Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wywiad z prof. Radzisławem Kordkiem, rektorem Uniwersytetu Medycznego. Będzie porozumienie z MON w sprawie nowej szkoły oficerskiej w Łodzi

Maciej Kałach
Maciej Kałach
Prof. Radzisław Kordek, obecny rektor Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, będzie nim kierował także w kadencji 2020-2024
Prof. Radzisław Kordek, obecny rektor Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, będzie nim kierował także w kadencji 2020-2024 Krzysztof Szymczak
Z profesorem Radzisławem Kordkiem, rektorem Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, który 22 kwietnia ponownie został wybrany na tę funkcję, rozmawia Maciej Kałach.

Maciej Kałach: Za panem drugie zwycięstwo w głosowaniu na rektora. Jak w 2016 roku, bez rywalizacji z kontrkandydatami, bo żaden się nie zgłosił. Nie żal rektorowi braku dawki sportowego współzawodnictwa przy wyborach?

Prof. Radzisław Kordek: Nie specjalnie. Powiem – trochę nieskromnie – że był to efekt oczekiwany wobec mojego zarządzania uczelnią razem z szerokim zespołem. Nie ma w naszym uniwersytecie podziału na jakieś obozy. Dlatego raczej nikt się nie spodziewał kontrkandydata.

Ostatnie wybory były historyczne, bo zdalne. Frekwencja dopisała. Na 330 elektorów zagłosowało 323, z czego 305 udzieliło panu poparcia – przy dziewięciu głosach sprzeciwu i tylu samych wstrzymujących się. A jak ocenia pan codzienne zdalne życie uczelni w czasie epidemii koronawirusa: pracę kadry i studentów?

Obserwowanie tych zdalnych wyborów – danych w systemie elektronicznym o rosnącej frekwencji – było nawet ciekawsze od tradycyjnego głosowania. Jeśli chodzi o życie uczelni w związku z epidemią, musieliśmy się dostosować. Podstawowym zagadnieniem jest to, aby studenci zakończyli semestr. A w szczególności ci z szóstego roku, którzy mają przystąpić do Lekarskiego Egzaminu Końcowego, a potem rozpocząć staż. Musimy też szykować się na rekrutację nowego rocznika. W tej chwili trwają intensywne prace, żeby to zorganizować. Trwają też pewne spory, np. studenci w związku z aktualną sytuacją chcieliby jak najmniej zaliczeń, jednak uczelnia powinna ich wiedzę jak najsolidniej sprawdzać. Wydaje się, że – jeśli sytuacja epidemiologiczna będzie taka jak teraz – to spokojnie w czerwcu przeprowadzimy sesję.

Rozumianą jako tradycyjne egzaminy ustne oraz testy np. w auli?

Większość studentów już teraz zdaje egzaminy ustne elektronicznie. Wiedza praktyczna studenta jest badana, może nie na pacjencie, ale np. prowadzący taki sprawdzian przekazuje podczas zdalnego połączenia historię choroby, a egzaminowany musi ją przeanalizować i wskazać konkretne czynności, wymagane do podjęcia. W czerwcu chcemy przystąpić do egzaminów testowych, szczególnie dla szóstego roku. Planujemy to zrobić w specjalnie przygotowanych salach z komputerami przeznaczonymi do zdawania tych testów. Chociaż dalej żyjemy w dużej dozie niepewności. W Polsce w tej chwili mamy do czynienia z tzw. paradoksem prewencji. Ludzie w większości zachowują się właściwie i do zachorowań na wielką skalę nie dochodzi. Zatem część Polaków może zacząć podejrzewać, że ten cały wirus nie istnieje – i z mniejszą powagą podchodzić do obostrzeń. Nie wiadomo, jak przebiegnie majówka, na jaką skalę podczas długiego weekendu ruszą grille... Uniwersytet Medyczny ma plan na czerwcową sesję, ale jeśli epidemia „wybuchnie”, zmienimy go.

Co pan uznaje za największy sukces pierwszej kadencji rektorskiej i za największą porażkę?

Sukces to na pewno pozyskanie potężnej dotacji od państwa, ok. 450 mln zł, na drugi etap, warty prawie pół miliarda, inwestycji przy Centrum Kliniczno-Dydaktycznego z Akademickim Ośrodkiem Onkologicznym. Przy wniosku na tę dotację było mnóstwo pracy, dużo czasu zajęło „wychodzenie” jego zatwierdzenia w odpowiednich gabinetach. Ten drugi etap zamierzamy zakończyć w 2023 r. „Zakończony” będzie wtedy w większości ten wysoki budynek, z którym łodzianie utożsamiają CKD, ale i niższy w sąsiedztwie, o obszernej kubaturze, gdzie zmieścimy serce szpitala: SOR, izbę przyjęć, bloki operacyjne...

Spytałem też o porażkę.

Nie rozpatruję mojej pracy przez kategorię porażek. Z pracą w takiej funkcji jest trochę jak na westernie: można kulę dostać, ale człowiek wstaje i idzie dalej. Miałem kryzys – gdy funkcja mnie „przycisnęła” i musiałem się uczyć podejmowania decyzji w sprawie różnych ludzkich losów, bo jestem człowiekiem wrażliwym. Ale już potrafię to robić.

Gdybym czytał pana wyborczy program na drugą kadencję jako student, zwróciłbym uwagę na punkt dotyczący ostrzejszej walki ze ściąganiem podczas egzaminów.

To postulat dużej części studentów. Tej, która traktuje ściąganie jako rażącą niesprawiedliwość. Może kiedyś pojawiały się głosy, aby traktować ściąganie pobłażliwie – dziś są domagające się jak najostrzejszej walki z tym zjawiskiem. Studiujący u nas obywatele krajów zachodnich mówią wprost, że ściąganie to nie tylko oszukiwanie kolegów, ale po prostu przestępstwo. Już teraz sprawdzamy studentów wchodzących na testy pod kątem obecności przy nich aktywnych urządzeń elektronicznych. Dla oszukujących nie ma pobłażliwości i w tej sprawie uczelnia będzie się tylko radykalizować.

Kiedy pan ubiegał się o reelekcję, zmienił się minister nauki, chociaż z powodu wcale z nauką niezwiązanych. Co zostanie polskim uczelniom po Jarosławie Gowinie?

Na pewno duża zmiana. Ale taka, która nie była nam narzucona, bo w dużej mierze została z uczelniami wypracowana, a szczególnie z Konferencją Rektorów Akademickich Szkół Polskich. Za sprawą tej zmiany rektor rządzi ze swoimi ludźmi trochę jak klasyczny zarząd w korporacji. Wcześniej uczelnia była jakby federacją wydziałów. To one wybierały swoich dziekanów, teraz cały „zarząd” uczelni jest z mianowania rektora. To dużo zmienia. Według mnie, z punktu widzenia zarządczego – na lepsze.

Minionej zimy zajmowaliśmy się w „Dzienniku Łódzkim” pomysłem tzw. reaktywacji Wojskowej Akademii Medycznej. Z wypowiedzi przedstawicieli Ministerstwa Obrony Narodowej wynikało, że chcą oni odtworzenia osobnej uczelni kształcącej lekarzy w mundurach. Ten pomysł wciąż czai się w MON?

Czai się.

I co rektor na to?

Wiele rzeczy wynika z niezrozumienia obecnej sytuacji. U nas – na uczelni cywilnej – zdobywają wiedzę medyczną studenci, którzy są zarazem studentami Akademii Wojsk Lądowych we Wrocławiu, gdzie mają szkołę oficerską. Aktualny pomysł jest taki, żeby oni nie podlegali pod akademię wrocławską – żeby taka struktura powstała w Łodzi.

Pomysł na reaktywację WAM mamy teraz rozumieć jako powołanie nowej szkoły oficerskiej w Łodzi?

Taka szkoła kontraktowałaby naukę medycyny u nas, ale jej studenci nie kończyliby Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, ani Akademii Wojsk Lądowych we Wrocławiu. Oni zdobywaliby dyplom takiej nowej WAM z akredytacją zajęć Uniwersytetu Medycznego.

Ale czy jest pewność, że MON chce takiej szkoły oficerskiej właśnie w Łodzi?

Tak. Rozmawiam o tym w resorcie od dawna.

Czyli sprawa w sumie skończy się po myśli Łodzi Akademickiej?

Miałem telefon, dosłownie kilka dni temu, że tak właśnie się stanie. Jest przygotowywane pismo porozumienia w tej sprawie.

Kiedy pierwsza rekrutacja do takiej szkoły oficerskiej?

To jeszcze kwestia lat. Kwestia oddzielnego naboru na taką WAM jest perspektywą, o której jeszcze dzisiaj nie porozmawiamy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki