Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

XXIII Łódzkie Spotkania Baletowe. Taniec połączył kontynenty

Dariusz Pawłowski
XXIII Łódzkie Spotkania Baletowe zwieńczył Corpo di Ballo del Teatro alla Scala z Mediolanu, który zaimponował techniką, doświadczeniem, przygotowaniem, wyrazistością swoich solistów
XXIII Łódzkie Spotkania Baletowe zwieńczył Corpo di Ballo del Teatro alla Scala z Mediolanu, który zaimponował techniką, doświadczeniem, przygotowaniem, wyrazistością swoich solistów Marco Brescia
Zakończyły się już XXIII Łódzkie Spotkania Baletowe, organizowane przez Teatr Wielki w Łodzi. Na scenie zobaczyliśmy zespoły między innymi ze Stanów Zjednoczonych, Włoch i Francji.

Wszystko zawrzeć w tańcu, ruchem powiedzieć więcej niż słowem i zachwycić widownię. O tym pragnieniu mówiło wielu uczestników właśnie zakończonych XXIII Łódzkich Spotkań Baletowych, zorganizowanych przez Teatr Wielki w Łodzi. Z pietyzmem przygotowana impreza przyniosła rozmaite formy osiągania tego celu (w tym roku wyjątkowo klasyczne lub klasyce bliskie) i pokazała jak bardzo łódzka publiczność jest baletu spragniona. Co dobrze wróży baletowemu zespołowi łódzkiej opery.

Właśnie łodzianie tradycyjnie rozpoczęli spotkania tancerzy z różnych stron świata. Do współpracy zaprosili Giorgia Madię, urodzonego w Mediolanie choreografa, który na łódzkiej scenie zostawił już kilka znakomitych spektakli, m.in. "Śpiącą królewnę", "Kopciuszka", "Opowieści Hoffmanna". Tym razem artysta zaproponował własną impresję na temat muzyki Chopina.

Ascetyczną, acz przenoszącą widza w świat fantazji i mocno podkreślającą różnorodność oraz wyrafinowanie muzyki wielkiego pianisty i kompozytora. Madia odwołał się do osobistych wrażeń związanych z muzyką Chopina, ale postanowił pobudzić także wyobraźnię widza i zmusić go do własnych skojarzeń. To widowisko, w którym to, co dzieje się na scenie wymaga sporej aktywności czy współudziału oglądającego. A zarazem mieliśmy przegląd mocy łódzkiego zespołu baletowego. Niemałej i trzeba przyznać, że narastającej z sezonu na sezon.

Podczas kolejnych wieczorów żegnaliśmy w Łodzi legendę baletu, artystkę wybitną Sylvie Guillem, która po 39 latach kariery postanowiła skończyć z tańcem. Solistka powiedziała "Bye" (taki tytuł nosiła ostatnia z części jej spektaklu prezentowanego w Łodzi), ale nie pozostawiła wątpliwości, że ze swoją energią szybko do sztuki i baletu w nowej roli wróci. Guillem w poważnych i żartobliwych fragmentach, przypomniała, że jest artystką zjawiskową, magnetyczną i perfekcyjną w stopniu magicznym; o precyzji, a zarazem finezyjności i lekkości gestu i ruchu na poziomie mistrzowskim. Z widzem robi to, co Leo Messi z piłką, nie pozwalając choćby na chwilę oderwać od siebie wzroku. Sylvie Guillem jest w gronie największych tej dziedziny teatru i możemy być dumni, iż mogliśmy ją zobaczyć w Łodzi.

Szczególnym, pokazującym męską stronę baletu oraz zmianę postrzegania płci w tańcu na przestrzeni dziesięcioleci, było przedstawienie Ivana Putrova "Men In Motion". Zobaczyliśmy zestaw nie zawsze komponujących się ze sobą układów, wykonanych na różnym poziomie, dość surowych. Może dlatego spektakl wywołał najmniej emocji, choć był interesującą próbą zwrócenia uwagi na rolę i swoistą samotność mężczyzn w balecie.

Olbrzymie natomiast emocje, okrzyki i huragan oklasków wzbudził spektakl niezwykły, kontrowersyjny dla tradycjonalistów. Les Ballets de Monte Carlo zaprezentował widowisko "Lac". To zrealizowana przez Jeana-Christophe'a Maillota autorska interpretacja "Jeziora łabędziego" Czajkowskiego - baletu, którego choreografia Mariusa Petipy i Lwa Iwanowa uchodzi za nienaruszalną.

Tymczasem Maillot "zamachnął" się na świętość i... zwyciężył. Stworzył energetyczne, porywające przedstawienie, zachwycające wrażliwością, pomysłowością, pełne zaskakujących detali, z niezwykle silnym przekazem. "Jezioro..." w jego wersji zyskało nową, świeżą warstwę dramaturgiczną i inteligentnie rozmieszczone współczesne akcenty. Wrażenie robiły również kostiumy Philippe'a Guillotela oraz wspaniała forma baletu z Monte Carlo, który wykazał się wyjątkową zespołowością, a i wysokimi umiejętnościami solistów.

Amerykańską żywiołowość i naturalność, oraz poszanowanie klasyki, przywiózł Phoenix Ballet prowadzony przez byłego tancerza Teatru Wielkiego w Łodzi, Sławomira Woźniaka.

Ale przysłowiową wiśnią, a właściwie największym owocem, jaki jesteśmy w stanie wymyślić, był Corpo di Ballo del Teatro alla Scala, który zwieńczył ŁSB "Galą". Goście z Mediolanu zaimponowali techniką, doświadczeniem, przygotowaniem, zaangażowaniem i wyrazistością solistów. A także dostojeństwem, klasą i wielką historią sceny, którą reprezentują. Zobaczyliśmy fantastycznie zatańczone duety i szereg popisów, które wzbudzały podziw i głęboki szacunek wobec ogromu pracy, która stoi za dokonaniami tych wspaniałych tancerzy. Trudno w tej wyselekcjonowanej grupie znaleźć słabe punkty, ale wielkie wrażenie zrobił swoimi skokami i energią Federico Fresi. Ręce same składały się do oklasków, gry obserwowaliśmy Timofeja Andrijashenko czy Martę Romagnę. Jest też w tym zespole prawdziwa perła - Nicoletta Manni, która nieprawdopodobny wdzięk łączy z wybitną perfekcją techniczną.
Łódzkie Spotkania Baletowe udowodniły, że należą do najwartościowszych imprez artystycznych w naszym mieście.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki