Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyłudził od księdza ponad 800 tysięcy złotych. Osądzi go Sąd Okręgowy w Łodzi

Wiesław Pierzchała
Wiesław Pierzchała
Grzegorz Gałasiński
51-letni Dariusz G w ciągu kilku lat od księdza Jerzego S. wyłudził - według śledczych - 817 tysięcy złotych. Pieniądze miały iść na leczenie nowotworu, pogrzeb żony i studia córki. Były to kłamstwa.

Trzeba mieć serce z kamienia, aby kłamać na potęgę i wyłudzić od księdza prawdziwy majątek. Tymczasem oskarżony był tak bezczelny, że gdy proboszcz zaczął narzekać, iż już nie ma więcej pieniędzy, to zasugerował mu, aby zaciągał kredyty bankowe. Jednocześnie oszust zapewniał o swojej wdzięczności i... modlitwach w intencji duchownego.

Na ławie oskarżonych Sądu Okręgowego w Łodzi zasiądzie 51-letni Dariusz G., mieszkaniec jednej z podsieradzkiej parafii. Prokuratura zarzuca mu, że w latach 2008 - 2016 od księdza Jerzego S. wyłudził 817 tys. zł. W procederze tym miała go wspierać 26-letnia córka.

Wyłudzone pieniądze miały być przeznaczone m.in. na leczenie szpitalne, chemioterapię, przeszczepy organów wewnętrznych oraz na kosztowną rehabilitację w Polsce, Czechach i Szwajcarii, a także na pokrycie wydatków związanych z pogrzebem żony 51-latka i studiami jego córki. Wszystko to była nieprawda, zaś oskarżony po prostu potrzebował gotówki na spłatę swojego zadłużenia.

Afera wybuchła po tym, jak w minionym roku Wydział Kryminalny Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi został zaalarmowany o poważnych oszustwach na szkodę księdza Jerzego S., który miał wtedy 74 lata i przebywał w Domu Księży Emerytów w Łodzi.

**Zobacz też:

Wyłudzili 176 tys. euro na sklepy wolnocłowe?

**

Chciał pieniędzy na pogrzeb żony, która żyła

Jednak sama historia zaczęła się znacznie wcześniej - na przełomie lat 70. i 80. minionego stulecia, kiedy pokrzywdzony był proboszczem jednej z parafii w regionie sieradzkim. Oczywiście miał liczne kontakty z parafianami - m.in. w wyniku tradycyjnej, corocznej kolędy. W ten sposób poznał matkę oskarżonego, która po pewnym czasie poprosiła go o pomoc motywując ją trudną sytuacją rodzinną.

Na tym się nie skończyło, bowiem od 2008 r. o wsparcie finansowe zaczął zabiegać jej syn Dariusz G., który dzwonił do duszpasterza, pisał listy i kartki okolicznościowe, a nawet wysyłał telegramy. Zwykle prosił o pieniądze i w swych prośbach był nienasycony.

Pewnego dnia podał konto bankowe, na które należało wpłacać gotówkę. Oczywiście zapewniał, że odda wszystko co do grosza, ale były to słowa bez pokrycia. Niemniej pewnego dnia przysłał kapłanowi pismo, w którym zobowiązał się, że do 16 marca 2011 r. na pewno odda wszystkie pożyczone pieniądze, czego jednak nie uczynił.

Oskarżony przekonywał księdza, że on i jego rodzina mają poważne kłopoty zdrowotne i życiowe. Dlatego pilnie potrzebuje pieniędzy na opłacenie kuracji szpitalnej, przeszczepów, chemioterapii i rehabilitacji w kraju i za granicą, a także na studia córki.

Pewnego dnia przygnębiony Dariusz G. zawiadomił księdza, że właśnie zmarła mu żona Małgorzata i spadły na niego pilne, dodatkowe wydatki związane z jej pogrzebem. I też poprosił o pomoc.

Czytaj:Wyłudził samochody za prawie 727 tys. zł i chce poddać się karze

Ksiądz zaczął pożyczać od krewnych i znajomych

Gdy duchownemu zaczęło brakować pieniądze dla oskarżonego, zaczął je pożyczać od bliskich sobie osób. Ponadto poprosił o pomoc krewnych i znajomych, którzy - według śledczych - wpłacali gotówkę na rachunek bankowy córki Dariusza G.

Śledczy z Prokuratury Rejonowej Łódź - Bałuty, którzy zajęli się tą sprawą, dotarli do wpłat na konto 26-latki, na których widniały podobnie brzmiące adnotacje: „Na chemioterapię - 9 tys. zł”, „Na nierefundowaną chemioterapię - 4,5 tys. zł”, „Na przeszczep trzustki - 9,5 tys. zł”. I pod każdą wpłatą można było przeczytać imię i nazwisko pokrzywdzonego duchownego.

Oskarżony wyraża skruchę i prosi o wybaczenie

O skali oszustwa świadczą nie tylko wyłudzone kwoty, lecz także ustalenia prokuratury, że Dariusz G. nie był leczony w szpitalu, nie robiono mu przeszczepów i nie przebywał na rehabilitacji za granicą, że jego żona żyje, zaś córka nigdy nie studiowała.

Gdy cała prawda wyszła na jaw, Dariusz G. został zatrzymany przez policję. Podczas przesłuchania w charakterze podejrzanego przyznał się do winy. Wyjaśnił, że sam prowadził korespondencję z oszukiwanym duszpasterzem.

Ujawnił, że wyłudzona od niego gotówka została przeznaczona na spłatę zadłużenia. Wprawdzie oskarżony wielokrotnie zapewniał księdza, że odda mu wszystkie pożyczone pieniądze, jednak - według prokuratury - zwrócił jedynie dwa razy po 500 zł, co było tylko cząstką zadłużenia.

Jednak w końcu Dariusza G. widocznie ruszyło sumienie, ponieważ wyraził żal i skruchę, w listach do kapłana przepraszał go i prosił o wybaczenie. Zapewniał też, że chciałby naprawić wyrządzoną mu szkodę.

Tymczasem jego córka podczas przesłuchania nie przyznała się do winy. W śledztwie wyjaśniła, że nie znała księdza Jerzego S. i nigdy nie utrzymywała z nim kontaktów. Potwierdziła, że na jej konto bankowe wpływały pieniądze. Stwierdziła jednak, że to były pieniądze od ojca, który dostawał je - jak miał tłumaczyć córce - od babci w Niemczech.

**Zobacz też:

Oszustwa „na wnuczka”. 15-latek wyłudził 14 tys. zł

**

26-letnia córka Dariusza G. śledczych nie przekonała

26-latka przekonywała śledczych, że nie miała pojęcia, iż gotówka trafiająca na jej rachunek bankowy została wyłudzona. Jednak prokuratorzy nie dali wiary jej tłumaczeniom. Dlatego razem z ojcem zasiądzie na ławie oskarżonych.

Akt oskarżenia w tej sprawie trafił właśnie do Sądu Okręgowego w Łodzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki