Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaproś gościa z internetu na swoja kanapę, czyli tajemnice couchsurfingu

Dagmara Olesińska
Pierwszy od prawej to Mateusz Rybicki, student medycyny w Gdańsku z swoimi gośćmi
Pierwszy od prawej to Mateusz Rybicki, student medycyny w Gdańsku z swoimi gośćmi Archiwum prywatne
Na trójmiejskich kanapach spali już muzycy z filharmonii kanadyjskiej i Hiszpanii, fascynujący Argentyńczyk, bosy Australijczyk, znawczyni magii ze Stanów Zjednoczonych, a nawet jedzący psy Chińczyk, który w Pekinie studiuje język polski. O historii kanap i przygodach ich właścicieli, czyli użytkownikach portalu couchsurfing.org - pisze Dagmara Olesińska.

Przez ich kanapy i materace przewinęło się już kilkadziesiąt, a może i setki osób - przyczyną tego jest nie tylko sławna polska gościnność, a zamiłowanie do podróży i portal Couchsurfing.org, czyli z angielskiego "serfująca kanapa".

W swoim domu gościli lub "hostowali" - jak nazywają to użytkownicy wspomnianej strony internetowej - ludzi z różnych krańców świata, począwszy od Niemców, Norwegów i Anglików, przez mieszkańców Afryki, Indii i Chin po Stany Zjednoczone Ameryki i Argentynę. Multikulturowość to mało powiedziane w przypadku trójmiejskich couchsurferów.

Czytaj też: CouchSurfing: Zaproś kibica Euro 2012 na kanapę do swojego domu

Ambasador Chin w Polsce

Skąd się wzięła w jego pokoju ta stara kanapa Mateusz Rybicki, student medycyny, nie pamięta. Kiedyś sam na niej spał, ale kiedy rodzice w ramach przemeblowania kupili mu nowe łóżko, wiekowa kanapa służyła do nocowania dla kolegów, a z czasem również couchsurferów z całego świata.

- Kiedy CS pochłonął mnie już na dobre, przenieśliśmy kanapę do takiego małego pokoiku obok mojego - dodaje Mateusz. - Tak też jest wygodniej dla gości, bo mają swój kąt i nie muszą czuć się skrępowani. W razie czego mam też łóżko polowe, które można wstawić do mojego pokoju, jakby ktoś chciał odwiedzić Gdańsk większą ekipą.

Mateusz przez kilka ostatnich lat na swojej kanapie gościł prawie 50 osób, wśród nich byli m.in. Niemcy, Polacy i Kanadyjczycy. Odwiedził go też jakiś czas temu Włoch, również student medycyny, który po wakacjach spędzonych w Gdańsku wrócił tutaj na wymianę studencką Erasmus.

Czytaj również: Euro 2012: W Gdańsku szukają domów dla wolontariuszy

Natomiast w Boże Narodzenie 2010 r. Mateusz na swoją kanapę przyjął jednego z bardziej interesujących gości - Jacka z Chin. Co ciekawe, studiował on w Pekinie język polski i w tamtym czasie był na wymianie w Krakowie, ale że nie miał co robić w święta, a chciał zobaczyć też inne polskie miasta, napisał do Mateusza z prośbą o kanapę.

- Mówił mi, że chce zostać ambasadorem Chin w Polsce - wspomina Mateusz. - Przyjechał do mnie w drugi dzień świąt, teoretycznie na kilka dni, ale że obaj nie mieliśmy planów na Sylwestra stwierdziliśmy, że może wybierzemy się do Poznania na imprezę organizowaną przez wspólnotę ekumeniczną Taize. Znaleźliśmy sobie kanapy do przenocowania w tym mieście i wyruszyliśmy w podróż pociągiem.

A podczas niej Mateusz i Jack rozmawiali o wszystkim, co ciekawe i tak jak nikt w przedziale nie zwracał na to uwagi, gdy padło jedno kontrowersyjne pytanie, oczy wszystkich delikatnie zwróciły się w stronę dwóch couchsurferów.

- Powiedz mi, czy wy naprawdę jecie w Chinach psy - zapytałem go - opowiada Mateusz. - A on mi na to, że owszem, a nawet idąc do restauracji można wybrać sobie psa, którego chce się zjeść. Lekko zmieszany zapytałem, czy jedzą również koty, ale odparł mi, że nie, bo są kwaśne - śmieje się Mateusz.

Z miłości do życia

Jagoda Kiczyńska z Giżycka, obecnie studiująca w Sopocie, swoich gości "hostuje" na lekko połamanym, rozpadającym się fotelu. Ma też dwa materace na większą liczbę gości. Jagodzie, choć jest zarejestrowana na portalu couchsurfing.org dopiero dwa lata, udało się zaprosić na swoją kanapę już ponad sto osób. Bardzo często byli to ludzie sztuki.
- Często sami wymyślają sobie dziwne projekty, które chcą zrealizować - komentuje Jagoda. - Był Holender, który objeżdżał kraje nadbałtyckie i każdego wieczoru przez Skype opowiadał jakimś dzieciom z wybranej szkoły w małym mieście, jak wygląda życie w innych nadmorskich miejscowościach. Gościłam również nauczyciela gry na trąbce, który kochał długie spacery po lesie. Odwiedził mnie również Rafael z kanadyjskiej orkiestry filharmonicznej, który wybierał się do Białegostoku, ponieważ spotyka się tam ponoć największa społeczność esperanto, którym się on pasjonuje. "Hostowałam" też bardzo ciekawą parę z Hiszpanii. Ona była nauczycielem muzyki, a on historii. W swoją podróż wyruszyli samochodem pełnym dziwnych instrumentów, były tam m.in. garnki, stare zabawki, mechanizm z pozytywki i klawiatura od pianina, na której grało się za pomocą dmuchawki.

Czytaj też: Noclegi na Euro 2012: W Gdyni i Sopocie nie ma już miejsc. W Gdańsku jest drogo

Goszcząc na swojej kanapie ludzi z tak różnych zakątków świata, można poznać nawet najdziwniejsze obyczaje, np. Chinka, którą gościła Jagoda, bardzo głośno mlaskała, kiedy coś jej smakowało, a chłopak z Australii wszędzie chodził na boso. Jednak osobą, która najbardziej zapadła w pamięć Jagody, jest Maxim z Argentyny.

- To niesamowity człowiek, ponad wszystko kochający życie - zachwyca się Jagoda. - Poznałam go, gdy wybrał się na wycieczkę rowerową z Berlina do Barcelony. Była to tylko część jego podróży dookoła świata. Maxim nie poszedł na studia, bo nie czuł, żeby to było dla niego, więc opuścił Argentynę i zaczął jeździć po świecie. Ma w sobie tak niesamowitą energię i optymizm, że po prostu nie da się go nie kochać. Po dość poważnym wypadku, który przeszedł w Barcelonie, Maxim ma misję opowiadać wszędzie, gdzie tylko się znajdzie, jak życie jest piękne.

Magia poznawania

Społeczność couchsurferów to nie tylko młodzi, żądni przygód studenci. Na swoją beżową kanapę i materac zaprasza również Monika Zarczuk, niewidoma mieszkanka Gdańska.

- Bardzo interesuję się Afryką i lubię podróżować - wyjaśnia Monika Zarczuk . - Jednak cieszy mnie to w takiej samej mierze jak przyjmowanie gości. Lubię poznawać nowych ludzi, móc poczęstować ich herbatą i wyjść na miasto.

Czytaj też: Gdańsk: Na Euro 2012 będzie drożej. Czy to odstraszy turystów?

Monika gościła około 10 couchsurferów. Pierwsi byli Ania i Piotr, student łódzkiej filmówki. Gdańsk odwiedzili zaledwie na jedną noc, ale całą spędzili na rozmowie z Moniką, mimo że kolejnego dnia musiała iść do pracy, to tematy, które poruszali, nie pozwalały jej przerwać dyskusji i spokojnie zasnąć.

- To byli niezwykli ludzie i bardzo ważni, bo pierwsi moi goście - wspomina Monika. - W pamięć zapadł mi również Dipak z Indii, ponieważ bardzo interesuję się tym krajem. Do tej pory utrzymujemy ze sobą kontakt. Wyjątkowe było to, że na koniec swojego pobytu u mnie, podarował mi zdjęcie wielbłąda. Wielu osobom wydaje się, że fotografie nie mają dla mnie znaczenia, ale tak nie jest. Tym sposobem zdjęcie od Dipaka dołączyło do mojej wielkiej kolekcji wielbłądów.
Monikę odwiedziła również dość dziwna i tajemnicza para. Ona ze Stanów Zjednoczonych, on z Wielkiej Brytanii, poznali się na Facebooku.
- Barbara miała zdolności z pogranicza magii - twierdzi Monika. - Trzymając w dłoni jakiś przedmiot, potrafiła opowiedzieć historię z nim związaną. Naprawdę uwielbiam poznawać takich niecodziennych ludzi, a CS daje taką możliwość i mimo że jestem niewidoma, nikt nigdy mnie nie oszukał i nie okradł. Wychodzę z założenia, że coś takiego mi się nie przytrafi, dlatego nie zrezygnuję z couchsurfingu - deklaruje.

Nie tylko tani nocleg

Krzysztof Olszewski z Gdańska na swoje kanapie gościł prawie 20 osób. Jeden z trzech pokoi jego mieszkania jest przeznaczony tylko i wyłącznie dla couchsurferów.
- Jest tam łóżko, biurko, dwie szafki i rozkładany fotel z 1992 r., który jest lekko połamany, bo skoczyłem kiedyś na niego, gdy był pełen balonów - śmieje się Krzysztof.

Na początku trudno mu było uwierzyć, że taka inicjatywa istnieje i z powodzeniem funkcjonuje, ale już po pierwszych wyjazdach zauroczył się couchsurfingiem i zaczął aktywnie w nim uczestniczyć.

Czytaj również: Rodzina podróżników: U Mężyńskich rowery idą w kąt tylko od święta

- CS to przede wszystkim możliwość poznania wielu otwartych, ciekawych świata ludzi z najrozmaitszych jego zakątków - tłumaczy Krzysztof. - Niektórzy traktują to tylko jako tani nocleg - tak też można, ale traci się wtedy tę niesamowitą możliwość poznania kraju i kultury w sposób najbardziej bezpośredni i bezinteresowny - komentuje i już czeka na kolejnych gości.

Jak działa couchsurfing?

Couchsurfing.org to strona, dzięki której można zaoferować darmowe zakwaterowanie lub znaleźć nocleg u kogoś z drugiego końca Ziemi. Każdy użytkownik portalu tworzy w nim profil, w którym podaje o sobie podstawowe informacje. Zaznacza również, co może zaoferować swoim gościom: kanapa, zwiedzanie, wyjście do kawiarni. Osoba poszukująca noclegu loguje się na stronie, wyszukuje użytkownika, który może ją przyjąć w danym terminie i kontaktuje się z nim. Profile gospodarzy, jak i gości uzupełnione są o oceny i komentarze innych osób.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Zaproś gościa z internetu na swoja kanapę, czyli tajemnice couchsurfingu - Dziennik Bałtycki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki