1/5
Wziął kredyt na 40 tysięcy, żeby zainwestować w...
fot. LV GROW MARKET

Wziął kredyt na 40 tysięcy, żeby zainwestować w kryptowaluty. Po wpłacie inwestor stracił kontakt z inwestorem, a prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie oszustwa.

2/5
Sekretna wiedza zysku...
fot. pixabay.com

Sekretna wiedza zysku

To był rok 2020. Łodzianin pan Kazimierz (imię zmienione), którego historię chcemy opowiedzieć jako przykład, trafił na spreparowany wywiad z ze znanym kierowcą rajdowym Krzysztofem Hołowczycem. W rozmowie chwalił się on w jaki sposób pomnożył swój majątek za pomocą kryptowalut. Początkowo pan Kazimierz nie uznał tego za interesujące, był to świat i mechanizmy, których nie rozumiał.

Nie minęło, jednak wiele czasu, a w jego ręce trafiła podobna rozmowa z Zygmentem Solorzem - właścicielem Polsatu, który również zachwalał inwestowanie w wirtualną walutę. Dla pana Kazimierza, który potrzebował pieniędzy na remont własnych nieruchomości, zaczęło się to jawić jako szansa na zwiększenie swojego majątku.

Znalazł na dole artykułu link do strony LV GROW Market i zalogował się.

Wejście na giełdę

Po założeniu konta, do pana Kazimierza telefonicznie odezwał się jeden z przedstawicieli firmy LV GROW MARKET. Firma ta widnieje na Liście Ostrzeżeń Komisji Nadzoru Finansowego. Ostrzeżenie przed platformą inwestycyjną wydała Prokuratura Okręgowa w Warszawie.


Skontaktowano się ze mną po tygodniu. Dzwonił jakiś mężczyzna z Estonii i mówił z rosyjskim akcentem, bo podobno to międzynarodowa firma. Pomógł mi założyć konto, wytłumaczył w jaki sposób moje pieniądze zostaną zainwestowane w bitcoina i przydzielił mi opiekuna, który miał się odezwać w przyszłości - mówi nam.

W międzyczasie pan Kazimierz musiał wpłacić ekwiwalent 200 $, aby wejść na giełdę. Jak nam tłumaczy był w stanie zaryzykować stratę 1000 złotych, nawet mimo tego, że już wtedy znalazł na forach informacje, że po wpłacie pieniędzy z firmą urywa się kontakt.

Pozyskiwanie danych i informacji

Po pewnym czasie do pana Kazimierza odezwał się opiekun, nadał on mu odpowiednie hasło do profilu na giełdzie i poprosił o zainstalowanie programu ANTYDESK.

Oprogramowanie to jest narzędziem umożliwiającym zdalne sterowanie systemem operacyjnym poprzez internet. Użytkownik za pomocą programu może między innymi sterować pulpitem, przeglądać strukturę katalogów na podłączonym komputerze oraz przesyłać dane. Oszuści mieli w ten sposób dostęp do komputera pana Kazimierza. Wciąż jednak było im mało...

Poproszono mnie o zdjęcie dowodu. Nie zgodziłem się! W odpowiedzi usłyszałem, że muszę zaznaczyć w formularzu, że nie chcę upubliczniać tych danych. Kolejnym krokiem było wejście na moje konto w banku. Tchnęło mnie, że coś jest nie tak. Gdy znów poproszono mnie o dowód i wgląd do konta, kategorycznie odmówiłem. Na to mój opiekun rozłączył się - relacjonuje.

Jak nam tłumaczy w tym momencie był pogodzony, ze stratą 1000 złotych i uznał swoją przygodę z kryptowalutami za skończoną. Niestety tak się nie stało.

3/5
Wielka inwestycja, ale jeszcze większy zysk...
fot. pixabay.com

Wielka inwestycja, ale jeszcze większy zysk

Od lutego kiedy wniesiona została opłata, aż do czerwca nikt nie odezwał się do pana Kazimierza. W pierwszym miesiącu lata, zgłosił się do niego jednak rzekomy przedstawiciel Blockchain’a, współpracującego z LV GROW MARKET.

Oszust podobnie jak jego poprzednik, prosił o wejście na ANTYDESK i o przesłanie zdjęcia dowodu. Wcześniej jednak przedstawił panu Kazimierzowi kwotę w dolarach, jaką ma już na koncie z przelanego przed paroma miesiącami tysiąca. Miało to być kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Niestety dla pana Kazimierza, był on skuteczniejszy od swojego poprzednika.

Nie wiem co ten człowiek miał w sobie. Jak na mnie wpłynął? Czy miał jakiś dar? Ale robiłem to co mi kazał. Najpierw przesłałem zdjęcie prawa jazdy, później dowodu, numer konta... - przyznaje nam z żalem.

Warunkiem dalszego wejścia na giełdę i wyciągnięcia zarobionych pieniędzy było rzekomo przedstawienie przed Komisją Nadzoru Finansowego możliwości kapitałowych do grania na giełdzie. Pan Kazimierz, jednak nie należał do najbardziej zamożnych osób, według przedstawionego schematu i miał mieć problem z wyjęciem pieniędzy.

Kredyt...

Zapewniono mnie, że nic nie stracę. Pieniądze miały zostać zwrócone na konto po 14 dniach. Wystarczyło tylko wziąć pożyczkę, żeby uwiarygodnić mnie w oczach komisji. Wszystko załatwił za mnie. Nie miałem czasu się zastanowić, a oszust wziął kredyt “moimi rękami” (za pomocą programy ANTYDESK przyp.red.), mi wystarczyło potwierdzić to SMS-em – opowiada pan Kazimierz.

W ten sposób zaciągnięto w jego imieniu kredyt na 40 tysięcy złotych. Pieniądze te miał przeliczyć Kantor Neptoun w Londynie i potwierdzić możliwości giełdowe pana Kazimierza. W tym momencie pieniądze zaczęły zniknąć i pojawiać się na koncie mężczyzny. Były przelewane do kantora, a później blokowane i wracały na konto i tak parę razy.

Aż do momentu gdy po kilku dniach oszust znów odezwał się do pana Kazimierza. Powiadomił, że muszą zmienić kantor i wtedy będzie mógł spokojnie wejść na giełdę. Po tym telefonie definitywnie już zniknęły nie tylko pieniądze, ale również kontakt z firmą LV GROW MARKET.

Ofiara oszustwa

W tym momencie pan Kazimierz zorientował się, że padł ofiarą wyłudzenia. Próbował mailowo wpłynąć na oszustów. W listach obrażał ich, brał na litość, składał rezygnacje. Próbował wszystkiego, jednak z banku przyszła umowa. Z odsetkami mężczyzna był winny 52 tysiące złotych.

14 sierpnia poszedł zgłosić sprawę na policję. Zgłoszone przestępstwo trafiło do Prokuratury Rejonowej Łódź - Bałuty. Niestety nie rozwiązało to problemów poszkodowanego mężczyzny, a jedynie dostarczyło nowych.

4/5
Śledztwo prokuratury...
fot. pixabay.com

Śledztwo prokuratury

Sprawa dotyczyła niekorzystnego rozporządzenia mieniem.

Podając się za przedstawiciela firmy LV GROW MARKETS, zajmującego się inwestowaniem pieniędzy na giełdzie kryptowalut, nakłoniono pokrzywdzonego do zainstalowania na swoim komputerze programu ANYDESK, za pośrednictwem którego dokonano nieuprawnionych transakcji finansowych powodując u pokrzywdzonego szkodę w kwocie 41.106,00 zł - czytamy w aktach sprawy.

Niedługo po wpłynięciu sprawy wydano postanowienie o umorzeniu postępowania, ze względu na niemożność wykrycia sprawcy. Przed zapadnięciem tej decyzji popełniono szereg nieprawidłowości, dlatego pełnomocnik pana Kazimierza adw. Magdalena Patelak niezwłocznie zaskarżyła krzywdzące postanowienie do sądu.

Nie może być tak, że ludzie są oszukiwani bezkarnie. Według mnie postępowanie było prowadzone bardzo powierzchownie. Prokuratura musi się bardziej zaangażować - mówi nam adwokat.

Liczne niedopatrzenia

Jak wynika z dokumentów decyzję o umorzeniu postępowania wydano 19 lutego, natomiast 21 lutego do prokuratury wpłynął materiał dowody w postaci numerów telefonu i kont bankowych, z których wypłacano pieniądze. Jak to możliwe, że decyzja zapadła wcześniej? Pytamy o to prokuraturę:

W toku postępowania uzyskano opinię biegłego z zakresu informatyki, w której biegły wskazał, iż „sprawcy przejęcia kontroli nad urządzeniem pokrzywdzonego nie zostaną ustaleni, gdyż po powzięciu informacji o adresie IP z którego działali na „100% wywołanie tego ruchu zostało zainicjowane przez serwery VPN, ukrywające faktyczne znajdowanie się sprawcy”, a co za tym idzie fizyczne namierzenie sprawcy będzie niemożliwe. Biegły w wydanej opinii przedstawił sposób działania sprawców, który uniemożliwia ich wykrycie - słyszymy od Jolanty Wódki, zastępcy Prokuratora Rejonowego.

Swego rodzaju nieścisłością jest fakt iż przytoczona decyzja biegłego … nie została przez nikogo podpisana! Prokuratura tłumaczy to tym, że omyłkowo do akt postępowania załączono niepodpisany przez biegłego egzemplarz opinii, a podpisany załączono do akt podręcznych prokuratury. Błąd ten miał zostać konwalidowany.

Zastawiający jest też fakt, że mimo wniosków i ujawnienia nowych okoliczności, pokrzywdzonego nie przesłuchano ponownie, mimo iż dysponował nowymi dowodami.

Trzeba do tego zaangażować specjalistów. To nie jest łatwa sprawa. Do mojego klienta dzwoniono z różnych telefonów z różnych miejsc na świecie, ale wierzę, że są informatycy, którzy są w stanie je namierzyć - mówi nam mec. Patelak.

Podobnego zdania okazał się Sąd Rejonowy dla Łodzi — Śródmieścia, który w świetle tych wszystkich niedociągnięć uchylił powyższe postanowienie i przekazał sprawę do dalszego prowadzenia.

Sprawa wróciła do prokuratury, ale nie ma do dziś odzewu, ani terminu nowej rozprawy – informuje nas pani adwokat.

Jak nam powiedziano dochodzenie nadal jest kontynuowane, ale na obecnym etapie nie ustalano sprawcy czynu zabronionego.

Kontynuuj przeglądanie galerii
Dalej

Polecamy

Najstarsza palma w Palmiarni w Łodzi sięgnęła dachu. Obiekt szykuje się do rozbudowy

Najstarsza palma w Palmiarni w Łodzi sięgnęła dachu. Obiekt szykuje się do rozbudowy

Horoskop na najbliższy weekend! Sprawdź, co się wydarzy!

Horoskop na najbliższy weekend! Sprawdź, co się wydarzy!

Szokujący film policji z pomorskich dróg. Milimetry od tragedii

Szokujący film policji z pomorskich dróg. Milimetry od tragedii

Zobacz również

Najstarsza palma w Palmiarni w Łodzi sięgnęła dachu. Obiekt szykuje się do rozbudowy

Najstarsza palma w Palmiarni w Łodzi sięgnęła dachu. Obiekt szykuje się do rozbudowy

Volkswagen Passat Variant 1.5 eTSI 150 KM. Wrażenia z jazdy, dane techniczne, ceny

Volkswagen Passat Variant 1.5 eTSI 150 KM. Wrażenia z jazdy, dane techniczne, ceny