski. Ukryty był w dawnej sypialni za szafą z lustrem i najpewniej był miejscem przechowywania cennych precjozów przez panią domu.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki