Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zapomniana łódzka rewolucja i mit "dobrych fabrykantów"

Hanna Gill-Piątek
Hanna Gill-Piątek
Hanna Gill-Piątek Krzysztof Szymczak
Przy okazji remontu Piotrkowskiej wyniesie się z niej trzech panów: Poznański, Scheibler i Grohman. Oprócz ławeczki Tuwima jakoś nigdy nie mogłam pokochać brązowych potworków, które określane są mianem "Galerii Wielkich Łodzian" i nie będę po nich płakać, jeśli zostaną zesłane w dyskretne parkowe okolice. Jednak pomnik Twórców Łodzi Przemysłowej koło "Magdy" zawsze budził we mnie bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony pamiętamy ich jako pracodawców i dobroczyńców: to za ich sprawą powstawały kościoły, szpitale, szkoły dla biedoty. Nie da się jednak ukryć, że pieniądze przeznaczane na charytatywność okupione były dramatycznymi warunkami, w jakich pracowało się wtedy w łódzkich fabrykach.

Bezwzględność, z jaką traktowano pracowników, znana była w całej Europie. Kiedy zaś zdławiono powstanie styczniowe, Grohman dziękował za to władzom carskim w specjalnym liście.

Żaden z trójki koślawo odlanych z brązu fabrykantów nie dożył czerwca 1905 roku, kiedy na ulicach wznieśli barykady inni twórcy Łodzi przemysłowej, polscy, żydowscy i niemieccy robotnicy. Tylko Poznański doczekał świtu XX wieku, ale już nie rewolucji. Za to ich następcy, Heinzel i Kunitzer, bez mrugnięcia okiem wzywali do fabryk carskich żołnierzy, aby zdławić wybuchające strajki. Tak, czas Rewolucji 1905 roku nie był najchwalebniejszym okresem dla łódzkich fabrykantów. Czasem jednak mam wrażenie, że zupełnie o tym nie pamiętamy i czcimy ich w Łodzi bezkrytycznie. Zresztą co groźnego jest w brązowym pomniczku, który można podrapać po nosie? Przecież nie wywali nas na bruk, kiedy w pracy ulegniemy wypadkowi. Nie naśle na nas wojska, nie każe pracować naszym dzieciom po 12 godzin.

Czasem mam wrażenie, że rozpaczliwie próbując odzyskać tożsamość miasta, coś, na czym będziemy mogli się oprzeć, łapiemy z naszej historii co się da i malujemy to na kolorowo. Tak jest na przykład z wielokulturowością, która wcale nie była tak oczywista, jak mogłoby wynikać z jej licznych współczesnych celebracji. Podobnie jest z mitem "dobrego fabrykanta", wujaszka, który dba o swoje stadko, fundując mu różne dobrodziejstwa. Oczywiście mit, żeby organizował zbiorowe emocje, musi być podkolorowany i najlepiej słodki. Niestety, im piękniejszy obraz, tym dalszy od prawdy.

Większość z naszych przodków, jeśli nie przyjechała do miasta w falach późniejszych migracji, raczej w 1905 stała na barykadach, niż wiodła wygodne życie w romantycznych pałacykach. Każda cegła z zabytkowych fabryk, które tak kochamy i bronimy przed burzymurkami, była położona czyjąś bezimienną ręką. Ktoś harował na sukces gospodarczy Łodzi, ktoś w tym czasie wychowywał mu dzieci, prał, sprzątał i gotował, choć nie zawsze było z czego. Albo jedno i drugie na raz. Praca kobiet jest jednym z najbardziej zapomnianych wątków łódzkiej tożsamości, próżno szukać ich na pomnikach czy w nazwach ulic. Prędzej poświęcimy skwer Żelaznej Damie dławiącej górnicze protesty niż rodzimym włókniarkom, które kiedy było trzeba, solidarnie walczyły o godne warunki pracy aż do czasów PRL-u.

Nie chcę napisać, że łódzcy fabrykanci byli zawsze źli. Byli różni, jak to ludzie. Dziwi mnie natomiast dysproporcja pamięci, jaką przydzielamy niewielkiemu procentowi łodzian względem całej ogromnej reszty. Bo w 1905 właśnie ta reszta wzięła historię we własne ręce i wyszła na ulice z postulatami ośmiogodzinnego dnia pracy, opieki medycznej, możliwości uczenia się języka polskiego w szkołach. To tamte wydarzenia otworzyły drogę do odzyskania niepodległości. Choć Rewolucja 1905 roku objęła całe Królestwo Polskie, w Łodzi jej skala była największa. Solidarność wystąpień przeciw carskim wojskom sprawia, że określa się ją czwartym powstaniem. Czy uczy się tego w łódzkich szkołach dzieci? Co poza kilkoma nazwami ulic, pomnikami i tablicami pozostało nam po tamtym czasie? Na pewno nie mit, wokół którego budujemy dumę z bycia łodzianami. A może szkoda.

W sobotę obchodzimy 108 rocznicę wybuchu Powstania Łódzkiego, nazywanego również czerwcowym. Warto o tym pamiętać chodząc ulicami Śródmieścia i Bałut. Barykady to nie pałace czy wille, rozebrano je, kiedy nie były już potrzebne. Mało mamy materialnych śladów Rewolucji 1905 roku, zostały po niej zbiorowe groby na starszych łódzkich cmentarzach. Można jednak świętować na wiele sposobów. Kiedy po remoncie Piotrkowskiej Poznański, Scheibler i Grohman wprowadzą się do jakiegoś łódzkiego parku, w następną rocznicę będzie można pójść, podrapać ich po nosie i zaśpiewać do ucha "Łodziankę". Żeby nie było im smutno.

Autorka jest działaczką społeczną i polityczną, koordynatorką Świetlicy Krytyki Politycznej w Łodzi

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki