Nawet osiem lat więzienia grozi 41-letniemu mężczyźnie, który w Wielkanoc przeleciał samochodem przez rondo w Rąbieniu. Auto wzbiło się na wysokość siedmiu metrów. Kierowca był pijany.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNYM SLAJDZIE
Do wypadku doszło w niedzielę 12 kwietnia ok. godz. 18. Kierowca Suzuki próbował przejechać przez rondo na wprost - wjechał w podstawę ronda, auto uniosło się na wysokość kilku metrów i wpadło na teren należący do kościoła. Mężczyzna jechał z Aleksandrowa do Łodzi. Z samochodu musieli go wydobyć strażacy, z obrażeniami trafił do szpitala.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNYM SLAJDZIE
Mężczyzna został przesłuchany przez policję, otrzymał także zarzut.
- W prokuraturze zgierskiej usłyszał zarzuty kierowania samochodem w stanie nietrzeźwości i sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Grozi mu za to kara do 8 lat pozbawienia wolności. Przyznał się do zarzuconych przestępstw, twierdząc, że żałuje tego co się stało.
41-latek złożył obszerne wyjaśnienia. Przyznał, że w dniu zdarzenia pił alkohol: ok. 300 gram wódki i piwo. Pomiędzy nim a jego partnerką doszło do kłótni i to sprawiło, że zdecydował się wsiąść za kierownicę, mimo iż był nietrzeźwy. Mężczyzna miał tego świadomość. 41-latek chciał pojechać z Aleksandrowa do Łodzi, wybierał się do kolegi, który mieszka na Teofilowie.