- Zaczął coś mówić, ale bełkotał tylko i nie można było nic zrozumieć. W tym momencie, i to było najgorsze, pan kierowca wcisnął pedał gazu, emzetka gwałtownie ruszyła i przez szarpnięcie wszyscy polecieli do przodu, włącznie ze mną. Wtedy wstałem, wyciągnąłem kluczyki i przytrzymałem kierowcę. Mało brakowało, a uderzylibyśmy w słup - opowiada 14-latek.
Bartosza uderzyło to, że nikt, poza nim i dwiema dziewczynami, nie zainteresował się stanem zdrowia kierowcy. Pozostali chcieli tylko jak najszybciej wysiąść i jeden z mężczyzn denerwował się, że autobus jest opóźniony.
Czytaj dalej na kolejnym slajdzie
- Powciskałem wszystkie guziki na desce rozdzielczej, któryś zadziałał i drzwi się otworzyły. Przyjechało pogotowie i zabrało tego pana - dodaje.
Czytaj dalej na kolejnym slajdzie
Prezes MZK dziękuje Bartoszowi
Z postawy syna dumy nie kryje jego ojciec. Zwłaszcza, że cała sytuacja była niebezpieczna i mogła zakończyć się tragicznie.
- Myślę, że mało jest osób które w tym wieku zareagowałyby w podobny sposób. Oby więcej takich młodych było, którzy wiedzą jak postąpić i są odpowiedzialni - mówi Tomasz Mączka, tata Bartosza.
Zdarzenie potwierdzają władze spółki MZK w Piotrkowie. Według prezesa Zbigniewa Stankowskiego, to pierwsza tego typu sytuacja, odkąd sięga pamięcią.
Czytaj dalej na kolejnym slajdzie
Kierowca MZK w Piotrkowie zasłabł za kierownicą, dostał ataku drgawek. 14-letni Bartosz Mączka wykazał się niecodzienną, jak na swój młody wiek, odpowiedzialnością i przytomnością umysłu. Zabezpieczył kierowcę, by nic mu się nie stało, a gdy autobus gwałtownie ruszył, chłopak wyciągnął kluczyki ze stacyjki i zorganizował pomoc medyczną. Karetka zabrała kierowcę do szpitala.
Czytaj dalej na kolejnym slajdzie