Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabójstwo w mieszkaniu przy Ogrodowej. W Sądzie Okręgowym w Łodzi rozpoczął się proces Jarosława Sz.

Wiesław Pierzchała
Wiesław Pierzchała
Gdy ojciec wypił, wpadał w szał: obrzucał bliskich wyzwiskami i groził, że ich pozabija. Pewnego dnia syn nie wytrzymał: chwycił nóż i zabił ojca

Sprawa ta jest niezwykła pod każdym względem. Na ławie oskarżonych zasiada 22-letni Jarosław Sz. - spokojny chłopak w okularach, który bardziej przypomina studenta niż bandytę i zabójcę. A jednak. Prokuratura zarzuciła mu, że nożem kuchennym zabił swego ojca Marka Sz. Proces nożownika zaczął się w piątek w Sądzie Okręgowym w Łodzi.

Oskarżony, któremu grozi dożywocie, odpowiada z wolnej stopy, co w takich sytuacjach jest wyjątkowe. I to tak bardzo, że policjant Marcin R. nie krył zdumienia, gdy zobaczył Jarosława Sz. przed salą sądową - bez kajdanek i bez eskorty policyjnej. Szok był tak duży, że w pierwszej chwili - jak przyznał przed sądem (zeznawał jako świadek) - nie poznał oskarżonego. Widocznie sąd uznał, że Jarosław Sz. nie będzie uciekał ani mataczył, dlatego zwolnił go z aresztu.

Nic więc dziwnego, że broniący 22-latka adwokat Paweł Kozanecki wystąpił z wnioskiem, aby skazać Jarosława Sz. bez postępowania dowodowego, z zastosowaniem nadzwyczajnego złagodzenia kary, tylko na dwa lata i osiem miesięcy więzienia. Jednak obrońca nieco przesadził, bowiem zaapelował, żeby karę zawiesić na pięć lat.

Czytaj też:Zabójstwo w mieszkaniu przy Ogrodowej. Jarosław Sz. może nie trafić za kratki

- Na jakiej podstawie wnosi pan o karę w zawieszeniu? - spytał zaskoczony sędzia Jarosław Leszczyński. Paweł Kozanecki nie potrafił przekonująco wyjaśnić, więc sędzia Leszczyński podkreślił, że na takie posunięcie nie ma odpowiedniego paragrafu, oddalił wniosek mecenasa i rozpoczął proces.

25-letni Damian Sz., brat oskarżonego, nie chciał zeznawać. W przeciwieństwie do 54-letniej Teresy Sz., jego matki i wdowy po zabitym. Kobieta zeznała, że feralnego dnia wróciła do domu o godz. 17.15 i zastała małżonka pijanego. Marek Sz. rzucił pod jej adresem wiązankę wyzwisk i przekleństw, zagroził, że pozabija synów i wyszedł z domu.

- Wrócił po pewnym czasie i zaczęło się. Oznajmił, że dziś nas wszystkich zniszczy i wykończy, że będziemy przed nim klęczeć i błagać o przebaczenie - zeznała kobieta i umilkła, gdyż zaczęła płakać.

Gdy się uspokoiła wyjaśniła, że to były ostatnie słowa męża, bowiem z pokoju przeszedł do kuchni, w której Jarosław Sz. szykował kolację. Po chwili wstrząsnął nią okrzyk syna Damiana: - „Jarek, coś ty zrobił!”

To właśnie w kuchni Jarosław Sz. nie zdzierżył. Miał już dosyć domowej gehenny i poniewierki. Chwycił za nóż i ugodził ojca, po czym zadzwonił po policję i pogotowie.

Wkrótce na miejscu zjawili się stróże prawa, wśród których był wspomniany Marcin R.

- Oskarżony czekał na nas na korytarzu i od razu przyznał się do winy. Był cichy, przygnębiony i małomówny. Sprawiał wrażenie zrezygnowanego, tak jakby sobie myślał: „co ma być, to niech będzie”. Swój czyn tłumaczył tym, że ojciec od wielu lat znęcał się nad rodziną i że coś musiał z tym zrobić. Dodał, że tego dnia ojciec wrócił do domu pijany, wszczynał awantury i czepiał się jego - zeznał policjant.

Ciężko ranny Marek Sz. trafił do szpitala Jonschera, zaś nożownik do IV komisariatu, gdzie zbadano go alkomatem. Okazało się, że był całkowicie trzeźwy.

Ostrze posmarował oliwą, by lepiej wchodziło w ciało

Do ojcobójstwa doszło wieczorem 24 lipca 2014 roku w mieszkaniu przy ul. Ogrodowej w Łodzi.

Z ustaleń śledczych i zeznań oskarżonego wynika, że w rodzinie Sz. źle się działo. Z powodu ojca, który pił i wszczynał awantury. Niektóre były tak poważne, że interweniowała policja. Pięć lat przed tragedią Marek Sz. stracił pracę za nadużywanie alkoholu. Wprawdzie chodził potem na terapię, ale niewiele to pomagało. Wspomnianego dnia Marek Sz. wrócił do domu około godz. 20 i wzniecił kolejną burdę. „Wychodźcie z domu, bo was zabiję” - miał rzucić pod adresem żony Teresy i dwóch synów - Damiana i Jarosława. Ten drugi przebywał w kuchni. Zapewne już wtedy pomyślał, że więcej tego nie zaniesie i postawi sprawę na ostrzu noża. I to dosłownie, bowiem chwycił za nóż kuchenny z drewnianym trzonkiem i jego ostrze posmarował oliwą po to - jak potem wyjaśnił w śledztwie - aby lepiej wchodziło w ciało. I stało się. Gdy ojciec wszedł do kuchni, syn zadał mu nożem jeden cios w brzuch. Następnie upuścił nóż, wyszedł z kuchni i zadzwonił po policję i pogotowie. Był w piżamie. Przebrał się więc i wyszedł na korytarz, gdzie poczekał na przyjazd lekarzy i stróżów prawa. Tymczasiem ciężko ranny Marek Sz. osunął się na podłogę w kuchni. Wkrótce starcił przytomność. Pogotowie zabrało go do szpitala Jonschera. Lekarze nie zdołali go uratować. Marek Sz. zmarł po kilku dniach - 27 lipca o godz. 7. Jego syn wczoraj w sądzie przyznał się do winy.
wp

Wydarzenia tygodnia w Łódzkiem. Przegląd wydarzeń 9 - 15 maja 2016 roku

MATURA 2016|MATURA 2016 w Łodzi. Jako pierwszy - pisemny polski [ZDJĘCIA]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki