Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z piekła do Wenecji Północy. Mecz ostatniej szansy przegrany na stadionie ŁKS

Marek Łopiński
Fot. Krzysztof Szymczak
Stadion ŁKS, rekordowa liczba blisko 12 tysięcy widzów, znakomita organizacja spotkania przez ŁZPN. Nic z tego, nasza młodzieżówka przegrała mecz ostatniej szansy. Nie pojedziemy na finały mistrzostw Europy. Zabraknie nas w turnieju olimpijskim Paryż 2024. Od Barcelony 92 kolejne pokolenia talentów nie występują na igrzyskach.

Dzień później było tragicznie. Podstarzałe Czerwone Diabły, ostatnie podrygi złotego pokolenia, grały w Lidze Mistrzów, my w rodzimej ekstraklasie. Od początku klepali nas w obronie niczym discopolowe gamonie napalone damy w dyskotece pod gruszą. W pierwszych minutach zabójczo groźne ataki gospodarzy, jakim cudem piłki nie wpadały do naszej bramki.
Po wyrównującym golu przewróciliśmy się na łopatki, ale wstaliśmy. W drugiej połowie już nie. Magiczna noga Zielińskiego błysnęła tylko raz. Po przerwie Belgowie wsadzili nas na karuzelę. Nawet nie potrafiliśmy przeszkadzać. Czołgająca obrona wołała o litość do sędziego, kończ waść, wstydu oszczędź.
Zagraliśmy z Belgami za odważnie, nie ten rozmiar kapelusza, nie ta taktyka, umiejętności, nie ci ludzie. Trener Feliks Papa Stamm, kiedy nasz bokser miał bić się z groźnym przeciwnikiem, szczególnie z ruskim, miał dla naszego zabijaki bezcenną radę, przypier... i odskocz. My nawet tego nie potrafiliśmy. Wydawało się, że pasujemy do światowych salonów jak wół do karety.
Ciągle podniecamy się możliwościami naszej drużyny, chyba nam na rozum padło. Pan Czesio 711 Michniewicz, godnie nawiązał do meczu, prowadzonej w przeszłości drużyny U-21, z Hiszpanią 0:5. Zdaniem wesołków radiowej Jedynki, selekcjoner miał skwaszoną minę jakby w przedszkolu musiał zjeść brukselkę. Radiowcy nie mogli nadziwić się geniuszowi gospodarzy, w końcu odkryli sekret, Belgowie jedzą frytki z majonezem.
Do Rotterdamu pojechaliśmy z dusza na ramieniu. Reporter TVP błysnął erudycją informując, największym rotterdamczykiem był Erazm z Rotterdamu. Filozof, autor pomnikowego dzieła „Pochwała głupoty”. Powiało grozą.
Selekcjoner ciągle powtarza, bez względu na wyniki realizujemy plan przygotowań do Mundialu. W porównaniu do meczu z Belgami dokonał sześciu zmian. Okazało się, istnieje życie bez Lewego.
Co z tego, że Oranje mieli przewagę. Piłka nożna to nie łyżwiarstwo figurowe czy gimnastyka artystyczna. Liczą się bramki.
Do przerwy było 0:1 jak w kultowej powieści Adama Bahdaja. Pięć minut po przerwie drugi gol. Turecki zawiadowca pokazywał spalonego. 2 : 0, euforia, zagotowaliśmy się. W parę minut prowadzenie diabli wzięli. Na szczęście mieliśmy w bramce Łukasza Skorupskiego.
Mechaniczna pomarańcza zacinała się. Nawet karnego nie wykorzystali.
Z piekła Brukseli zawinęliśmy do Rotterdamu – Wenecji Północy. Czerwone diabły już się boją. We wtorek w rewanżu z nimi wystąpi galowy skład. Holenderski trener 70-letni Louis van Gaal, u nas pogoniliby go do ZUS-u, mawia, może Belgowie mają najlepszych piłkarzy na świecie, ale nie mają najlepszej drużyny na świecie. Pożyjemy zobaczymy.

Marek Łopiński

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki