Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zasłużona Kapadocja

Maciej Kałach
Maciej Kałach
Maciej Kałach Grzegorz Gałasiński
MEN wyznaczyło koniec roku szkolnego na 28 czerwca, ale w Łodzi zaczęły się już wakacje. Ostatnim dzwonkiem zadzwonił nie byle kto, bo dyrektor wydziału edukacji w magistracie - Beata Jachimczak, która na przełomie maja i czerwca przez tydzień bawiła w Turcji. Urzędniczka wyjechała do Kapadocji korzystając z unijnego programu Comenius, służącego wymianie uczniów z krajów UE i państw do tej wspólnoty aspirujących. Co przywiozła z wymiany, jeszcze nie wiadomo, ale wakacje na pewno się Jachimczak należały, bo za nią bardzo pracowite dwa semestry.

Władze miasta przedstawiły Jachimczak w roli "głowy" łódzkiej oświaty na samorządowej uroczystości z okazji rozpoczęcia roku szkolnego. Tytuł doktora w zakresie nauk pedagogicznych i fakt, że Jachimczak pokonała aż pięciu rywali, zwiastował nową jakość. Niestety, postać nowej pani dyrektor we wrześniu pozostała w cieniu wobec złośliwej krytyki opozycji, która krzywiła się, że inauguracyjna uroczystość odbywa się akurat w szkole, gdzie szefową jest żona wiceprezydenta Krzysztofa Piątkowskiego.

Jachimczak szybko postanowiła wyjść z cienia i dała się poznać łódzkim nauczycielom już niedługo po ich święcie. W październiku dyrektor podpisała pismo w sprawie takiego dostosowania regulaminów w szkołach, aby belfrom nie wydawać darmowej herbaty"w ilości 100 gram miesięcznie oraz środków do mycia". Magistrat przedstawił przywilej jako relikt PRL, a Beata Jachimczak pokazała, że ma w sobie coś z Margaret Thatcher, która jako minister edukacji zabrała darmowe mleko brytyjskim uczniom.

Determinacji Beacie Jachimczak nie zabrakło także w lutym. Z końcem tego miesiąca jej podwładni musieli powiadomić rodziców z dwóch ogólniaków o ich planowanym zamknięciu. Gdy okazało się, że w listach znalazła się błędna data likwidacji szkoły, urzędnicy Jachimczak ruszyli zza biurek i, aby zdążyć na czas, odwiedzali setki tatusiów i mam licealistów w ich domach. "Właśnie dobijał mi się do drzwi jakiś obcy facet!" - opowiadała jedna z nich. Niestety, urzędniczy trud poszedł na marne i likwidacje przesunięto.

Wiosna była nie mniej pracowita. Jachimczak postawili się dyrektorzy szkół i to najlepszych w Łodzi, m.in. XII LO. Ogólniak domagał się zgody na zbieranie kandydatów do sześciu klas pierwszych, a nie do pięciu, jak proponował magistrat. Urzędnicy tłumaczyli, że w szkole ogółem nie może być więcej niż 17 klas i na nic zdały się wyliczenia dyrektora, że po wakacjach jego pięć klas trzecich, pięć klas drugich i sześć oddziałów nowych pierwszaków da w sumie 16.

Wobec problemów z rachunkami przyśpieszone wakacje były jak najbardziej wskazane.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki