Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamkną sklepy a potem nas w domach? Kiedy pełzający lockdown zamieni się w kwarantannę narodową?

Matylda Witkowska
Matylda Witkowska
Rząd wcisnął „hamulec bezpieczeństwa”. Przed nami tygodnie bez możliwości pójścia na normalne zakupy, obejrzenia filmu w kinie czy wyjazdu na weekendowy wypoczynek. Jest  prawie jak wiosną, tylko gospodarka i mieszkańcy regionu są coraz bardziej zmęczeni. A na horyzoncie widnieje nowy koszmar: narodowa kwarantanna.CZYTAJ DALEJ >>>>
Rząd wcisnął „hamulec bezpieczeństwa”. Przed nami tygodnie bez możliwości pójścia na normalne zakupy, obejrzenia filmu w kinie czy wyjazdu na weekendowy wypoczynek. Jest prawie jak wiosną, tylko gospodarka i mieszkańcy regionu są coraz bardziej zmęczeni. A na horyzoncie widnieje nowy koszmar: narodowa kwarantanna.CZYTAJ DALEJ >>>>brak
Rząd wcisnął „hamulec bezpieczeństwa”. Przed nami tygodnie bez możliwości pójścia na normalne zakupy, obejrzenia filmu w kinie czy wyjazdu na weekendowy wypoczynek. Jest prawie jak wiosną, tylko gospodarka i mieszkańcy regionu są coraz bardziej zmęczeni. A na horyzoncie widnieje nowy koszmar: narodowa kwarantanna.

Hamulec bezpieczeństwa. Nowe obostrzenia od soboty

W środę powrócił scenariusz znany już z wiosennego okresu epidemii. Na konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki ogłosił konieczność wciśnięcia „hamulca bezpieczeństwa” w związku z rozwijającą się epidemią.

To oznacza kolejne, surowe obostrzenia. Dzieci z klas I-III od poniedziałku też będą się uczyć zdalnie. Od soboty zamkniętych będzie większość sklepów w centrach handlowych, a hotele będą przyjmować tylko gości w podróży służbowej. Mniej osób będzie też mogło brać udział w nabożeństwach.

Powód jest jeden: rosnąca liczba zakażeń koronawirusem i chorych na COVID-19.

System opieki zdrowotnej jest na granicy wydolności. To jest czas, gdy trzeba włączyć hamulec awaryjny – mówił na konferencji minister zdrowia Adam Niedzielski.

Jedno wolne łóżko dla chorego z koronawirusem na cały powiat?

Jest w tym dużo racji, bo sytuacja w szpitalach wygląda tragicznie. W ciągu poprzedniego tygodnia liczba osób jednocześnie chorych na COVID-19 w regionie łódzkim podwoiła się, rosnąc z 10 do 20 tys. W tym tygodniu wzrosła do 23 tys...

To sprawia, że brakuje łóżek. W niedzielę w Łódzkiem było zaledwie 29 wolnych łóżek do podstawowej opieki nad osobami z koronawirusem (tzw. łóżek drugiego stopnia). Średnio na powiat przypadało więc jedno, góra dwa wolne łóżka. Ale tylko statystycznie, bo w wielu szpitalach m.in. w Zgierzu, Tuszynie i łódzkim Biegańskim miejsc po prostu nie było.

Pojawiła się za to pierwsza kolejka karetek. W Tomaszowie Mazowieckim rząd co najmniej pięciu pojazdów czekał na podjeździe szpitalnym na przekazanie pacjentów. Czas oczekiwania wyniósł kilka godzin. Szpital tłumaczył, że to wydarzenie incydentalne.

Do walki z koronawirusem przekazywane są łóżka zabierane ze zwykłych oddziałów, ale liczba chorych na COVID-19 rośnie. W poniedziałek dołożono 50 łóżek, ale pod koniec dnia wolne miejsca i tak zostały tylko 34. W środę liczba wolnych miejsc wzrosła do 85, za to na wykończeniu były tzw. miejsca obserwacyjne ( I stopnia) dla osób z objawami, ale oczekujących na wynik testu. W środę w całym regionie wolnych takich miejsc było... sześć. Nie brakuje za to respiratorów.

Tymczasem pomoc medyczna jest chorym niezbędna. Wczoraj w regionie odnotowano rekordową liczbę 29 ofiar. Bez dostępu do szpitali zmarłych będzie dużo więcej.

Nałożone ograniczenia pomogą na zakażenia?

Wprowadzony od soboty hamulec ma zmniejszyć liczbę chorych do poziomu w którym możliwa jest pomoc medyczna i tym samym uratować tych, którzy mogą umrzeć bez dostępu do szpitala.

Innego pomysłu na wyjście z patowej sytuacji nie ma, jednak nikt nie wie, czy hamulec pomoże. Wprowadzone dwa tygodnie temu obostrzenia czerwonej strefy takie jak zdalne nauczanie w większości klas i zawieszenie działalności gastronomicznej, spowolniło rozwój epidemii, ale jej nie zatrzymało. Podzieleni są nawet naukowcy. Część jest zdania, że obostrzenia powinny być wprowadzone wcześniej, część wprost przeciwnie – jest zdania, że większe znaczenie mają higieniczne zachowania ludzi takie jak unikanie kontaktów, mycie rąk i utrzymywanie dystansu społecznego, a do tego ludzi nie można zmusić przepisami.

Przedsiębiorcy mają dość

Pewne jest coś innego. Kolejne zakazy spowodują i tak już głęboką frustrację u przedsiębiorców i zwykłych mieszkańców także z regionu łódzkiego. Wiosną nie było jeszcze tego widać. Wtedy wszyscy bali się wirusa, teraz mają epidemii dość.

Zmęczeni są rodzice uczniów, którzy muszą zapewnić dzieciom opiekę i pomagać w nauce. - Syn pół roku siedział sam w domu, ledwo wrócił do prawdziwych kolegów, to znów wylądował przed komputerem. Nudzi się w domu i ja też mam dość, bo tłumaczenie matematyki i robienie zdjęć domowym pracom plastycznym spada na mnie – mówi pani Małgorzata, mama trzecioklasisty.

Załamani są też zwykli mieszkańcy, bo kolejne ograniczenia mocno utrudniają im życie. Pani Agnieszka z Łodzi nie wie, czy do piątku zdąży kupić synowi buty na zimę. Potem sklepy w galeriach handlowych będą już zamknięte.

- Sobie zamówię buty przez internet, bo znam rozmiar. Ale sześciolatkowi? Nie dam rady – mówi. - Jedyna nadzieja, że rzeczywiście zamkną nas w domach i buty na razie nie będą potrzebne – żartuje łodzianka.

Ale naprawdę tragicznie mają przedsiębiorcy z zamkniętych branż: hoteli, pensjonatów, restauracji. Tomasz Koralewski, prezes Łódzkiej Organizacji Turystycznej zwraca uwagę, że w sytuacji zamkniętych instytucji kultury, hoteli i gastronomii turystyka praktycznie nie istnieje. - Dla nas to lockdown – podkreśla.

Zdesperowani przedsiębiorcy wychodzą na ulicę. Drogę przetarli już przedsiębiorcy z branży fitness, w tym także z Łodzi, którzy dwa tygodnie temu pojechali do Warszawy by wspólnie protestować przeciwko zamknięciu siłowni.

W poniedziałek w Łodzi protestowali już także taksówkarze. Najpierw wyjechali na ulice, a potem przed siedzibą PiS złożyli symboliczną trumnę. W ten sposób zażądali włączenia ich do branżowej tarczy antykryzysowej. Taksówkarze teoretycznie mogą normalnie pracować, ale z powodu zamknięcia gastronomii, a wkrótce też kultury, bardzo tracą.

W piątek w pasażu Schillera na protest zdecydowała się branża eventowa. Z samochodu ze sprzętem nagłaśniającym przemawiali poszkodowani przedsiębiorcy i domagali się większej pomocy.

Jak tłumaczy jeden z protestujących, pomoc rządu jest niewystarczająca.

- Przez wiele miesięcy nie mogliśmy pracować. Gdy zaczęliśmy mieć nadzieję, znów nas zamykają – mówi przedsiębiorca z Łodzi, który zajmuje się oświetleniem wydarzeń. Jak tłumaczy wielu przedsiębiorców z tej branży ma sprzęt wzięty w leasing, który szybko się starzeje, a na dodatek generuje koszty. - Moje koszty to 10 tys. zł miesięcznie. Jeśli wystawię fakturę na ponad 2,5 tys. to nie dostanę pomocy z tarczy – denerwuje się przedsiębiorca.

Wczoraj o jak najszybsze pełne otwarcie galerii handlowych zaapelowała Polska Rada Centrów Handlowych. Rada przypomniała, że już wiosenny lockdown kosztował wynajmujących utratę przychodów na poziomie około 1 miliarda złotych. Zwróciła też uwagę, że handel detaliczny daje zatrudnienie dla osób z wielu innych branż od sprzątania, po ochronę, księgowość, zarządzania nieruchomościami po obsługę imprez.

Co z nimi będzie? Premier Morawiecki zapowiedział w czwartek pomoc dla zamykanych branż składającą się z 10 elementów takich jak dofinansowanie kosztów stałych dla małych i średnich przedsiębiorstw, wydłużenie postojowego, czy zwolnienie składek na ZUS dla zamykanych branż.

Co na to przedsiębiorcy z łódzkiego? W większości chcą poczekać na realizację obietnic, wtedy będą skłonni ocenić rządową pomoc.

Za tydzień totalny lockdown?

Na dodatek najgorsze jest jeszcze przed nami. Prawdopodobnie już w przyszłym tygodniu, zanim nowe obostrzenia będą mogły przynieść jakikolwiek zauważalny skutek, rząd rząd ogłosi tzw. narodową kwarantannę. To eufemizm oznaczający znany już z wiosny całkowity lockdown.

Na czym on będzie polegać?

- To całkowite zamknięcie handlu, usług i części zakładów – wyjaśnił na konferencji prasowej Morawiecki. Będą też wprowadzone zakazy przemieszczenia się oraz środki kontroli wymuszające zachowanie wprowadzonej dyscypliny.

Narodowa kwarantanna zostanie wprowadzona, gdy średnia liczba dziennych zakażeń dla ostatniego tygodnia przekroczy 70-75 przypadków na 100 tys. mieszkańców. W liczącej 38 mln obywateli Polsce w ciągu tygodnia liczba dziennych zachorowań musi wynosić średnio 26,6-28,5 tys. osób.

W czwartek i w piątek w Polsce stwierdzono po ponad 27 tys. zakażeń. Jeśli ta wysokość się utrzyma, narodowa kwarantanna zostanie wprowadzona za tydzień. Jeśli zachorowań będzie więcej, kwarantanna będzie wprowadzona jeszcze wcześniej.

Na dodatek rząd przedstawił też twarde progi milowe, które pozwolą na wyjście z lockdownu. Kwarantanna zostanie zniesiona, jeśli przez tydzień średnia dzienna liczba zakażeń spadnie poniżej... 19 tys.

Nie wiadomo czy społeczeństwo tak długo wytrzyma.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki