W państwowym skarbcu pieniędzy od tego nie przybędzie, bo zatrudnieni w ww. dziedzinach gospodarki narodowej podatku nie płacą, ale dzięki temu sprytnemu manewrowi obniży się w procentach dług publiczny Polski. Teraz jest rwanie włosów, że będziemy drugą Grecją, bo oficjalne zadłużenie wynosi 55 proc., nie licząc długów zamiecionych pod dywan. A tak dzięki UE procentowy wskaźnik zadłużenia spadnie, bo Rostowski doliczy do dochodów państwa wyimaginowane dochody z prostytucji, przemytu, narkotyków.
To dobra strona wynalazku Unii Europejskiej, która nakazuje doliczać do dochodów państwa nieznane i nieopodatkowane dochody pań lekkich obyczajów i ich alfonsów tudzież reszty. Zła jest taka, że od "powiększonych" tym sposobem dochodów państwa trzeba będzie płacić większą składkę do unijnego budżetu; przecież unijne nieroby, łącznie z europosłami, muszą z czegoś żyć. I to dobrze!
Jakich kolejnych rozporządzeń możemy się spodziewać, kiedy już nie da się podnosić dochodów z pomocą prostytutek i ich alfonsów? Na przykład Unia każe państwom wliczyć do swych dochodów honoraria morderców na zlecenie. I znowu się poprawi.
Jerzy Witaszczyk
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?