Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybory prezydenckie 2015. Nie będzie w tym roku nowego Tymińskiego

rozm. Piotr Brzózka
Krzysztof Szymczak
Z dr. Jackiem Reginia-Zacharskim, politologiem z UŁ, rozmawia Piotr Brzózka.

Kampania prezydencka przyniosła kolejny wysyp kandydatów egzotycznych i antysystemowych, choć wielu nie zebrało 100 tys. podpisów. Zawsze w takich przypadkach przypomina się jedyny sukces tego typu postaci - II tura Stana Tymińskiego w 1990 r. Tyle że o jego wyniku nie zdecydowało jedynie magnetyzujące spojrzenie i tajemnicza teczka. Specyficzne były też okoliczności.

Stan Tymiński miał bardzo sprzyjający grunt. Wydawało się, że do ostatecznego starcia dojdzie między kandydatami obozu solidarnościowego. Ludzie, którzy w latach 80. byli kojarzeni jako idący ramię w ramię, czyli Tadeusz Mazowiecki i Lech Wałęsa, starli się i w kampanii i przed kampanią w naprawdę bezpardonowej walce. I nie mówię o samym tonie kampanii. Dziś mówimy o podziale Polski na racjonalną i radykalną, 5 lat temu na liberalną i solidarną, ale pierwszy podział w obozie postsolidarnościowym dokonał się właśnie 25 lat temu. Ten obóz pękł i zaczął walczyć między sobą. Ludzie, którzy się ze sobą przyjaźnili, nagle przestawali się do siebie odzywać, bo jeden był zwolennikiem Mazowieckiego, a drugi Wałęsy. Przysłowie podpowiada, że tam, gdzie dwóch się bije, trzeci korzysta. Walka tamtej dwójki stworzyła szansę Tymińskiemu, choć nawet nie bardzo było wiadomo, co to za oferta. Nie był kojarzony z żadną stroną, choć pojawiały się głosy, że jest człowiekiem służb. Wejście Tymińskiego do II tury z Wałęsą to był ogromny sukces.

15 lat później Andrzejowi Lepperowi udało się zająć 3 miejsce z poparciem 15 proc. i też był to pewien sukces. Czy jest możliwe powtórzenie choćby tego wyniku przez któregoś z antysystemowych kandydatów w 2015 roku?

Tylko co to znaczy antysystemowy? Obawiam się tego określenia, bo to łatka, co do której trudno znaleźć desygnat. Bo tak naprawdę jedynym kandydatem systemowym jest urzędujący prezydent, który kandyduje na II kadencję. System jest zmieniany, gdy zmienia się choćby jeden z jego elementów. Proszę zwrócić uwagę, co mówi Andrzej Duda. Przecież nie twierdzi, że kiedy wygra, wszystko zostanie na swoim miejscu. Więc w pewnym sensie i on jest antysystemowy. Czy Lepper był antysystemowy? Na pewno jego kampania nie była jednowymiarowa. Ocenianie Leppera w kategoriach zwierzęcia politycznego, posługującego się wyłącznie instynktem, byłoby spłyceniem. Lepper wyczuwał wielkie pokłady niezadowolenia społecznego, pozycjonował się jako kandydat buntu, gniewu. Ale on też przeszedł potężną metamorfozę, w kampanii świetnie już czuł się w garniturze. Faktem jest, że nie był przedstawicielem mainstreamowej partii, ale przecież w efekcie taką partię mu się udało stworzyć.

W 2015 roku zwracamy uwagę na dwa nazwiska. Paweł Kukiz i Janusz Korwin-Mikke....

Ten drugi już osiągnął sukces. Został europosłem. Udało mu się zrobić rzecz trudną, bo zaczyna dysponować pewnymi zalążkami struktur partyjnych. W latach 90. to był rasowy happener, ale dziś umieszczenie go w tej szufladzie byłoby niewłaściwe. Jednak najciekawszą postacią tych wyborów jest Paweł Kukiz. Wzrost Kukiza jest najbardziej zauważalny, bo pojawił się jako trybun ludowy. Przy całej masie zastrzeżeń, to powtórzenie kariery Andrzeja Leppera. Kukiz gros swoich sukcesów zawdzięcza wejściu w niszę informacyjną, słabo wykorzystywaną przez innych - internet. Tam przechodzą rzeczy trudne do przepchnięcia w tradycyjnych mediach. Brutalne, łamiące konwenanse. To, że jest w czołowej czwórce sondaży, daje mu kapitał. Pytanie, czy jemu się uda zbudować jakiś ruch? Programowo zamknął się w jednym sektorze, skupia się na jednomandatowych okręgach wyborczych. Ta oferta jest zbyt uboga, żeby stworzyć partię czy ruch odgrywający istotną rolę w jesiennych wyborach parlamentarnych.

Przy casusie Tymińskiego mówił Pan o zmęczeniu wojną na górze. Dziś też Polacy mogą być zmęczeniu wojną między dwoma odłamami obozu postsolidarnościowego, a jednak potencjalny sukces Kukiza czy Mikkego nie będzie zapewne niczym więcej, jak zdobyciem kilku lub kilkunastu procent. Dlaczego ten trzeci nie skorzysta?

Dlatego, że mówienie o tym, że Polska znajduje się w uścisku dwóch walczących gigantów, czyli PO i PIS, jest tezą nieprawdziwą i lansowaną głównie przez Platformę już od 2005 r. To była sprawa marketingowa, która trochę wymknęła się spod kontroli i żyje własnym życiem. Więc niezmieniające układu wyniki takich osób, jak Korwin-Mikkego czy Kukiza, wynikają z tego, że zniechęcenie walką PO i PiS nie posiada głębokiego zakorzenienia w świadomości elektoratu.

Mamy w tych wyborach jeszcze kandydatkę, którą na początku mogliśmy nazwać egzotyczno--estetyczną, a która usiłuje lansować się na antysystemową. Deklaruje, że napisze prawo od nowa, tylko czemu ludzie tego nie kupują?

Magdalena Ogórek jest kandydaturą nie wiadomo jaką. Pojawiła się nagle. Jesteśmy przyzwyczajeni, że jeśli SLD wyłania swojego kandydata, to jest posunięcie wynikające z przesunięć frakcyjnych wewnątrz partii. Czy Miller, czy Olejniczak, czy Napieralski - to pierwszy świecznik. A teraz mamy zachowanie SLD, które nie mieści się w żadnych wzorcach. Początek kampanii też był dziwaczny. Magdalena Ogórek stała się kandydatką, którą się tylko pokazuje, a która lepiej, żeby nie mówiła. To wręcz ocierało się o samobójstwo. A kiedy Ogórek zaczęła mówić, okazało się, że wszystko co mówi wcale nie jest nierozsądne, ale cóż z tego...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki