Łódź przez weekend będzie politycznym centrum Polski, bo medialny przekaz będzie walczyć tu zarówno opozycja jak i PiS. Kampania w regionie na miesiąc przed wyborami mocno przyspiesza, tyle, że opozycja wytraca impet absurdalnymi wpadkami, a PiS po cichutku pracuje z wyborcami w terenie wspierany kolejnymi obietnicami rządu.

W piątek zaczęły się Igrzyska Wolności, od czasów zwycięstwa PiS, a potem wizyty Donalda Tuska, kultowa impreza antyrządowych mediów i opozycji, a twarzą tegorocznej edycji jest najbardziej zawzięty antagonista PiS, Lech Wałęsa. Ale ofensywę przypuści w Łodzi także PiS i Jarosław Kaczyński, bo akurat na sobotę zaplanowano tu konwencję tematyczną partii rządzącej. Ta zadziwiająca koincydencja czasu i miejsca spotkania ma swoją historię. Wiosną łódzki PiS podnosił, że opozycja zrobi sobie w Łodzi kampanię wyborczą na koszt podatnika, bo akurat Rada Miejska większością PO, SLD i N zasiliła budżet Igrzysk sumą 400 tys. zł, a Fundacja Liberte, organizator Igrzysk, przeniósł imprezę z listopada na wrzesień, cztery tygodnie przed wyborami. Teraz w PiS uznano, że warto zrobić imprezie opozycji przeciwwagę i zawalczyć o przekaz medialny z Łodzi, gdy zjedzie tu opozycja.

CZYTAJ DALEJ >>>>

Oczywiście w PiS tej zależności nikt nie potwierdza, natomiast w mediach narodowych niektórzy politycy PiS mówiąc o konwencji w Łodzi, niepytani o Igrzyska, sami zaczęli o nich wspominać, nazywając „igrzyskami hejtu”. Leszek Jażdżewski z Fundacji Liberte na Twitterze wspomniał, że PiS usiłuje przykryć Igrzyska swoją konwencją, i w swoim stylu dodał, że jego impreza zaleje PiS miłością i wolnością. Jażdżewski zresztą zaprosił Kaczyńskiego na Igrzyska, które w tym roku przebiegną pod hasłem „Jak zwyciężają demokracje?”, ale sekretariat PiS zaproszenie zignorował, choć nie było ono wcale żartem. PiS w kampanii zresztą mocno inwestuje w Łódź i region wizytami swoich najważniejszych oficjeli, bo byli tu ostatnio i wicepremier Jacek Sasin, i premier Mateusz Morawiecki, a teraz przyjedzie Kaczyński. Z opozycji gościł w Łodzi ostatnio tylko Grzegorz Schetyna, ale o wizycie tej chciałby jak najszybciej zapomnieć.

Po poniedziałkowej prezentacji łódzkiej listy Koalicji Obywatelskiej najczęściej padające komentarze to te w stylu „Nawet TVN nie wytrzymał i przerwał transmisję na żywo”. Bo jako żywo prezentacja przypominała najbardziej absurdalne skecze Monty Pythona, tyle, że spontaniczne i niewyreżyserowane. Artur Dunin, poseł, polityk doświadczony i kandydat na senatora, który tę prezentację prowadził, mylił nie tylko numery kandydatów na liście, ale i wciąż przekręcał ich nazwiska. Ten akurat fragment stał się hitem internetu, widziała go cała Polska, ale paradoksalnie na własne oczy nie mieli szansy zobaczyć niektórzy łódzcy dziennikarze. Rozesłano zaproszenie na 14.45, ale ten kto przyszedł 10 minut przed czasem i tak był spóźniony, bo zaczęto wcześniej. Po prostu perfekcyjna amatorszczyzna sztabowców KO. Schetyna przyglądał się temu ze swym zawodowym uśmiechem, ale potem trudno było nie zauważyć, jak go powoli zaczyna go trafiać szlag. Wywiad z Radiem Łódź przerwał zirytowany pytaniem o rezygnację Elżbiety Radziszewskiej, a wcześniej dziennikarze wcale go nie pytali o potęgę łódzkiej listy KO, ale jak skomentuje fakt, że Hanna Zdanowska, szefowa regionu łódzkiego PO, poparła nie tylko listę Koalicji Obywatelskiej, ale także Lewicy z Tomaszem Trelą (SLD) na czele. Schetyna stwierdził, że nie będzie Zdanowskiej dyktował, kogo ma popierać, tym bardziej, że chodziło o jej wiceprezydenta, ale to tylko gra z mediami, bo przecież wcześniej wypchnął SLD z koalicji, którą sam stworzył na wybory europejskie.

Ciąg dalszy artykułu na kolejnych slajdach galerii zdjęć.