Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyroki, na które tylko czeka minister Zbigniew Ziobro

Stanisław Sowa
Stanisław Sowa
fot. adam jankowski / polska press
Na jaki wyrok zasługuje ktoś, kto gwałci i zabija trzyletnie dziecko? Na tak postawione pytanie inaczej odpowie sąd, a inaczej laik. Sąd wspiera się na kodeksie karnym, laik na empatii i intuicyjnym poczuciu sprawiedliwości. Rzecz w tym, że znakomita większość społeczeństwa nie składa się z sędziów, lecz laików. I tam gdzie występuje diametralne rozdarcie między społecznymi oczekiwaniami a wysokością wyroku, wygrywa... Zbigniew Ziobro.

Sąd Okręgowy w Łodzi w procesie odwoławczym uznał, że 25 lat więzienia dla gwałciciela i zabójcy trzyletniego Nikosia z Wieruszowa to wyrok zbyt surowy i zmniejszył mu karę o 10 lat. Sąd ma swoje ustalenia: że to nie było zabójstwo z premedytacją, lecz pobicie ze skutkiem śmiertelnym, że kat uderzył tylko raz, a nie kilka razy, że 25 lat to kara szczególna dla ludzi okrutnych, brutalnych i zdemoralizowanych. Rodzi się naturalne pytanie: jak bardzo trzeba być okrutnym i zdemoralizowanym, aby w oczach sądu zasłużyć na 25 lat więzienia?
Zaskoczenie złagodzeniem wyroku jest tym większe, że Sąd Okręgowy w Sieradzu orzekł wcześniej 25 lat więzienia, a prokuratura domagała się dożywocia.

Minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro już zapowiedział, że od wyroku łódzkiego sądu zostanie wniesiona kasacja, a prezydent Andrzej Duda nazwał argumentację sądu „zdumiewającą”. Padły słowa „zero tolerancji dla zwyrodnialców”.
Taki, a nie inny wyrok jest jak najbardziej na rękę zarówno prezydentowi, który dopiero co podpisał mocno krytykowaną ustawę dyscyplinującą sędziów, jak i ministrowi sprawiedliwości. W społecznym odczuciu uzasadnia wymianę sędziowskiej „kasty”, bo jest nieczuła i niesprawiedliwa, bo straciła kontakt z rzeczywistością.

I jeszcze drugi wyrok, gdzie kaliber sprawy jest nieporównywalny, ale wydźwięk jak najbardziej sprzyja temu, co PiS robi z sądami. W lipcu zeszłego roku emeryt ze Szczecina zjadł w Biedronce śliwkę w czekoladzie wartości 40 groszy, za co został teraz skazany na 20 złotych grzywny i pokrycie kosztów sądowych w wysokości stu złotych. Niby żadna kara, ale sprawa trwała pół roku, a biedny emeryt w pierwszej instancji został skazany na 20 godzin prac społecznych.

Z jednej strony mamy więc sąd, który dopatruje się okoliczności łagodzących wobec sprawcy okrutnej zbrodni, z drugiej mamy sądowe młyny, którym nie umknie nawet mała śliwka, nie mówiąc już o całkiem dużym emerycie.
Nikt się już nie zastanawia, czy sprawa o cukierka w ogóle musiała trafić do sądu, zajmować wokandę, sędziowski czas i że można to było załatwić na miejscu w sklepie, bez udziału policji, napominając emeryta łasucha, że następnym razem itd. Przekaz jest taki, że jeden sąd skazuje emeryta za zjedzenie śliwki, a drugi sąd łagodzi wyrok zwyrodnialcowi.

Sędziowie potrafią maszerować w togach, zakładać koszulki z napisem „Konstytucja”, bronić niezawisłości sądownictwa – jak najbardziej zagrożonej. Gdyby jeszcze potrafili przekonująco objaśniać wyroki, takie jak te tutaj wspomniane, tej niezawisłości byłoby dzisiaj znacznie łatwiej bronić.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jaki olej do smażenia?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki