Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z kryzysu zaczniemy wychodzić dopiero w 2014 roku

Piotr Brzózka
Profesor Stanisław Gomułka
Profesor Stanisław Gomułka Wojciech Gadomski / archiwum / Polskapresse
Z prof. Stanisławem Gomułką, głównym ekonomistą BCC, rozmawia Piotr Brzózka.

Rozmawiamy z przedsiębiorcami. I wszyscy mówią: ciężki rok za nami, jeszcze gorszy przed nami...
Wszystko zależy, z kim się rozmawia. Sytuacja jest bardzo zróżnicowana. Być może w Łodzi sytuacja będzie trudniejsza niż przeciętnie w kraju, ale będą też miejsca, gdzie będzie trudniej niż w Łodzi. Oczywiście sytuacja jest dość niepewna, nie bardzo jeszcze wiemy, jaki będzie wpływ eksportu netto. Ale wiemy, że w dwóch ostatnich kwartałach mieliśmy spadek popytu krajowego, w tej chwili tylko eksport netto podtrzymuje wzrost gospodarczy powyżej zera. W najbliższych kwartałach będziemy mieć prawdopodobnie dalsze spowolnienie, nawet z możliwością recesji.

Co musiałoby się wydarzyć, żeby zrealizował się scenariusz negatywny i dopadła nas recesja?
Dużo zależy od tego, co się stanie z inwestycjami publicznymi. Na razie zakłada się, że deficyt budżetowy będzie zmniejszany głównie przez ograniczanie takich właśnie inwestycji. I dotyczy to zarówno sektora samorządowego, jak i budżetu centralnego. To pierwszy bardzo ważny czynnik, wpływający na popyt krajowy. Drugi to oczywiście płace, zatrudnienie. A mamy już pewne dane świadczące, że zatrudnienie przestało rosnąć, a nawet zaczyna spadać. Że płace nominalne rosną bardzo wolno, mniej więcej w takim samym stopniu jak ceny, więc realne pensje stoją w miejscu. W związku z tym należy oczekiwać, że nie będzie pobudzenia popytu krajowego przez konsumentów. Obok sporego spadku inwestycji publicznych, mamy też niewielki spadek inwestycji prywatnych. W przyszłym roku ten spadek nie będzie ogromny, zakładam, że to będzie jakieś pięć procent, żaden kryzys. Sytuacja przedsiębiorstw jest bowiem stosunkowo dobra. Ale przedsiębiorcy widzą, że w wielu krajach jest recesja i że słabnie popyt w kraju, więc nie ma dobrego powodu, żeby rozbudowywać moce wytwórcze.

Być może w Łodzi sytuacja będzie trudniejsza niż przeciętnie w kraju

Czy w ten sposób sami nie strzelają sobie w kolano? Popyt słabnie, bo hamuje go strach. Przedsiębiorcy straszą zwolnieniami, obniżkami pensji i w ten sposób sami ten popyt obniżają - ludzie boją się wydawać pieniądze, kiedy nie są pewni jutra.
Rozumiem, ale jest tu klasyczna różnica między interesem indywidualnym i ogólnym. Indywidualny interes przedsiębiorcy polega na tym, by dbać o zyski również w ten sposób, że się ogranicza koszty. Także koszty płac. W sytuacji gdy mamy silną presję konkurencji, podwyższanie cen nie wchodzi w grę. Żeby utrzymać się na powierzchni, trzeba dbać o koszty, usuwać zbędne zatrudnienie, nalegać na zmniejszanie premii, płac. Oczywiście ma pan rację- jeśli wszyscy to robią, to prowadzi to do zmniejszenia popytu. To nakręca spiralę. Taki jest właśnie mechanizm cyklu koniunkturalnego. Przez pewien czas racjonalne zachowania indywidualnych przedsiębiorców powodują, że przez pewien czas występuje nieracjonalność w skali całego systemu, ale inaczej nie może być. Ekonomiści od czasów Keynesa mówią, że w takiej sytuacji ważna jest rola banku centralnego, który powinien ciąć stopy procentowe, i rządu, który w okresie dekoniunktury powinien zwiększać deficyt budżetowy. To są działania antyrecesyjne i stabilizacyjne. Na szczęście, nawet jeśli się tego nie robi, to z czasem mechanizm rynkowy też doprowadzi do odbicia. Wyższa stopa bezrobocia zmniejszy inflację, gospodarstwa domowe zaczną korzystać ze zgromadzonych oszczędności i w którymś momencie nastąpi powrót do wyższej dynamiki konsumpcji. Wahadło przechyli się w drugą stronę.

A widzi Pan jakieś działania władz, które mają zapobiec recesji?
Na świecie banki centralne prowadzą politykę niezwykle niskich stóp procentowych. W USA mamy nawet zapowiedź, że w latach 2013 i 2014 stopy będą utrzymywane na poziomie bliskim zera. Również bardzo niskie są stopy w eurolandzie.

A w Polsce? Obniżka stóp toczy się niemrawo.
Ale przypuszczam, że obniżanie stóp w Polsce będzie kontynuowane. W Polsce inflacja była wysoka przez ostatnie dwa lata, poza tym mieliśmy ekspansję kredytów. Na Zachodzie banki były bardzo ostrożne, a u nas polityka monetarna nie była bardzo restrykcyjna. Oczywiście, mamy dziś debatę, czy Rada Polityki Pieniężnej nie spóźniła się z tymi obniżkami. Mieliśmy bezprecedensową wypowiedź ministra finansów na ten temat, który kiedyś krytykował RPP za zbyt mocne obniżanie stóp procentowych, a teraz krytykuje ją za coś innego. Ale wtedy był doradcą prezesa NBP, a teraz jest ministrem finansów. W każdym razie wydaje mi się, że stopy będą obniżane nie tylko w 2013 roku, ale i później. Inflacja pójdzie w dół do bardzo niskiego poziomu. Już dziś ceny surowców i półproduktów - czyli inflacja dla przedsiębiorców - przestały rosnąć, a wręcz zaczęły spadać. Więc mechanizm odtwarzania popytu powoli się ujawnia. Niestety, to wszystko zajmuje wiele czasu, więc oczekując poprawy, trzeba myśleć o roku 2014.
FOT. WOJCIECH GADOMSKI/POLSKAPRESSE

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki