Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabawa w łódzkim stylu, czyli historia łódzkich sylwestrów

Anna Gronczewska
Sylwestrowy bal odbywał się zwykle przy suto zastawionych stołach
Sylwestrowy bal odbywał się zwykle przy suto zastawionych stołach
Łodzianie zawsze lubili się bawić, hucznie witali Nowy Rok. W karnawale urządzali zabawy zwane maskaradami. Lało się wino, wódka, grała orkiestra...

Pierwsze uroczyste bale sylwestrowe zaczęto organizować w Łodzi w latach 50. XIX wieku. Miasto zaczynało rozkwitać, łódzkim przędzalniom wiodło się coraz lepiej, były więc pieniądze na zabawę. Na przykład w 1860 roku prezydent miasta, Franciszek Traeger, zapraszał jego mieszkańców na bal sylwestrowy. Organizował go w Hotelu Polskim.

"Zamówiłem w Hotelu Polskim lokal i potrzebne przysposobienie na zabawę tańcującą dziać się mającą 31 b.m." - pisał. - "Tutejsi obywatele okazali się zawsze chętnymi w licznym zebraniu się na podobną zabawę. Spodziewam się, że i teraz nikt nie odmówi swej bytności na zaimprowizowanej zabawie".

Taki zwyczaj organizowania "tańcujących zabaw" przez włodarzy naszego miasta trwał do wybuchu Powstania Styczniowego. Potem nastał czas żałoby narodowej, także w Łodzi. Nikomu z patriotów nie było w głowie witanie Nowego Roku na hucznej zabawie. Do sylwestrowych balów powrócono po zakończeniu żałoby.

Sylwestrowe bale organizowały różne grupy społeczne. Ale bawiły się zwykle we własnym gronie. W książce "Minionych zabaw czar" Wacław Pawlak pisze, że najbogatsi bawili się sami, by nie drażnić bogactwem i przepychem biednych. Na tych wystawnych balach podawano dwie kolacje. O północy była to gorąca, angielska kolacja. Na ranem francuska, zimna.

"Z niemałym nakładem starań i pieniędzy urządza się wielkie bale karnawałowe u wielkich przemysłowców tutejszych"- pisano w "Łodzi Współczesnej". - Przepych toalet współzawodniczy wówczas ze zdumiewającą okazałością przyjęć we wspaniale przystrojonych salonach.

Wacław Pawlak pisze, że czasem takie bale kończyły się groteskowo. Kiedy już na sali nie było nikogo oprócz służby, orkiestry, pijanego fabrykanta, głównego organizatora nazywanego "prezesem", na jego żądanie zmieniano miejsce zabawy. Wszyscy przenosili się do kuchni. Przesuwano tam nawet fortepian. Orkiestra siadała na stole i zabawa zaczynała się na nowo. Pijany "prezes" tańczył ze sprzątaczkami, pomywaczkami i dalej bawił się znakomicie. Nawet kiedy kończyło się jedzenie i picie, fabrykant nie tracił fasonu.

- Ty Kaśka, dziś jesteś wesoła, to masz 100 rubli - mówił wręczając banknot pomywaczce.

Bale mieszczańskie były znacznie skromniejsze. Jadło się ciasta, popijało winem. Lekarze, prawnicy, urzędnicy, nauczyciele witali Nowy Rok na przykład w sali teatralnej Fryderyka Sellina przy dzisiejszej ul. Legionów. Do tańca grała im Orkiestra Miejska pod dyrekcją Roberta Orzechowskiego. Niemcy bawili się w Paradyżu, przy ul. Piotrkowskiej 175 na balach organizowanych przez Towarzystwo Śpiewacze Miejskie lub przy Piotrkowskiej 100 w Domu Zgromadzenia Majstrów Tkackich. Swoje bale, na których także witano Nowy Rok, urządzali kelnerzy, kominiarze, ślusarze, a nawet domowi dozorcy.

Jak podaje Wacław Pawlak, Nowy Rok 1874 witano wielką maskaradą, którą zorganizowano w sali teatralnej Fryderyka Sellina przy ul. Konstantynowskiej, czyli dzisiejszej Legionów. W jednej z łódzkich gazet ukazało się takie zaproszenie na ten bal: "Uprasza się najuprzejmniej, aby szanowne panie i panowie o ile możności byli w maskach. Pan Vogel wypożycza domina damskie i przyjmuje obstalunki na takowe na 8 dni przed balem. Kostiumy męskie można dostać u p. Sellin".

Podobno to właśnie w sali teatru Sellina organizowano najlepsze, a co za tym najpopularniejsze w Łodzi, bale. Przychodziła na nie łódzka elita. Do tańca grała Kapela Miejska pod dyrekcją Roberta Orzechowskiego. Nie narzekano też na jedzenie i picie.

W dziewiętnastowiecznej Łodzi duże wzięcie miały również bale sylwestrowe i karnawałowe organizowane w Sali Koncertowej przy ul. Dzielnej, czyli dzisiejszej Narutowicza.

"Obok zamożnych fabrykantów i kupców napotykało się tu zwyczajnych kantorowiczów i subiektów sklepowych" - pisze Wacław Pawlak. - "Obok wytwornych pań z towarzystwa- bony i modystki, a nawet pokojówki. Maski równały wszystkich".
Opis takiego balu znalazł się w gazecie. Dziennikarz podkreślał, że w "koncentrówce" przy ul. Dzielnej mógł się bawić każdy łodzianin. Choć opis zabawy już tak różowo już nie wyglądał.

"W jednej z lóż piętrowych gra hałaśliwa orkiestra" - opisywał bal dziennikarz łódzkiej gazety. - "W sąsiedniej salce płyną strumienie wódki i piwa, w lożach piętrowych gruchają zakochane pary. Na dole, na olbrzymiej sali wre ochoczy taniec, orkiestra rżnie marsza, kilkadziesiąt par odważnych, bez ładu i porządku, sunie po olbrzymiej sali, huczą okrzyki, grzmi tupanie i szeleszczą suknie, zmęczone piersi tancerek falują, twarze płoną, oczy błyszczą".

Bywało, że zabawa kończyła się skandalem. Jednego roku znanemu łódzkiemu przedsiębiorcy ukradziono złotą papierośnicę wartą 300 rubli.

"Na tej samej zabawie zgrabna "maseczka" ściągnęła jednemu z kupców portfel ze sporą zawartością gotówki" - czytamy w łódzkim "Rozwoju".

Wacław Pawlak podaje anegdotę związaną z balem w "koncertówce". Po jego zakończeniu pewna dama zapytała pokojówkę, dlaczego ta nie może usiąść.

- A to, proszę pani, wymknęłam się wczoraj na maskaradę zaraz po pani - odpowiedziała pokojówka. - W czasie zabawy panowie tak mnie podszczypywali, że siedzieć nie mogą...

Zgorszona dama spojrzała z pogardą na pokojówkę. Wróciła do salonu. Chciała usiąść, ale nie mogła...

Kameralne zabawy organizowało Towarzystwo Śpiewacze "Lutnia". W sali przy ul. Piotrkowskiej 108 bawiła się łódzka inteligencja, rzemieślnicy, kupcy.

"Na zabawie w "Lutni" zebrało się około 200 osób" - tak jeden z sylwestrowych bali opisywał "Rozwój". - "O dziesiątej wieczorem zasiedli oni do wspólnej kolacji. Uprzyjemniały ją produkcje artystyczne amatorów. Z uderzeniem godziny 12.00 chór "lutnistów" powitał Nowy Rok kantatą Dworzaka. Po kolacji rozpoczęły się tańce, które trwały do białego rana. Zabawę cechował prawdziwy rodzinny nastrój".

W "Lutni" organizowano też karnawałowe bale maskowe. Chwalono je nie tylko za przyjemną atmosferę, ale też piękny, estetyczny wystrój wnętrz. Raz czytelnię "Lutni" i sąsiadującą z nią alkowę przekształcono w oświetlone groty. Sala prób stała się ogrodem przyozdobionym dekoracjami wypożyczonymi z Teatru Polskiego. Na schodach prowadzących na drugie piętro urządzono "Karczmę pod kogutkiem". Ustawiono słomiany dach. Pod nim oferowano miód, piwo.

W dawnej Łodzi lubiono urządzać maskowe bale. Jeden z nich zorganizowano w Teatrze Wielkim przy ul. Konstantynowskiej 14 (dziś Legionów). Dochód z niego miał zasilić Pogotowie Ratunkowe. Na tym balu bawiło się kilka tysięcy łodzian.

"Panie musiały być zamaskowane, a panów obowiązywały fraki i kostiumy" - pisze Wacław Pawlak. - "A gazety uprzedzały, że podczas tego balu nie można się demaskować".

Z kolei komitet opiekuńczy Szkoły Rzemiosł przy ul. Wodnej zorganizował w karnawale bal pod hasłem "Na plaży". Bawiło się na nim kilkaset osób. Sala balowa przypominała wyglądem morskie wybrzeże. Była na niej ustawiona latarnia morska, z okienkiem migającym kolorowymi światełkami. Goście przybyli zaś na bal... w kąpielowych kostiumach. Dla wyjaśnienia, nie były to takie kostiumy jakich dziś używamy. Panie założyły białe lub kolorowe sukienki, a panowie białe, letnie ubrania. Choć jak donosiły łódzkiego gazety, niektórzy z tych ostatnich nie do końca zrozumieli intencje organizatorów balu. Pojawili się na nim w "nader swobodnych strojach".

Bale organizowało też na początku dwudziestego wieku Chrześcijańskie Towarzystwo Dobroczynności. Dochód z nich przeznaczano na ochronki dla dzieci. Największą atrakcją tego balu było pokazanie tzw. żywych portretów, czyli postaci historycznych, powieściowych. Mogły tu wykazać się żony łódzkich fabrykantów. Na przykład w rolę Gryzeldy Batorówny wcieliła się baronowa Juliuszowa Heinzlowa. Dora Gayer była Kleopatrą, doktorowa Grelińska - Klarą z "Grzechów babuni". Pojawili się też Fryderyk Chopin, Michał Wołodyjowski, Onufry Zagłoba.

Bawiono się także w szpitalu dla umysłowo chorych w łódzkiej Kochanówce. Relacje z tej karnawałowej zabawy przekazywał "Rozwój".

"W szpitalu dla psychicznie chorych odbyły się w zasadzie dwa bale" - pisał "Rozwój". - "Jeden dla służby szpitalnej, drugi dla pensjonariuszy. Zabawę zaszczycił swoją obecnością współtwórca szpitala dr Karol Jonscher. W pomysłowo postrojonej sali zebrało się około 70 osób. Pensjonariusze przebrani byli w fantastyczne lub ludowe stroje. Zabawę urozmaicały "żywe obrazy" oraz śpiewy solowe i chóralne".
Czas Rewolucji 1905 roku sprawił, że przez rok czy dwa w mieście nie organizowano hucznych balów. Nie trwało to długo. Łodzianie szybko powrócili do ulubionej tradycji. Nawet w czasie pierwszej wojny światowej, choć wokół panowała bieda.

Nie były to już jednak tak huczne imprezy, jak kilka lat wcześniej. Na przykład w 1915 roku, w kawiarni hotelu Savoy zebrani tam łodzianie witali Nowy Rok patrząc na występy kabaretu Bi-Ba-Bo. Podczas jednego z łódzkich, wojennych sylwestrów wystąpiła nawet słynna Pola Negri, znana już z roli w filmie "Niewolnica zmysłów". Aktorka pojawiła się na sylwestrze zorganizowanym w łódzkiej Sali Koncertowej. Jak pisze w swojej książce Wacław Pawlak, Pola Negri wykonała na scenie tańce wschodnie wywołując entuzjazm zgromadzonych na widowni panów. Apolonia Chałubiec tańczyła w rytm muzyki granej przez orkiestrę pod dyrekcją Andy'ego Kitschmana.

Łódź bawiła się w sylwestrową noc w okresie międzywojennym. Raz przyjechała tu witać Nowy Rok nawet sama Jadwiga Smosarska, jedna z największych gwiazd przedwojennego, polskiego kina.

Na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych łódzkie gazety narzekały, że nie ma zainteresowania balami sylwestrowymi. Zbliżał się Nowy Rok, a w restauracjach i salach wciąż były wolne miejsca. Reklamy zapraszały na przykład na bal do sali Filharmonii Łódzkiej. Jego atrakcją miał być taniec egipski w wykonaniu niejakiej Iril Gadeskow, pieśń indyjska zaśpiewana przez Irmę Pumanównę. A skecz "Happy end" (Dobre zakończenie) miały wykonać gwiazdy przedwojennego kina: Maria Malicka oraz Zbyszko Sawan.

W 1935 roku łódzka "Republika" pisała, że zapowiada się w Łodzi huczny sylwester.

"Do dnia wczorajszego złożono w starostwie grodzkiem 62 zameldowania o urządzaniu zabaw, w salach i w lokalach restauracyjnych i kawiarnianych" - pisano. - "Jest to rekord w swoim rodzaju, ponieważ w latach dobrobytu liczba zabaw sylwestrowych nie przewyższała w Łodzi 30".

Zapraszano na noc w Teatrze Miejskim. Odbywała się pod hasłem "Wesoło i bez karoty". Zaprezentowano farsę Bradclla "Chcę właśnie ciebie". Po niej goście mieli bawić się do rana przy bogato zaopatrzonym bufecie. Pięknie zapowiadał się sylwester w lokalu o nazwie "Tabarin".

"Zaangażowano doskonałych artystów, którzy bawić będą przez cały wieczór dzisiejszy i noc" - zachwalał ten bal "Rozwój". - "Zakupiono niezliczone ilości serpentin i baloników, a obydwie sale lokalu zostaną specjalnie iluminowane. "Precz ze smutkiem!" - oto hasło, pod jakiem będzie odbywać się dzisiejszy Sylwester w "Tabarinie".

Poza programem artystycznym odbędą się tańce na pięknie oświetlonych parkietach, przy dźwiękach doborowej orkiestry Weinrola, grającej najnowsze przeboje muzyczne. Niskie ceny uprzystępnią wszystkich wzięcie udziału w dzisiejszej doskonałej zabawie sylwestrowej. Kto nie zamówił jeszcze stolika, winien uczynić to jak najprędzej, bo w godzinach wieczornych może okazać się ich brak. A więc wieczorem spotykamy się w "Tabarinie"!".

Czasy PRL, choć bardziej szare, także miały swoje zabawy. Krystyna Latuszewska to łodzianka, która urodziła się przed drugą wojną światową. Mieszkała z rodzicami i trzy lata młodszym bratem Zdzisławem na osiedlu Montwiłła-Mireckiego. Nie pamięta, by na jej osiedlu urządzano sylwestrowe zabawy. Dorośli chodzili witać Nowy Rok do klubów.

- Mój tata, Edward Marian Wróblewski, był przewodniczącym Związku Weteranów Powstań Śląskich - opowiada pani Halina. - Razem z mamą sylwestra spędzali w gronie swoich przyjaciół. Wynajmowali salę i tam witali Nowy Rok. Zawsze na takie przyjęcia uroczyście się ubierali. Mama wyciągała elegancką suknię wieczorową, którą wieszała na wieszaku, a ja przyglądałam się jej z zachwytem.

Pani Halina opowiada, że w sylwestra dorośli wychodzili na bale i zabawy, a dzieci z osiedla przychodziły do jej mieszkania. Zaczynało się przymierzanie strojów dorosłych...

Po drugiej wojnie światowej zabawy sylwestrowe i karnawałowe dalej organizowano z wielkim przepychem, choć realia i ustrój był inny. Królowały sylwestry organizowane przez zakłady prace. Łodzianie bawili się w salach restauracyjnych, ale też w salach ogródków działkowych. Na tych ostatnich balach zwykle sami musieli zadbać o jedzenie i picie, przynosząc tzw. koszyczkowe.

Józef Niewiadomski, były prezydent Łodzi, pierwszy sekretarz Komitetu Łódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, radny Rady Miasta Łodzi w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, najczęściej witał Nowy Rok na balach organizowanych przez Politechnikę Łódzką. Odbywały się one w salach klubu studenckiego.

- Raz byłem zaś na sylwestrze w Textilimpeksie, który akurat świętował trzydziestolecie powstania - wspomina Józef Niewiadomski. - Tańczyliśmy w halu. Na dole były ustawione stoliki.

Profesor Zdzisława Janowska przez wiele lat organizowała wielkie bale na Uniwersytecie Łódzkim. Odbywały się one zawsze w Bibliotece Uniwersyteckiej. A bawiło się na nich i 300 osób. Wśród nich były wielkie postacie polskiej ekonomii. Między innymi nieżyjący już profesorowie Jan Mujżel, Cezary Józefiak.

- Było to jeszcze w latach siedemdziesiątych - dodaje prof. Janowska.

Łodzianka Mira Nowicka wraz ze swym nieżyjącym mężem Kazimierzem, który był lekarzem, bawiła się na wielu balach sylwestrowych w Łodzi.

- Między innymi na pierwszym balu sylwestrowym, który został zorganizowany w Teatrze Wielkim - dodaje pani Mira.- Stoliki zostały ustawione w scenerii różnych oper, między innymi "Madame Butterfly", "Kniazia Igora".

Panie i panowie musieli być bardzo elegancko ubrani. Kobiety występowały w balowych sukniach, mężczyźni w smokingach.

- Niektórzy mieli na sobie nawet białe smokingi - wspomina Mira Nowicka. - W przerwach zaś, gdy nie grała orkiestra, puszczano filmy Walta Disneya z Myszką Miki czy Kaczorem Donaldem.

Pani Mira bardzo mile wspomina bale lekarzy. Odbywały się one m.in. w salach Naczelnej Organizacji Technicznej czy też restauracji "Malinowa". Do tańca grały dwie orkiestry. Jedna do Łodzi przyjechała nawet z Czechosłowacji.

- W "Malinowej" było zawsze bardzo wytrawne, dobre jedzenie - mówi pani Mira. - A na koniec wszystkim gościom serwowano deser lodowy "Melba".

Raz z mężem poszli na bal aktora. Odbywał się on w Pałacu Poznańskiego. Jednak tego sylwestra pani Mira nie wspomina miło. Orkiestra grała smętnie... Ale ona miała okazję zatańczyć ze znanym aktorem Romanem Kłosowskim, który był wtedy dyrektorem Teatru Powszechnego w Łodzi.

- Mogliśmy się zmierzyć- śmieje się pani Mira. - Okazało się, że obcasach jestem nieco wyższa od tego popularnego aktora, który okazał się bardzo miłym człowiekiem.

Ale najbardziej w pamięci Miry Nowickiej utkwił bal ogrodników. Odbywał się salach Naczelnej Organizacji Technicznej. Organizowane były liczne konkursy, zabawy. A nagrodami w nich były kwiaty. - Każdy wychodził z balu z naręczami kwiatów!- dodaje pani Mira.

Dobrze bawiła się też na sylwestrze na zamku w Uniejowie. Jego uczestnicy brali udział m.in. w kuligu. Sanie z sylwestrowymi gośćmi dostojnie podjeżdżały pod zamek....

A jak dziś łodzianie witają Nowy Rok? Część dalej chodzi do restauracji, młodzi ludzie wybierają się do pubów lub na tzw. domówki. Wielu łodzian wzniesie noworoczny toast na miejskim sylwestrze na Placu Dąbrowskiej. Dla innych pozostanie zabawa w NOT, czyli skończy się na Nocnym Oglądaniu Telewizji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki