Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wydział zdrowia magistratu uczy dyplomacji, a dzieci rodzą dzieci

Hanna Gill-Piątek
Hanna Gill-Piątek
Hanna Gill-Piątek fot. Krzysztof Szymczak
Jeśli będę długo pamiętać rok 2013, to głównie z powodu perypetii związanych z pierwszą "edycją" budżetu obywatelskiego. Trzeba przyznać, że akcja trzyma w napięciu jak dobry serial.

Przed wakacjami okazało się, że budżet jest sukcesem i łodzianie złożyli w urzędzie prawie tysiąc swoich pomysłów. Te projekty trzeba przeczytać, ocenić możliwość ich realizacji, słowem, napracować się i to nieźle. Nic dziwnego, że nagle z dużej liczebnie komisji, która miała to robić, wyparowało dwie trzecie radnych. Wieść gminna niesie, że zrejterowali głównie tak zwani "floryści", czyli frakcja Krzysztofa Kwiatkowskiego w łódzkiej PO.

Na posterunku zostało tylko czworo wspaniałych, którzy postanowili poświęcić letnie dni na ślęczenie nad wnioskami. Szacunek dla ich odwagi każe mi ich wymienić: przewodnicząca Urszula Niziołek-Janiak, Paweł Bliźniuk, Bogusław Hubert i Kazimierz Kluska.

Gdy nadszedł czas na urząd...

Ledwie wnioski łodzian zostały osierocone w tak zdradziecki sposób, a już zaczęły się inne kłopoty. Oprócz radnych opiniują je wydziały UMŁ. Jest do tego dość jasna instrukcja: ocenie podlega czy pomysł jest możliwy do zrealizowania, prawidłowy formalnie i czy nie kłóci się z tak zwanymi ustawowymi wymogami w zakresie gospodarności. Na przykład zdjęcie nawierzchni i posadzenie fiołków na całej Piotrkowskiej mogłoby być uznane za niegospodarne i z tej przyczyny odrzucone. Wydziały nie powinny oceniać projektów pod względem zawartości, czyli w podanym przykładzie nie powinny sugerować, że zamiast fiołków lepiej petunie, lub że fiołki według pani dyrektor są nieładne.

Cóż, urzędnicy mają do czynienia z budżetem po raz pierwszy i wiadomo, nie wszystko od razu wychodzi najlepiej. Jednak do jednego z projektów, którym w ten wtorek mieli zająć się radni, dołączona była dość osobliwa opinia wydziału zdrowia. Dotyczyła ona wniosku o utworzenie w Łodzi punktu konsultacyjnego dla młodzieży, gdzie udzielano by porad z zakresu edukacji seksualnej, a także prowadzono telefon i mail zaufania. Wydział zaopiniował go negatywnie nie wskazując żadnych uchybień formalnych, ale pisząc w uzasadnieniu, że "finansowanie edukacji seksualnej młodzieży ze środków Miasta budzi wiele kontrowersji w łódzkim środowisku" oraz że utworzenie "finansowanego przez Miasto punktu edukacji seksualnej byłoby mało dyplomatycznym rozwiązaniem".

...zrobiło się gorąco

Dostępna na stronie urzędu opinia wywołała w internecie małą burzę. Pomijając kwestię "łódzkiego środowiska", które jest pojęciem delikatnie mówiąc bardzo szerokim, zastanowiło mnie nagłe zainteresowanie dyplomacją w szeregach łódzkiej administracji.

Zadzwoniłam do wydziału zdrowia, gdzie po dłuższym przekazywaniu słuchawki podano mi do telefonu panią dyrektor. Motywowała, że kontrowersyjność i niedyplomatyczność zgłoszonego projektu zagraża... wymogom w zakresie gospodarności. Niestety, pomimo moich gorących próśb, nie poznałam żadnych możliwych przyczyn, dla których punkt edukacji seksualnej miałby marnować nasze pieniądze, skoro profilaktyka jest zadaniem miasta.

Zanim zdążyłam takie powody wymyślić sama, wydział nagle zmienił opinię, rekomendując wniosek jako doskonałe uzupełnienie jednego z programów. We wrześniu znajdziemy punkt na kartach do głosowania wraz z innymi projektami.

Kiedy chwalę się przed znajomymi z innych miast tymi kilkoma rzeczami, które w Łodzi są wyjątkowe, w pierwszym rzędzie mówię, że jako pierwsi wprowadziliśmy prawie wiek temu powszechny obowiązek podstawowego nauczania i teraz jako pierwsi mamy finansowany przez miasto program edukacji seksualnej w szkołach.

Być może stały punkt jest rzeczywiście dobrym pomysłem. Z danych GUS wynika, że w Łodzi regularnie co roku około 3 procent dzieci rodzą nastolatki. Ciemną liczbą są dane na temat aborcji wśród młodocianych, CBOS podaje, że pomimo obowiązywania restrykcyjnej ustawy, grubo ponad jednaj czwarta Polek co najmniej raz usunęła ciążę. Przy czym im niższe wykształcenie i bardziej konserwatywne poglądy - tym aborcji więcej.

Rośnie zagrożenie AIDS i innymi chorobami. Jest więc czemu zapobiegać i to jak najwcześniej. Dzieci pozbawione wiedzy i tak zdobędą ją na własną rękę, najczęściej z pornografii.

Problem w tym, że od wielu miesięcy konkurs na tegoroczny program edukacji seksualnej nie jest w Łodzi ogłaszany. I to pomimo obietnic wiceprezydenta Piątkowskiego. Wydział zdrowia stara się zapobiec "kontrowersjom" dyplomatycznie chowając głowę w piasek.

Mała opinia powinna być dla nas dużym dzwonkiem alarmowym i nie powinniśmy jej lekceważyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki