Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zapomnieć o porażce, nie o błędach. Co wiemy po sobotniej porażce ŁKS z Lechem?

R. Piotrowski
ŁKS rozegrał dobry mecz z Lechem, choć nie ustrzegł się poważnych błędów [Fot. Grzegorz Gałasiński]
Indywidualne błędy w defensywie, momenty dekoncentracji w środku pola i kłopoty z wykreowaniem tzw. czystych okazji do zdobycia gola - to największe grzechy ŁKS w przegranym, choć niezłym w wykonaniu łodzian meczu z Lechem.

ŁKS oddał w sobotę więcej strzałów na bramkę od rywala (22:13 dla łodzian), częściej utrzymywał się przy piłce (w sumie przez ok. 31 minut; Lech - ok. 26 minut), wymienił znacznie więcej dokładnych podań (520:361 dla ŁKS), a i przemawiała za nim liczba wygranych na boisku pojedynków.
Pozostaje zatem zapytać - dlaczego to Lech cieszył się po ostatnim gwizdku z kompletu punktów?

Pierwsze błędy w defensywie

Szkoleniowiec ŁKS do porażki z „Kolejorzem” podszedł z pokorą i nie zamierza sobotniego niepowodzenia rozpamiętywać w nieskończoność. Oczywiście nie znaczy to, że ełkaesiacy zamierzają zapomnieć o przebiegu sobotniego meczu, jest przecież co analizować.

- Dawno temu powiedziałem, że od obrony oczekuje się „pewności”. W pierwszej połowie tej „pewności” nam zabrakło. Popełniliśmy dużo indywidualnych błędów, wskutek których Lech zdobył dwa gole – przyznał obrońca beniaminka, Maksymilian Rozwandowicz.
Na stratę dwóch goli wpłynęły nie tylko pomyłki defensorów. Sporo grzeszków na sumieniu miała tu także druga linia łodzian (asystujący przy pierwszym golu Pedro Tiba miał wiele czasu na to, by dokładnie dograć piłkę Amaralowi, a w 34. minucie defensywni pomocnicy ŁKS zapomnieli o strefie boiska, z której Darko Jevtić huknął na 2:1), choć to właśnie od błędów łódzkich obrońców, m.in. przy wyprowadzaniu piłki (Jan Sobociński w 4. minucie, Maksymilian Rozwandowicz w 34. minucie), swój początek miały akcje bramkowe Lecha.

Adrian Klimczak, jeden z najlepszych piłkarzy ŁKS w meczu z Cracovią, nie potrafił poradzić sobie z João Amaralem, z kolei Maksymilianowi Rozwandowiczowi, Janowi Sobocińskiemu, Arturowi Boguszowi i w końcu także Janowi Grzesikowi (po przerwie zastąpił Klimczaka i powędrował na prawą stronę, zamieniając się miejscami z Boguszem) przytrafiały się karygodne niedokładności, pomyłki w ustawieniu, a co gorsza defensorzy ŁKS złamali kilka razy linię spalonego, co z kolei było wodą na młyn dla Pedro Tiby i João Amarala.

To ostatnie podanie...

ŁKS przegrał z Lechem nie tylko wskutek kilku błędów swoich defensorów. Doceniając widowiskowy styl gry ełkaesiaków (oby nigdy z niego nie zrezygnowali!), należy zauważyć, że tak w meczu z Lechią Gdańsk, jak i sobotnim starciu z Lechem łodzianie rzadko mieli okazję stanąć oko w oko z bramkarzem, a najczęściej zagrażali rywalowi koronkowymi akcjami wieńczonymi uderzeniami z kilkunastu metrów.

Paradoksalnie wpłynął na to styl gry łodzian. Zepchnięty, niekiedy do głębokiej defensywy rywal, nie zostawia łodzianom miejsca we własnej szesnastce i dlatego Rafał Kujawa, a w dwóch poprzednich kolejkach Łukasz Sekulski, tak rzadko mają okazję pojawić się w okolicach bramki rywala z piłką przy nodze.

ŁKS nie powinien jednak schodzić z raz obranej drogi i tę opinię podzielają także piłkarscy eksperci. – „W Łodzi grają dwie ekipy, które zamiast lagowania i zbierania odbitej piłki chcą rozgrywać. I jedno, i drudzy przez takie nastawienie stracili gola, ale to nie powód, by zawracać z tej drogi” – zachęca znany komentator piłkarski stacji Canal Plus, Krzysztof Marciniak.
Pod wrażeniem gry ełkaesiaków był również Michał Zachodny. – „Wysoki pressing, wysoko ustawiona linia obrony. Dobrze oglądać zespół Kazimierza Moskala w Ekstraklasie” – podsumował grę beniaminka dziennikarz kanału „Łączy nas piłka”, a Piotr Świtalski z lksfans.pl jest pewny, że „ta porażka zaprocentuje w przyszłości”.

- Byliśmy drużyną lepszą z przebiegu całego spotkania, więc jestem wkurzony. Teraz nie pozostaje nic innego, jak skupić się na następnym meczu z Piastem i zgarnąć komplet punktów – stwierdził Rafał Kujawa. Doświadczony snajper oddał w meczu z Lechem cztery strzały, z czego dwa w światło bramki, poza tym wygrywał niemal co drugi pojedynek z zawodnikami „Kolejorza”, ale na gola to nie starczyło. Może zatem starczy w najbliższej kolejce?

Teraz Piast Gliwice

Piłkarze ŁKS w niedzielę nie mieli wolnego, bo już następnego dnia po wyczerpującym meczu z Lechem stawili się na zajęciach. Dzień odpoczynku trener beniaminka zafundował natomiast swoim zawodnikom w poniedziałek, a na taki program mikrocyklu treningowego wpłynął terminarz rozgrywkowy. Następny ligowy mecz ełkaesiacy rozegrają bowiem w najbliższą niedzielę (z Piastem Gliwice) i stąd zmiana w harmonogramie zajęć drużyny.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki