Mikołaj B. został powołany jako świadek obrony, dlatego serię pytań zadała mu adwokat Maria Janik. Odpowiadając na nie Mikołaj B. zeznał, że 14 września 2012 r., gdy po zajezdni u zbiegu ul. Dąbrowskiego i Kilińskiego została sterta gruzu, był na miejscu zdarzenia.
- Miałem dopilnować rozbiórki zajezdni. Na miejscu byłem około dwóch godzin - do godz. 15.30, gdy prace rozbiórkowe zostały zakończone. Pracowała tam jedna koparka - oznajmił Mikołaj B. Dodał, że oskarżonego nie było na miejscu rozbiórki.
Zajezdnia z lat 20. XX wieku z elementami stylu art deco była w ewidencji zabytków, co oznacza, że miała opiekę prawną i nie można jej było rozebrać bez zgody służb konserwatorskich, które wpisały obiekt do rejestru zabytków. Ale sąd uchylił tę decyzję i do tego nawiązał świadek.
- Wiem, że wyrok sądu w Warszawie uchylił wpis do rejestru zabytków. Nie wiem z jakich powodów to uczynił. Stan obiektu na 14 września 2012 r. był taki, że nie było dachu, który został rozebrany po pożarze - wyjaśnił Mikołaj B.
Podczas rozprawy nie obeszło się bez zgrzytu, gdyż do sądu nie dotarła dokumentacja w tej sprawie z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Łodzi. Sędzia Grzegorz Gułajewski nie ukrywał zaskoczenia, bo szef tego urzędu na początku procesu obiecał pełną współpracę. Sędzia nawet się zastanawiał, czy w tej sytuacji nie nałożyć kary porządkowej (może ona wynosić do 10 tys. zł), ale zrezygnował z tego mając nadzieję, że na kolejną rozprawę 17 marca dokumenty dotrą do gmachu Sądzie Rejonowym Łódź Widzew.
I tak się stanie, bowiem jak nas zapewnił wojewódzki konserwator zabytków Wojciech Szygendowski, dokumenty są już spakowane.
Za zburzenie zajezdni Romanowi B. grozi do dwóch lat więzienia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?