Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Za źle skasowany bilet, pasażerowie dostaną mandat

Agnieszka Magnuszewska
Za źle skasowany bilet, pasażerowie dostaną mandat
Za źle skasowany bilet, pasażerowie dostaną mandat Paweł Lacheta/polskapresse
Przejechanie dziesięciu przystanków kosztowało Łukasza Adamczyka aż 104 zł. Nie jest to jednak cena biletu, tylko koszt mandatu otrzymanego od MPK w marcu. Powód ukarania? Brak drugiej cyfry na wydruku z kasownika.

Przewoźnik nie uwzględnił trzech odwołań, więc pan Łukasz skieruje sprawę do sądu.

- Jako przykładny pasażer kupiłem bilet i skasowałem go po wejściu do tramwaju linii 43. Coś jednak mnie tknęło żeby zobaczyć, co wybił mi kasownik zamontowany w rozlatującym się pojeździe. Ku mojemu zdziwieniu brakowało na bilecie drugiej cyfry - opowiada pan Łukasz.

Na wszelki wypadek Adamczyk spisał numer boczny tramwaju, bo bilet był całodobowy, więc miał zamiar jeździć sporą część dnia. Po pewnym czasie wsiadł do tramwaju linii 12, gdzie akurat trafił na kontrolę.

- Oczywiście dostałem mandat, bo kontrolera nie interesowało, że w podmiejskiej linii nie działał kasownik. Powiedział mi, że w takim przypadku motorniczy powinien złożyć mi podpis na bilecie - oburza się pan Łukasz. - Po trzech odwołaniach MPK "wyjaśniło", że kwestie błędnie skasowanych biletów przez kasowniki nie są ujęte żadnymi przepisami.

Rzeczywiście, w przypadku awarii kasownika prowadzący pojazd musi wpisać na bilecie właściwą datę. Ale taryfikator ustalany przez Radę Miejską nie uwzględnia wysokości mandatu za źle skasowany bilet.

- Dlatego rozpatrujemy tego typu skargi indywidualnie. Jeżeli popsuje się kasownik w naszym taborze, to od razu mandat jest anulowany, bo to nasza wina. Jednak pan Adamczyk jechał składem podlegającym Tramwajom Podmiejskim. To inna firma, więc nie mamy możliwości sprawdzenia, kiedy były usterki kasowników - wyjaśnia Mirosław Kornatowski, kierownik działu obsługi pasażera w MPK.

- Informowaliśmy pana Adamczyka by wyjaśnił sprawę u drugiego przewoźnika. Jednak pan Łukasz jest przekonany, że odwołanie od początku do końca powinno rozpatrzyć MPK.

- Nie mam czasu załatwiać sprawy w kilku urzędach, ale znajdę czas, by skierować ją do sądu - zapowiada Adamczyk.

MPK wymiaru sprawiedliwości się nie obawia, bo uważa, że bilet pana Łukasza był nieważny.

- Dwie pierwsze cyfry na wydruku z kasownika określają dzień roku. Na bilecie z przodu była siódemka, a mandat został wystawiony w osiemdziesiątym czwartym dniu roku. Pasażer mógł jeździć na nieważnym bilecie nawet kilka dni - uważa Kornatowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki