Na ten dzień czekali w Łodzi wszyscy: Hanna Zdanowska, PO, jej sympatycy z KOD, wyborcy, także wyborcy i politycy PiS, a także kontrkandydaci Zdanowskiej.
Na środę 11 października wojewoda łódzki, prof. Zbigniewa Rau zaplanował wystąpienie w sprawie sytuacji prawnej prezydent Zdanowskiej, która od 27 września jest osobą karaną, ma prawomocny wyrok 20 tys. zł grzywny za poświadczenie nieprawdy. Cały paradoks polega tym, że na start w wyborach, mimo kary grzywny, zezwala jej Kodeks wyborczy, natomiast w przypadku zwycięstwa w wyborach, objęcia stanowiska zabrania jej ustawa o pracownikach samorządowych, wedle której nie mogą takimi być skazani prawomocnie za przestępstwa świadome ścigane z urzędu.
Od dnia ogłoszenia wyroku w Łodzi trwa wojna na opinie prawne: PO przedstawia ekspertyzy wedle których jeśli prezydent Zdanowska ma prawo wybieralności, to może objąć urząd. PiS odwrotnie: nie ma żadnej kolizji ustaw, Zdanowska jest przestępcą, a przestępca prezydentem być nie może. W środę, 17 października, mieliśmy poznać stanowisko wojewody w sprawie prezydent Łodzi, a na ponad godzinę przed jego konferencją pod urzędem wojewódzkim zaczęli się gromadzić kandydaci na radnych z komitetu Zdanowskiej i jej sympatycy z KOD, większość z podniesionymi w górę kartonikami opatrzonymi napisami #MuremZaHanką. Cały czas mówiono o "PiSowskim zamachu stanu" w Łodzi.