Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z filharmonii na Zdrowie

Anna Gronczewska
Lech Dzierżanowski, dyrektor Filharmonii Łódzkiej
Lech Dzierżanowski, dyrektor Filharmonii Łódzkiej Grzegorz Gałasiński
Z Lechem Dzierżanowskim, dyrektorem Filharmonii Łódzkiej im. Artura Rubinsteina, rozmawia Anna Gronczewska.

W Łodzi mieszka Pan trzy lata.

I mieszkam jedną nogą. Jestem tu od poniedziałku do piątku, a weekendy pomieszkuję w Warszawie. W ciągu tygodnia najwięcej czasu spędzam w budynku łódzkiej filharmonii. Tu pracuję, ale i mieszkam.

Czy zdążył się Pan przyzwyczaić do Łodzi?

Tak, bez wielkich problemów. Tym bardziej, że z Łodzi do Warszawy nie jest daleko. W Łodzi są znacznie mniejsze odległości niż w stolicy. Staram się dużo po niej chodzić i przy okazji poznawać miasto. Czuję się tu dobrze. Uważam, że Łódź jest bardzo interesującym miastem.

Decyzja o tym, by związać się z Łodzią była łatwa?

W Łodzi mam wielu przyjaciół, wcześniej dosyć dobrze znałem to miasto. Jeszcze, gdy chodziłem do szkoły, zrobiliśmy wycieczkę do Łodzi. Przyjechaliśmy na koncert Artura Rubinsteina. Działo się to w 1976 roku. Jak się potem okazało, był to ostatni koncert artysty w Polsce. Orkiestrą dyrygował Henryk Czyż. Rubinstein zakończył koncert uderzeniem z góry, w klawisze. Mam przyjaciół w łódzkim Muzeum Sztuki, często w nim też bywałem. Łódź nie jest mi obca. Mogę opowiedzieć anegdotę.

Bardzo proszę...

Mam znajomego, który mieszka w Łodzi, a dojeżdża do pracy w Warszawie. Dzień przed tym, gdy padła propozycja pracy w łódzkiej filharmonii, akurat go spotkałem. Rozmawialiśmy o uciążliwości dojazdów. Na drugi dzień dowiedziałem się, że będę przebywał tę samą drogę, co on, tylko w odwrotną stronę. Ale propozycja pracy w Łodzi była bardzo atrakcyjna. Złożył mi ją ówczesny dyrektor filharmonii, Andrzej Sułek. On wrócił do Warszawy, a ja dalej jestem w Łodzi i nie żałuję.

Nie myślał Pan, by sprowadzić do Łodzi rodzinę?

Rozważam to cały czas. Nie jest to prosta sprawa. Kilka rzeczy trzeba by było rozwiać, jak choćby kwestię szkół, do których chodzą dzieci. Nie wykluczam jednak, że jeśli dłużej tu pobędę, to być może na jakiś czas przeprowadzę się do Łodzi.

Czy można powiedzieć, że Łódź to magiczne miasto?

Każde miasto ma swoją niepowtarzalną atmosferę. Łódzka, jest bardzo wyraźna. Łódź jest jednorodna. W Warszawie czy Krakowie znajdzie się zabytki od średniowiecza po XX wiek. W Łodzi większa część miasta pochodzi z jednej epoki, czyli drugiej połowy XIX wieku, co nadaje jej jednorodny charakter. Jednym się to może podobać, innym nie. Gdy ktoś lubi urok starych miast, jak Gdańsk czy Wrocław, to Łódź będzie dla niego nudna. Ale mnie się ona podoba. Między innymi cenię w Łodzi to, że ma dużo zieleni. Ludzie często o tym nie wiedzą. Łódź kojarzy się z przemysłem, fabrykami, których już nie ma. Ja jeszcze pamiętam czasy, gdy w środku miasta stały fabryczne kominy, które bardzo kopciły. To było straszne. Podejrzewam, że nie chciałbym mieszkać w takiej Łodzi. Teraz przemysł z centrum zniknął, a obiekty pofabryczne zmieniają charakter i stają się chlubą Łodzi, a nie jej ciężarem.

Zdążył Pan wynaleźć sobie w Łodzi ulubione miejsca?

Gdy mam chwilę czasu, to staram się wyrwać z miasta i jadę do Lasu Łagiewnickiego. Lubię też odwiedzać park na Zdrowiu. Ale bywają takie dni, że nie mam czasu wyjść z budynku filharmonii. Myślę, że w Łodzi znacznie łatwiej i szybciej niż w Warszawie, można się znaleźć na łonie natury. Choć ja akurat mieszkam na Ursynowie i blisko mam Las Kabacki.

A łodzianie lubią muzykę?

To trudne pytanie. Mam nadzieję, że tak. Jednak lata, które upłynęły filharmonii na tułaczce, kiedy dawny gmach przy ulicy Narutowicza nie nadawał się do użytku, a nowego nie zbudowano, wpłynęły na to, że łodzianie trochę oddalili się od muzyki. Przez kilkanaście lat filharmonia mieściła się w budynku przy ulicy Piotrkowskiej, nie nadającym się za bardzo do takich celów. Orkiestra pracowała w trudnych warunkach i nie miała możliwości właściwego rozwoju. Nowy budynek filharmonii daje już takie możliwości. Czas trzeba nadrobić. Tradycja sprawia, że w Filharmonii Warszawskiej, Krakowskiej czy Poznańskiej, ludzie od lat mają abonamenty na miejsca. My tę tradycję musimy wykuć. Musi to trwać kilka lat.

Czy łodzian można przyciągnąć wielkimi nazwiskami?

Każdego ściągnie się wielkimi nazwiskami. My jednak chcemy stworzyć taką tradycję, by ludzie przychodzili słuchać naszej orkiestry, która gra coraz lepiej. Jeśli jej nie stworzymy, to ludzie będą przychodzili do filharmonii tylko na gwiazdy. Ich sprowadzenie nie buduje jednak krajobrazu kultury. Jeżeli zaprosimy Lang Langa czy Rafała Blechacza, to widownia zawsze będzie pełna. Ale te koncerty nie spowodują, że na codzień zapełni się widownia Filharmonii Łódzkiej. A Rafał Blechacz rzadko koncentruje, Lang Lang jest koszmarnie drogi, więc musimy stworzyć taką tradycję, by to sama filharmonia przyciągała publiczność. Jest przecież znakomicie położona, znajduje się w pięknym budynku, ma dobrze grający zespół, solistów i interesujący program.

A może trzeba zacząć od najmłodszych łodzian?

I tak robimy. Mamy przygotowany program koncertów, a w zasadzie zajęć, dla dzieci od 0 do trzech lat. Cykl ten cieszy się ogromnym powodzeniem. Mamy koncerty dla starszych dzieci, od pięciu lat. Myślimy też, jak wypełnić lukę między koncertami dla dzieci, a koncertami dla dorosłych. Chodzi o nastolatków. To najtrudniejsze. Małe dzieci stosunkowo łatwo zainteresować muzyką. Gimnazjum, liceum, to czas, gdy młody człowiek buntuje się przeciwko wszystkiemu. Jeśli nie zaoferuje się mu czegoś naprawdę interesującego, zaraz to odrzuci. Chcemy więc przygotować taki rodzaj koncertów, który byłby przygotowany dla tej grupy wiekowej.

Filharmonia może stać się jednym z symboli Łodzi?

To nasze marzenie. Ostatnio oglądałem album o Polsce i znalazłem zdjęcie fasady naszej filharmonii. Była przykładem nowoczesnej architektury. Ale najważniejsza jest muzyka. Chciałbym, aby filharmonia była tak rozpoznawalna, jak łódzkie Muzeum Sztuki. Mam nadzieję, że pomoże nam w tym nasz patron, Artur Rubinstein, który jest postacią rozpoznawalną w świecie.
Rozmawiała Anna Gronczewska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki