Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wychowuje cudze dziecko. Prokurator nie pozwala mu zrzec się ojcostwa

Agnieszka Jasińska
Bartek chce zacząć nowe życie, jeszcze raz się ożenić, mieć własne dzieci, zapomnieć o tym, co go spotkało. Nie może...
Bartek chce zacząć nowe życie, jeszcze raz się ożenić, mieć własne dzieci, zapomnieć o tym, co go spotkało. Nie może... 123RF
30-letni piotrkowianin, który nagle dowiedział się, że od trzech lat wychowuje nie swoją córkę, zerwał kontakty z żoną i chce zrzec się ojcostwa. Prokurator się na to nie godzi, a odmowę uzasadnia dobrem dziecka.

To, co wydarzyło się w życiu Bartka*, przypomina scenariusz brazylijskiej telenoweli. Pięć lat temu miał żonę i córkę. Kiedy urodziła się Lidka, zajmował się nią najlepiej, jak potrafił. Kąpał, przewijał, przytulał. Dziś Bartek wie, że to nie jest jego córka. Został oszukany.

Bartkowi zawalił się cały świat. Słowo córka nawet nie przechodzi mu przez gardło. Chciałby odciąć wszystko grubą kreską i zacząć nowe życie. Nie jest to jednak takie proste. Nie może ani się rozwieść, ani zaprzeczyć ojcostwa.

Bartek poznał Martę* w Boże Narodzenie, na dyskotece. To było prawie sześć lat temu. Oboje pochodzą z okolic Piotrkowa. Coś zaiskrzyło. Umówili się na kolejną dyskotekę. Na sylwestra Marta zaprosiła Bartka do siebie. Poszli do łóżka.

- Po dwóch tygodniach Marta powiedziała mi, że jest w ciąży. Ja się poczułem do odpowiedzialności. Postanowiliśmy wziąć ślub - opowiada Bartek. - Nie wyobrażałem sobie, by postąpić inaczej. Miałem zostać ojcem, musiałem założyć rodzinę.

Urodziła się kilka tygodni za wcześnie

Był ślub kościelny, wesele, wszystko tak jak trzeba. W kwietniu 2008 roku Bartek i Marta zostali małżeństwem.

- Pierwsze sygnały, że coś jest nie tak, były tuż przed ślubem. Koleżanka Marty martwiła się, że jakiś mężczyzna może przyjść na ślub. Słyszałem jak rozmawiały. Ale wtedy nic nie podejrzewałem. Marta przysięgała, że to moje dziecko. Wierzyłem jej - mówi Bartek. - Czekaliśmy na narodziny dziecka.

Młode małżeństwo zamieszkało u rodziców Marty.

- Pamiętam, jak pewnego dnia ojczym mojej żony wspomniał o jakimś mężczyźnie, który przychodził do niej przede mną - wspomina Bartek. - Ale nie sądziłem, że to może mieć jakieś znaczenie.

Lidka* urodziła się na początku września.

- Żona wytłumaczyła mi, że urodziła przedwcześnie. To wzbudziło moje pierwsze poważne podejrzenia. Jednak ona zaczęła wtedy przysięgać na grób ojca, że to moje dziecko - mówi Bartek. - Uwierzyłem jej, ale od tamtego czasu zacząłem mieć coraz poważniejsze wątpliwości.

Bartek zajmował się córką, jak umiał najlepiej. Opiekował się nią, kąpał, przewijał. Dziewczynka rosła zdrowo.

- Przyglądałem się córce i nie widziałem żadnego podobieństwa do mnie. Wątpliwości rosły. Chciałem o nich powiedzieć swoim rodzicom, ale nie wiedziałem jak - wspomina Bartek. - Zwierzyłem się koledze. Ten doradzał mi zrobienie badań DNA. Ja wciąż nie wiedziałem co myśleć, co robić.

Ojcostwo na wacikach ze śliną

Kiedy Lidka skończyła dwa latka, Bartek znalazł dokumentację medyczną żony z czasu, kiedy była w ciąży.

- To było przez przypadek. Robiłem porządki w szafie. Przeczytałem, że Lidka urodziła się w 40 tygodniu ciąży. Policzyłem tygodnie i okazało się, że mała została poczęta w czasie, kiedy żona mnie jeszcze nie znała. Nogi się pode mną ugięły - opowiada Bartek. - Spakowałem się wtedy i wyprowadziłem z domu. Żona cały czas zapewniała, że to moje dziecko. Już jej nie chciałem wierzyć.

Bartek powiedział swoim rodzicom, że Lidka może nie być jego córką.

- Rodzice na początku mówili mi, żeby nie niszczyć rodziny. Ja jednak czułem się oszukany - opowiada Bartek. - Żona mnie okłamała. Jak wyprowadziłem się z domu, cały czas płaciłem po kilkaset złotych miesięcznie na dziecko. Nie miałem stuprocentowej pewności, że nie jest moje.

Bartek zdecydował się na przeprowadzenie badań DNA. Tylko tak mógł poznać prawdę.

- Zrobiłem to po kryjomu. Bałem się, że jak żona dowie się, że chcę przeprowadzić badania, to zrobi wszystko, by mi to uniemożliwić - podkreśla Bartek. - Wziąłem Lidkę do siebie. Zabrałem ją na badanie. Na wacikach dałem wymaz jej śliny i mój. Te waciki miały zadecydować o moim życiu.

Zadzwonił telefon - to nie było moje dziecko

Bartek czekał dwa tygodnie na wyniki.

- Zaznaczyłem, że można się ze mną skontaktować i listownie i telefonicznie. Najpierw był telefon. Usłyszałem, że Lidka nie jest moim dzieckiem. Czułem, że tak będzie, ale wreszcie miałem pewność. Potem wyniki badań przyszły pocztą - opowiada Bartek. - Powiedziałem rodzicom o wynikach. Potem spotkałem się z żoną. Powiedziałem jej o badaniach. Ona nie chciała w to uwierzyć. Nadal twierdziła, że Lidka jest moją córką. Pierwsze badanie kosztowało mnie 1250 zł. Jednak w takiej sytuacji zdecydowałem, że zrobię kolejne, sądowe i droższe - za 1600 zł. Żeby żona już więcej nie kłamała.

Tym razem wymaz pobrano również od matki. Na wypadek, gdyby na przykład zamieniono dzieci w szpitalu. I tym razem również wyniki nie pozostawiały żadnych wątpliwości. Marta jednak, wbrew wszystkiemu, wciąż twierdziła, że to Bartek jest ojcem Lidki. Mówiła, że nie wie dlaczego wyniki pokazują co innego. Zaprzeczyła też, że w tym czasie współżyła z kimś innym.

Bartek wystąpił do prokuratury w Piotrkowie Trybunalskim z wnioskiem o zaprzeczenie ojcostwa. Taka jest droga formalna.

- Od tamtego czasu przestałem się kontaktować z żoną i jej córką. Od dwóch lat nie utrzymujemy żadnych kontaktów. Nie chcę ich widzieć. Nie rozumiem też, dlaczego miałbym płacić alimenty na cudze dziecko - denerwuje się Bartek. - Nie chcę też, by dziecko żony dziedziczyło po mojej śmierci.
Dla prokuratury wciąż jest ojcem

Według prokuratury, zebrany w sprawie materiał nie daje podstaw do wystąpienia przez prokuraturę z powództwem o zaprzeczenie ojcostwa.

Z pisma z 16 kwietnia 2012 r. Prokuratury Rejonowej w Piotrkowie Trybunalskim wynika, że zaprzeczenie ojcostwa prowadzi do niekorzystnej dla dziecka sytuacji. W akcie urodzenia dziewczynki wpisany byłby ojciec nieznany.

"Taka sytuacja, z punktu widzenia interesów dziecka oraz naczelnej zasady prawa rodzinnego i opiekuńczego, jaką jest dbanie w pierwszej kolejności o dobro dziecka, jest niedopuszczalna" - czytamy w dokumencie przygotowanym przez prokuraturę.

W czasie, kiedy Bartek poszedł do prokuratury, Marta wniosła do Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim pozew o rozwód bez orzekania o winie. Wnioskowała w nim o powierzenie zarówno jej, jak i Bartkowi wykonywania władzy rodzicielskiej nad Lidką oraz o zasądzenie od męża 500 zł alimentów miesięcznie, płatnych z góry, do jej rąk.

Bartek nie może zrozumieć stanowiska prokuratury.

- Nie utrzymuję żadnych kontaktów z Lidką. To dla mnie obce dziecko. Nigdy nie zapomnę tego, jak jej matka chciała mnie wykorzystać - mówi Bartek. - Nie mogę się też rozwieść. Gdyby tak się stało, wówczas sąd zasądziłby mi alimenty. Chcę zacząć życie od początku, jeszcze raz się ożenić, mieć własne dzieci. Dlaczego mi się to uniemożliwia?

Bartkowi bardzo zależy na rozwodzie, ale najpierw chce zamknąć sprawę ojcostwa. Alimenty musiałby płacić aż do momentu, kiedy Lidka się usamodzielni. 500 zł to dla niego dużo pieniędzy. Pracuje fizycznie, liczy się dla niego każdy grosz.

- Wcześniej tylko ja utrzymywałem żonę i Lidkę. Wystarczy - mówi Bartek.

Nie miał możliwości zareagować na czas

Mężczyznę reprezentuje mecenas Maria Wentlandt-Walkiewicz.

- Bartek nie utrzymuje kontaktów z córką, nie jest jej biologicznym ojcem, nie kocha jej. Powinno mu się umożliwić formalne rozwiązanie sprawy. Kobieta wiedząc, że nie jest z nim w ciąży, zaciągnęła go do ołtarza. Oszukała go. Gdyby Bartek wystąpił o zaprzeczenie ojcostwa w ciągu 6 miesięcy od dnia, w którym dowiedział się o urodzeniu dziecka, sprawa wyglądałaby inaczej. Nie miał jednak takiej możliwości. Żona okłamywała go, doskonale wiedząc, że biologicznym ojcem dziewczynki jest inny mężczyzna - opowiada mecenas Wentlandt-Walkiewicz. - To niesprawiedliwe, żeby Bartek płacił alimenty na dziecko, które nie jest jego, a biologiczny ojciec dziewczynki nie miał żadnych obowiązków.

Są szanse na zmianę prawa

Mecenas Wentlandt-Walkiewicz napisała w sprawie Bartka do rzecznika praw obywatelskich. Niestety, nie poparł on Bartka.

"Przeważającą, nadrzędną wartością w sprawach dotyczących dziecka jest dobro dziecka, ochrona jego interesów. Dobro dziecka przeważa nad zasadą do dążenia do prawdy materialnej, jak i nad interesami rodziców dziecka - czytamy w piśmie z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich z października 2013 roku. - Zasada dobra dziecka, w tym stabilności rodziny, przeważa nad zasadą prawdy materialnej (...). Rzecznik nie widzi interesu dziecka we wnoszeniu powództwa o zaprzeczenie ojcostwa. Jednocześnie uprzejmie informuję, że w Biurze Rzecznika trwają prace nad przygotowaniem wystąpienia generalnego do ministra sprawiedliwości, wskazującego na istniejącą zdaniem Rzecznika, potrzebę wydłużenia terminu na złożenie przez męża matki powództwa o zaprzeczenie ojcostwa bądź zmiany jego charakteru".

Ojców z przymusu jest więcej

Mecenas Wentlandt-Walkiewicz podkreśla, że niestety sytuacja Bartka nie jest odosobniona.

- Prokuratura staje w obronie dziecka nie zwracając uwagi na prawdziwe relacje pomiędzy ojcem a dzieckiem - mówi mecenas. - Ojciec nie chce mieć kontaktu z dzieckiem. Nikt nie może go zmuszać do miłości. Tym bardziej że został oszukany.

Mecenas Wentlandt-Walkiewicz dodaje, że brak zgody prokuratury na wystąpienia z powództwem o zaprzeczenie ojcostwa nie służy dziecku.

- Ani w interesie dziecka, ani w interesie dorosłych nie leży utrzymanie sztucznej więzi pokrewieństwa. Co więcej, interes dziecka wymaga, by jego prawne pochodzenie było zgodne z pochodzeniem biologicznym - podkreśla mecenas. - Trzeba też zwrócić uwagę na ogólny problem: mężczyźni objęci domniemaniem ojcostwa są stawiani w bez porównania gorszej sytuacji. Mają realnie sześciomiesięczny termin na zaprzeczenie ojcostwa. Po jego upływie powództwo może wytoczyć tylko prokurator. Tymczasem mężczyźni, uznający dziecko, mają faktyczną możliwość wytoczenia powództwa aż do czasu uzyskania przez dziecko pełnoletności.

*imiona dla dobra sprawy zostały zmienione

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wychowuje cudze dziecko. Prokurator nie pozwala mu zrzec się ojcostwa - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki