Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamknął firmę, jest bezrobotny i bardzo dobrze mu się żyje...

Alicja Zboińska
Gdy bezrobotny sam znajdzie sobie pracę, urząd wypłaca mu przez trzy miesiące specjalną "nagrodę"
Gdy bezrobotny sam znajdzie sobie pracę, urząd wypłaca mu przez trzy miesiące specjalną "nagrodę" Grzegorz Gałasiński
Rejestry urzędów pracy puchną od osób, które bezrobotne są tylko z nazwy. Państwo płaci za nich ubezpieczenie, zapewnia darmowe wizyty u lekarza, a pensję gwarantuje szef, który formalnie żadnym szefem nie jest...

Do zapłacenia ZUS, VAT, podatek dochodowy. To od składek i podatków 40-letni Robert z Łodzi, do niedawna przedsiębiorca, zaczynał każdy miesiąc. I tak przez osiem lat. Tyle lat bowiem łodzianin był właścicielem niewielkiej firmy. Już nie jest. Teraz jest oficjalnie bezrobotny. Nieoficjalnie sobie dorabia i twierdzi, że jest mu lepiej, niż gdy był uczciwym przedsiębiorcą.

I nie jest jedynym, który twierdzi, że w szarej strefie jest mu lepiej, a bezrobotny to dopiero ma możliwości.

A gdy pan Robert zdecyduje się jednak podjąć legalną pracę, urząd pracy mu to wynagrodzi ekstrapieniędzmi z tzw. dodatku aktywizacyjnego. Łodzianin jeszcze się waha, gdyż na bezrobociu "zarabia" więcej niż w czasie, gdy prowadził firmę...

Przedsiębiorca z przymusu

Podatek VAT - 48 tys. zł, podatek dochodowy - 19 200 zł, składki na ubezpieczenie społeczne - 86 400 zł - taki rachunek mógłby pan Robert wystawić państwu polskiemu. Przez osiem lat prowadzenia firmy nie spóźnił się z płaceniem podatków i składek nawet o dzień, choć przedsiębiorcą został w zasadzie z przymusu. Gdyby znalazł firmę, która zatrudniłaby go na etat, nie zadbałby o numer NIP, REGON, firmowe konto w banku oraz pieczątkę. A tak założył firmę i podpisał kontrakt z większym przedsiębiorstwem. Zobowiązał się do samodzielnego płacenia podatków - dochodowego i VAT, a także odprowadzania składek na ubezpieczenie społeczne.

- Początkowo wcale nie było źle - mówi łodzianin. - Z miesiąca na miesiąc wystawiałem faktury na coraz wyższą kwotę, żona w roli księgowej miała coraz więcej pracy. Płaciłem podatki, składki, a i tak zostawało na życie i na różne przyjemności.

Łodzianinowi nawet podobało się bycie przedsiębiorcą. Miał wstęp do hurtowni typu cash and carry, mógł korzystać z ofert turystycznych, kierowanych do firm. Bardziej korzystna niż standardowa była też komórkowa taryfa biznesowa. Określenia właściciel firmy, przedsiębiorca, czasami także biznesmen robiły wrażenie w towarzystwie.

Być może łodzianin nadal prowadziłby firmę, ale kryzys gospodarczy sprawił, że wystawiał faktury na coraz niższe kwoty. Nagle po zapłaceniu składek i podatków niewiele zostało.

Łodzianin chciał zrezygnować z pracy. Okazja wydawała się wymarzona.

- Mąż koleżanki jest kierownikiem w dużej sieci sklepów - mówi pan Robert. - Uznał, że pasuję do jego zespołu. Gdy zaproponował mi pracę na etacie, nie wahałem się długo. Rozwiązałem kontrakt, potem firmę, a wtedy los znów się ode mnie odwrócił. Na szczęście tylko chwilowo.

Okazało się bowiem, że wolne miejsce dla łodzianina będzie, ale nie od razu. Pan Robert został chwilowo na lodzie, zarejestrował się więc w urzędzie pracy. Ten zaproponował mu zasiłek - na rękę 711 zł.

- Na rachunki i życie nie wystarczy - policzył szybko łodzianin. I znalazł rozwiązanie.

Nieco więcej niż wynosi równowartość najniższej miesięcznej pensji były przedsiębiorca dorobił w firmie, produkującej znicze. Szefa nie interesowały papierki, choć była też możliwość legalnej pracy. Liczyła się natomiast sprawność manualna i tempo pracy. A wszystko to za 8 zł za godzinę pracy.

- Okazało się, że z zasiłkiem i pensją na czarno mam więcej niż w ostatnim okresie bycia uczciwym przedsiębiorcą - łodzianin początkowo z niedowierzaniem kręcił głową. - Początkowo trudno było mi w to uwierzyć, pomyślałem, że się pomyliłem. Jednak nie było mowy o żadnej pomyłce. W tym momencie zrozumiałem wreszcie, dlaczego mój kolega od lat miga się od etatowej pracy. Po prostu mu się to opłaca.

Pan Robert już niebawem wróci na legalny rynek pracy. Zasiłek nie jest bowiem przyznawany na stałe, tylko na określony czas. Jemu wsparcie przysługuje przez pół roku. Po tym okresie zostałoby mu tylko to, co zarobiłby na czarno.

Ale na etacie pan Robert i tak będzie przez pewien czas klientem Powiatowego Urzędu Pracy. Za to, że sam sobie znalazł pracę, urząd wypłaci mu zasiłek aktywizacyjny. Przez trzy miesiące będzie dostawał połowę zasiłku. A do tego dojdzie mu "normalna" pensja. Urząd nagrodzi go za to, że był na tyle przedsiębiorczy, by wyręczyć urzędników od poszukiwania mu zajęcia.

Kariera nie ma znaczenia

CV 24-letniej "bezrobotnej" Anny z Łodzi zawiera co prawda dane pięciu pracodawców, ale także kilkumiesięczne luki w zatrudnieniu w poszczególnych firmach. Nie znaczy to wcale, że łodzianka się leniła. Przeciwnie.

- Pracuję nieprzerwanie, odkąd skończyłam 18 lat, jestem w stanie sama się utrzymać - zaznacza młoda kobieta. - Nie zależy mi na zrobieniu kariery, nie mam zresztą na to szans. Bez studiów, dobrego zawodu nie mam czego szukać. Nie dbam też o kolejne zera na koncie, wiem, że zawsze sobie poradzę.

Jak łodzianka sobie radzi? Gdy tylko praca przestaje jej odpowiadać, to z niej rezygnuje i rejestruje się w urzędzie pracy. Początkowo dostawała zasiłek dla bezrobotnych, przestał on jej jednak przysługiwać, gdyż kolejne okresy pracy są zbyt krótkie. Anna twierdzi, że to żaden problem.

- Ważne jest ubezpieczenie, żeby można było bez stresu pójść do lekarza - uważa młoda kobieta. - A bez problemu można znaleźć pracę na czarno.
Łodzianka wie, co mówi. W ostatnich latach dorabiała jako pracownik sklepu, niania, sprzątaczka. W sklepie miała nawet podpisaną umowę, ale tylko pro forma. Mogło się bowiem zdarzyć, że do sklepu zajrzałby np. urzędnik z inspekcji pracy. A tak można było mu przed nosem machnąć papierkiem i był spokój. Taka sytuacja się nie zdarzyła, ale...

W pracy w charakterze niani w ogóle nie była potrzebna umowa. Rodziców małej Agatki nie interesowały żadne formalności. Płacili przyzwoicie, by ich córka miała jak najlepszą opiekę. Zamiast podatków, składek i etatów, liczyły się karmienie, przewijanie i zabawy z małą.

Łodzianka dorabiała sobie, sprzątając po godzinach w małym biurze. Trafiła tam za pośrednictwem koleżanki, której znajomy szukał sprzątaczki pocztą pantoflową. Ominęła go konieczność zamieszczania ogłoszeń, prowadzenia rozmów kwalifikacyjnych. Anna dowiedziała się od koleżanki, jakie są warunki finansowe, powiedziała, że jej odpowiadają i już mogła szorować biurka i podłogi.

- Papierek nie jest do tego potrzebny - uznali Anna i jej szef.

W okresie gdy łodzianka ma przerwy w CV, grzecznie odmeldowuje się w urzędzie pracy. Na szczęście dla niej urzędnicy nie mają odpowiednich ofert pracy. A gdy raz ją skierowali do pracy, to poprosiła przyszłego pracodawcę, by jednak jej nie zatrudniał. Prośba została spełniona...

Wiedzą, ale nie mogą nic...

Bogusław Dąbrowski, główny specjalista Powiatowego Urzędu Pracy w Łodzi, zaznacza, że urząd nie ma możliwości sprawdzenia tego, czy bezrobotni nie pracują na czarno. Tzw. kontrolą legalności zatrudnienia zajmuje się Państwowa Inspekcja Pracy.

- Możemy tylko w miarę możliwości aktywizować bezrobotnych i tym się zajmujemy - tłumaczy Bogusław Dąbrowski. - Organizujemy szkolenia, kierujemy na staże, prowadzimy klub pracy.

Zdaniem urzędników, zachętą do zmiany statusu z bezrobotnego na etatowca jest także dodatek aktywizacyjny. Jest on wypłacany w dwóch przypadkach: gdy bezrobotny, któremu przysługuje zasiłek, sam sobie znajdzie pracę lub gdy do pracy skieruje go urząd, a oferowane wynagrodzenie będzie niższe niż minimalna pensja. Tylko w tym roku w samej Łodzi dodatkowe pieniądze z pośredniaka dostało 2.302 byłych już bezrobotnych.

Nieoficjalnie urzędnicy pośredniaka mówią, że doskonale wiedzą o pracujących na czarno bezrobotnych. Szacują, że nawet 30 - 40 procent spośród 42 tysięcy zarejestrowanych bezrobotnych z Łodzi trudni się nielegalną pracą.

- A za co mieliby się utrzymać, skoro nawet nie mają prawa do zasiłku - zauważa jeden z urzędników łódzkiego PUP. - Co my możemy z tym zrobić? Przecież nie postawimy przy każdym bezrobotnym urzędnika, który sprawdzi, czy ktoś sobie nielegalnie nie dorabia.

Nie ma się czego bać?

Bezrobotnemu pracującemu na czarno snu z powiek nie będą raczej spędzać ewentualne konsekwencje. Ustawa o promocji zatrudnienia wyraźnie zaznacza, że jeżeli bezrobotny podjął pracę, a nie powiadomił o tym urzędu, to podlega karze grzywny nie niższej niż 500 złotych. Traci też zasiłek dla bezrobotnych. Z danych Okręgowego Inspektoratu Pracy w Łodzi wynika jednak, że rok temu status bezrobotnego wskutek kontroli straciło 81 osób, a siedem z nich musiało oddać zasiłek. W sumie straciły 9.101 zł. To podobnie jak w całym 2011 roku.

Nieuczciwi bezrobotni nie muszą się też obawiać wysokich mandatów. Podczas kontroli w jednej z firm z Brzezinach inspektorzy OIP spotkali pięć osób, które miały umowę o pracę, a mimo to figurowały w rejestrze jako bezrobotni. Dostali mandaty - każdy po 500 zł.

Z kolei na łódzkiej budowie na 29 osób aż 21 pracowało bez jakiejkolwiek umowy. Siedem z nich to byli bezrobotni z urzędu pracy. Dwóch zapłaciło mandaty po 500 zł, pięciu tłumaczyło się przed sądem. W przypadku czterech z nich sąd nałożył mandaty, także w wysokości 500 zł.

- Skala pracy na czarno wynika z tego, że pracodawcy nie wywiązują się z obietnicy legalnego zatrudnienia - mówi Kamil Kałużny, rzecznik Okręgowego Inspektoratu Pracy w Łodzi. - Z tego powodu wielu bezrobotnych nie informuje urzędu pracy o podjęciu zatrudnienia i bezprawnie pozostaje w rejestrze z uwagi na ubezpieczenie zdrowotne, gwarantowane przez PUP.

Do legalnej pracy nie palą się też ci, którzy mają różne zobowiązania, np. alimenty, a także pobierają zasiłki, w tym z opieki społecznej, a ich przyznanie jest uzależnione od wykazywanego dochodu.

Pracodawcy tłumaczą natomiast inspektorom, że to bezrobotni sami nie proszą o umowę o pracę, a wręcz nie chcą podpisywać żadnych papierków. Inna prośba ze strony pracowników to żądanie wpisania do umowy niższej kwoty wynagrodzenia, gdyż ciąży na nich komornik. Może to mieć także związek z alimentami.

Z obserwacji inspektorów pracy wynika, że coraz więcej osób nie chwali się urzędnikom tym, że znalazło pracę. W ubiegłym roku w porównaniu do 2011 roku przybyło ich o 20 procent. Pana Roberta te doniesienia nie dziwią.

- Uczciwość nie jest dziś w cenie - kwituje krótko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki