- Chcielibyśmy jak najszybciej zacząć oprowadzać wycieczki - podkreśla Jakub Tarka, prezes KMST.
Najpierw jednak musi powstać koncepcja zaadoptowania zajezdni (ul. Konstantynowska), która nie działa od 2012 roku, na muzeum. Na jej terenie pozostały budynek socjalny i administracyjny, hydrofornia oraz kuźnia zajezdniowa. Dwa ostatnie można byłoby odrestaurować, a w reszcie umieścić wystawy, znajdujące się m.in. w Muzeum Komunikacji Miejskiej MPK Łódź przy ul. Wierzbowej.
Najważniejsze jednak eksponaty będą umieszczone w hali postojowej, gdzie na razie stacjonują tylko tramwaje.
- Łącznie chcemy wystawić około trzydziestu sztuk taboru, jednak tramwajów będzie więcej. Będą stanowić prężną sekcję - podkreśla Jakub Tarka.
Część składów jest własnością KMST, jak wagon 803N z 1973 roku. Potocznie zwano go "parówką". Jest jedynym sprawnym tramwajem tego typu w Polsce.
- Odkupiliśmy wagon od Tramwajów Podmiejskich i zamierzamy go wpisać do ewidencji zabytków. Na razie nie planujemy jego powrotu na tory, bo kursował on jeszcze w ubiegłym roku i raczej łodzian nie zaskoczy - przyznaje Jakub Tarka.
Wagon Sanok z 1928 roku, którego właścicielem jest prywatna osoba, robi wrażenie. Aż trudno uwierzyć, że przed odrestaurowaniem skład służył jako altanka w Wiśniowej Górze.
Ciekawym eksponatem jest również odśnieżarka czy wagon towarowy z Grazu, którego podwozie jest z 1895 r.
- W latach 50. służył do przewozu piachu z kopalni w Emilii do poszczególnych zajezdni - mówi Jerzy Wojtowicz, wiceprezes KMST.
Kolejny wagon towarowy stoi poza halą. To oryginalny model, pochodzący z 1916 r. Fabryka Johna przy ul. Piotrkowskiej ufundowała ich całą serię.
- Służyły do przewozu mięsa z rzeźni przy ul. Inżynierskiej do fabryki konserw przy ul. Rewolucji 1905 r. Potem wagony te zwane były młynarkami, bo jeździły do młyna w Pabianicach - wyjaśnia Wojtowicz.
Sporą historię ma też szkoleniowy wagon 2N z 1950 r. To na nim motorniczowie ćwiczyli prowadzenie składu przy użyciu korby. Niebieski wagon, który ma dwa stanowiska - dla instruktora i kursanta - jest jedynym takim okazem, który zachował się w Polsce. Obok tramwaju, na którym widnieje jeszcze litera "L", stacjonuje wagon sieciowy typu cabriolet.
- Wagon z balkonem jest doskonały do wożenia pasażerów na linii turystycznej, dlatego chcielibyśmy przerobić jeden z wagonów towarowych na letni - odkryty z ławkami - przyznaje Wojtowicz.
Jednak najbardziej cenny dla miłośników starych tramwajów jest wagon, który jako pierwsi sami remontowali. To 5N z lat 50. Łodzianie powinni go pamiętać z wyjątkowo głośno otwierających się drzwi.
- Po prostu do napędu drzwi wykorzystano wolnoobrotowe wiertarki elektryczne. To doskonały przykład myśli technicznej z czasów komuny - śmieje się Wojtowicz.
"Głośny" wagon jeździł po Łodzi do 1991 r., potem służył jako holownik na Telefonicznej.
Największym skarbem kolekcjonerów są 3 Herbrandy, które stoją na zajezdni zapakowane jeszcze w folię. Jeden z nich, pochodzący z końca XIX w., to pierwszy wagon jaki wyjechał na łódzkie tory. Ostatnio jednak Herbrandy były wykorzystywane jako... altanki. Miłośnicy tramwajów odnaleźli je w Królowej Woli (gmina Inowłódz).
Odrestaurowanie jednego Herbranda może kosztować nawet 300 tys. zł. Ale miłośnicy mogliby sprzedać taki tramwaj tylko w ceni złomu.
- W Polsce nie ma po prostu rynku, bo nie ma wielu kolekcjonerów starych tramwajów. Jedyną konkurencją dla nas, miłośników, są złomiarze - wyjaśnia Jakub Tarka. - Dlatego wagon możemy sprzedać średnio za 10-15 tys. zł.
WKRÓTCE FILM
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?