Na procesie w sprawie wybuchu w bloku przy ul. Przemysłowej zeznawali świadkowie: 85-letnia lokatorka Sabina A. i 40-letni strażak Marcin S.
Sabina A. to sąsiadka Marii N., w której mieszkaniu doszło do eksplozji 15 grudnia 2017 r. Tego dnia pani Maria leżała w przedpokoju, gdyż przewróciła się, doznała poważnego urazu i nie mogła się podnieść. Dlatego sąsiedzi wezwali policjantów i strażaków, którzy weszli przez balkon, otworzyli drzwi i wezwali karetkę pogotowia do gospodyni. Ponadto zaczęli rozglądać się po mieszkaniu, w którym było pełno czerwonego fosforu i chloranu potasu, które stanowią mieszaninę wybuchową. Jeden z policjantów podniósł wazonik z taką mieszaniną i wtedy doszło do eksplozji.
- Po wybuchu jeden ze strażaków, cały zalany krwią, wpadł do mnie do kuchni i pociągnął mnie za sobą na korytarz. Wychodząc zauważyłam, że inny mundurowy leżał w dużym pokoju na podłodze - zeznała sąsiadka Sabina A.
- Nagle usłyszałem huk i zobaczyłem błysk. W pokoju ujrzałem policjanta leżącego na podłodze i naszego dowódcę, który też musiał upaść po wybuchu, bo właśnie wstawał i krzyczał, aby uciekać. Ja i policjantka zaczęliśmy wzywać pomocy. Policjanta, który leżał na podłodze, wyprowadziliśmy, a gospodynię wynieśliśmy na korytarz - oznajmił Marcin S. Wybuch zranił dwóch strażaków i dwoje policjantów, w tym dwie osoby ciężko. W sprawie tej zatrzymano dwóch 41-latków, Roberta N. i Piotra K., którym prokuratura zarzuciła produkowanie materiałów wybuchowych, handlowanie nimi w internecie i narażenie lokatorów kamienicy na utratę zdrowia lub życia. Pierwszemu z nich grozi do 15, drugiemu do 8 lat więzienia. Zostali aresztowani, na rozprawy dowożeni są z zakładu karnego.
