Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żałuję, że w Łodzi nie ma Camerimage

Anna Gronczewska
archiwum prywatne
Piotr Sobociński junior, operator Filmowy, autor zdjęć m.in do filmu "Róża" opowiada o swoim obrazie Łodzi.

Wiele razy spoglądał Pan na Łódź przez wizjer kamery?
Nie, w zasadzie tylko raz. Było to podczas realizacji filmu "General Nil". Kilka dni zdjęciowych kręcono w Łodzi. Ja byłem w tym filmie operatorem kamery.

A na studiach w szkole filmowej nie kręcił pan etiud na łódzkich ulicach?
Nie, tak się ułożyło, że wszystkie kręciłem poza Łodzią. Niemal wszyscy studenci kręcą swoje filmy na łódzkich ulicach, w podwórkach tutejszych kamienic. Ja starałem się tego nie powielać. Chciałem zrobić coś oryginalnego, więc tylko dlatego nie realizowałem tu swoich etiud. Często robiłem je pod Łodzią.

Jak to jest z Pana łódzkimi korzeniami?
W Łodzi urodził się mój tata Piotr Sobociński. Tu przyszła na świat moja mama, aktorka Hanna Mikuć. W Ozorkowie po Łodzią urodził się dziadek Witold Sobociński, ale od zawsze był związany z tym miastem. Dziadkowie od strony mamy, też aktorzy: Wanda Chwiałkowska i Bohdan Mikuć nie pochodzą z Łodzi, ale mieszkali tu wiele lat. Ja też urodziłem się w Łodzi, tak jak mój cztery lata młodszy brat Michał i siostra Marysia. Tu pracowała nasza ciocia, profesor Teresa Pajszyk- Kieszkiewicz, była ordynatorem w szpitalu im. Madurowicza. Mama, choć mieszkała w Warszawie, to jeździła do Łodzi rodzić dzieci.

Łódź wpisana w dowodzie jako miejsce urodzenia jest powodem do dumy?
Na pewno nie jest czymś czego należy się wstydzić. Łódź jest wspaniałym miastem i cieszę się, że tu się urodziłem.

Spędził pan w Łodzi swoje dzieciństwo?
Tak. Tu przeżyłem pierwsze cztery lata życia. U dziadków na Kozinach. Byli aktorami, pracowali w Teatrze Nowym i spędzałem tam wiele czasu. W garderobie, za kulisami. Chodziliśmy na spacery do parku na Zdrowie. Byłem mały, więc niewiele pamiętam, ale pozostały takie obrazy z dzieciństwa. Bardzo miłe obrazy. Wtedy moi rodzice mieszkali w Warszawie, ale dużo pracowali, więc ja ten czas spędzałem z dziadkami w Łodzi. Kiedy urodził się mój brat Michał, mama w zasadzie wycofała się z zawodu. Chciała byśmy mieli jakiekolwiek dzieciństwo. Co bardzo doceniamy. Tata pracował bez przerwy, mama dla nas poświęciła swoją karierę.

Zaczynając po latach studia na wydziale operatorskim szkoły filmowej wracał Pan do Łodzi z przyjemnością?
Nie widziałem innej opcji niż studia w łódzkiej szkole filmowej. Tu przecież studia kończył mój dziadek Witold, potem tata Piotr.

Łódź Pana ciekawiła?
Tak, bo to piękne miasto, tylko trochę zaniedbane. Mam nadzieję, że się to zmieni.

Dlaczego Pana zdaniem Łódź nie potrafi w pełni wykorzystać swoich atutów?
Nie wiem czy nie potrafi. Są na to potrzebne ogromne pieniądze. Łódź ich, niestety, nie ma. Mam jednak nadzieję, że te pieniądze się znajdą, by odnowić te wszystkie wspaniałe kamienice.

Niektórzy twierdzą, że te łódzkie kamienice, ulice to naturalna scenografia dla wielu filmów...
No tak. Przecież powstało tu wiele filmów, jak choćby "Ziemia obiecana". I będą powstawać kolejne. Łódź na pewno będzie jeszcze kiedyś filmowym miastem.
Na czym polega urok Łodzi?
Gdy studiowałem w Łodzi, mieszkałem na Bałutach. Do szkoły filmowej chodziłem pieszo. To był cudowny spacer łódzkimi ulicami. Czuło się klimat tego miasta. Przechodziło się przez miejsca, gdzie człowiek odnosił wrażenie, że zatrzymał się tam czas. Były urokliwe...

Miejsce w którym znajduje się szkoła filmowa jest wyjątkowe...
Tak, przecież w okolicy znajduje się Księży Młyn. Wiem, że ta okolica się zmieniła. Powstały lofty w dawnym "Unionteksie".

Czy jakiś rejon Łodzi szczególnie Pana zachwyca?
Zachwyca mnie cała Łódź, w swojej skali. Te fabryki, kamienice z niekończącymi się podwórkami. To razem tworzy niepowtarzalną atmosferę.

Wraca Pan czasem do Łodzi już jako operator?
Bardzo chętnie to robię. Kręcę tu czasem nie tylko filmy, ale krótsze formy, jak reklamy dla "Opus Film". Gdy tylko mam możliwość to z wielką przyjemnością przyjeżdżam do Łodzi. Ale tak ostatnio mi się nie układa. Bardzo żałuję, że z Łodzi został wyprowadzony "Camerimage". Wtedy przynajmniej raz w roku tu przyjeżdżałem.

Kiedy ostatni raz był w Łodzi?
Jak tylko nie pracuję, to zawsze jestem w Łodzi we Wszystkich Świętych. Tu bowiem znajdują się groby rodziców babci, dziadka ze strony ojca.

Widzi Pan zmiany w tym mieście?
Podczas ostatniego pobytu w Łodzi widziałem, że rozpoczynają się wielkie inwestycje. Wszystko ruszy się do przodu. Wracałem w tym tygodniu z Wrocławia, z festiwalu "Nowe horyzonty" do Warszawy samolotem i przelatywałem nad Łodzią. Pomyślałem sobie, że niedługo powinienem odwiedzić to miasto.

Doczeka się ono chwili, gdy znów ktoś nakręci o nim film?
Takich filmów z Łodzią w roli głównej jest bardzo wiele. Wystarczy popatrzeć na twórczość studentów szkoły filmowej. Jeśli weźmiemy wszystkie polskie miasta to filmów o Łodzi jest najwięcej.

Dziadkowie jeszcze mieszkają w Łodzi?
Nie, przenieśli się do Warszawy, gdy przeszli na emeryturę. Chcieli być bliżej nas. A rodzice opuścili Łódź tylko dlatego, że w Warszawie mieli pracę.

Nad czym Pan teraz pracuje?
Przygotowuję film w Holandii. Wcześniej, na początku roku, zrobiłem filmy z Wojciechem Smarzowskim i Ryszardem Bugajskim. Teraz są one w produkcji.

Rozm. Anna Gronczewska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki