Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybory parlamentarne 2015 r. PO 30 proc.? Tak, do spółki z Petru

Marcin Darda
ANDRZEJ BANAS / POLSKA PRESS
Z doktorem Jarosławem Flisem, socjologiem z Uniwersytetu Jagiellońskiego, rozmawia Marcin Darda.

Na dwa tygodnie przed wyborami mamy sondaże, według których PiS balansuje na granicy większości parlamentarnej, a Platforma gdzieś między 17 a 24 procent. Te wyniki się ustabilizują, czy do samej ciszy wyborczej będziemy obserwować taki rozrzut?

Normalnie to powinno być tak, że jeśli zwycięska partia ma 40 procent, to druga w wyścigu ma około 30 procent, ponieważ następuje integracja. Ale nie jest to twarda reguła, wystarczy przypomnieć 2001 r., gdy nastąpiła dezintegracja Akcji Wyborczej Solidarność i zanim nowe siły okrzepły, to się podzieliły. Zatem może być tak, że Nowoczesna Ryszarda Petru na spółkę z PO sięgnie po te 30 procent, czyli tyle, ile miało PiS, gdy PO miała 40 procent.

Zapowiadana przez media debata coś może w tych wynikach zmienić?

Debata zawsze podgrzewa atmosferę, może zatem dojść do polaryzacji i jakiegoś ewentualnego wahnięcia. Teoretycznie jest potencjał na to, aczkolwiek taka sytuacja, że zwycięzca do drugiego na mecie ma się jak cztery do trzech, to byłby to raczej zgodny rachunek prawdopodobieństwa przy tej liczbie partii. Aczkolwiek kto będzie rządził i w jakiej konstelacji, będzie zależało od tego, co jest na końcu tego ogona.

Czyli od tego, które partie z najniższymi sondażowymi wynikami dostaną się ostatecznie do Sejmu?

Tak, dokładnie od tego, które z tych komitetów przekroczą ten próg wyborczy, choć oczywiście Zjednoczona Lewica ma ten próg podwyższony do 8 procent jako komitet wyborczy koalicji. Chodzi o cztery partie, które oscylując wokół błędu statystycznego są blisko progu, ale prawdopodobieństwo, że spadną pod ten próg wyborczy zerowe nie jest, a prawdopodobne bardzo jest, że jedna z nich pod próg spadnie z pewnością. Tak wskazuje ta sondażowa logika. Z drugiej jednak strony, wybory parlamentarne z 2011 roku pokazały, że jak drugi osłabł, to wówczas się okazało, że jest miejsce dla pięciu partii, pewności zatem nie ma żadnej. Jest jeszcze sporo niewiadomych. Wszystko zatem będzie zależeć od kreatywności, pomysłów i determinacji na ostatniej prostej kampanii oraz oczywiście od wpadek. Co tu dużo mówić... Nieprzewidziane wydarzenia są zawsze napędem w kampanii, szczególnie na jej finiszu.

A współrządzące Polską PSL? Ludowcy są trochę przerażeni, bo tak wysokie poparcie dla PiS oznacza niższe dla nich na wsi. Pytanie, czy ugrają coś w miastach? Bo na przykład w Łodzi mają na jedynce listy byłego komendanta głównego policji, na dwójce posła Johna Godsona, a listę zamyka znany przedsiębiorca, na dodatek kojarzony z PO.

Być może część wyborców zawiedzionych Platformą uzna, że taki wybór jest sposobem na pokazanie PO żółtej kartki, a poseł Godson wywodzi się przecież z PO. Poza tym mógłby to być element stabilizujący scenę polityczną, bo nawet jeśli wahadło wychyliłoby się w drugą stronę, choć nie aż tak daleko, ale wystarczająco, by PiS musiałoby dopraszać ludowców do koalicji, to kto wie. Byłby to jakiś bufor dla czegoś, co nazwałbym gwałtownością zmiany. Inny problem jest taki, że okręg łódzki jest mały, a to oznacza, że żeby zdobyć tam mandat, trzeba osiągnąć wynik 10-procentowy. To naprawdę nie jest mało, szczególnie dla partii, która w metropoliach osiąga słabe wyniki. Z drugiej strony są przypadki poselskich transferów, jak choćby Jacka Tomczaka (z PiS via Polska Jest Najważniejsza do PO - red.), który w Poznaniu przyciągnął 7 tysięcy wyborców, i to zdaje się, że nie tego wiernego elektoratu Platformy, tylko elektoratu innego. Zatem, kto wie, czy akurat poseł Godson w Łodzi także nie przyciągnie do listy ludowców jakichś swoich zagorzałych zwolenników, choćby tych z wyborów prezydenta Łodzi. Aż tak mało ich nie było (9 tys. głosów, czwarty wynik w ubiegłorocznych wyborach prezydenta Łodzi - przyp. red.), zatem nic tu nie jest przesądzone, a sytuacja, w której John Godson zostaje posłem PSL nie w wyniku transferu, a wyboru i to w dużym mieście, bez wątpienia dodałaby kolorytu polskiemu parlamentowi. Byłby to urokliwy gambit, a gdybym mieszkał w Łodzi, to chyba sam bym tak zagłosował dla samej rozróby (śmiech).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki