Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zatrzymać „Kolejorza”. W sobotę Lech Poznań - ŁKS [zapowiedź meczu]

R. Piotrowski
W sierpniowym pojedynku to Daniel Ramirez zdobył gola, ale górą i tak okazał się Pedro Tiba [Fot. Grzegorz Gałasiński]
W sobotę piłkarze ŁKS zmierzą się przy Bułgarskiej z Lechem. Sympatycy łódzkiego klubu żyją w zgodzie z fanami „Kolejorza”, ale na boisku miejsca na przyjaźń nie będzie, bo oba kluby ligowych punktów łakną na kania dżdżu.

Celem ełkaesiaków jest jak najszybsze opuszczenie strefy spadkowej, natomiast podopieczni trenera Dariusza Żurawia zamierzają doszlusować do ekstraklasowej czołówki. Faworytem będzie rozpędzony dwoma ligowymi zwycięstwami z rzędu Lech i z pewnością zatrzymać tę poznańską lokomotywę łodzianom nie będzie w sobotę łatwo.

Jesienią rozczarowali

Kiedy na początku sierpnia ŁKS doznał w meczu z Lechem pierwszej porażki po powrocie do ekstraklasy, nikt nie miał o to do beniaminka pretensji. Oba zespoły stworzyły ciekawe widowisko, oba udowodniły także, że w piłkarskiej elicie można spróbować wyjść poza utarte schematy i chociaż tamtego dnia pojawiły się już pierwsze symptomy ełkaesiackich bolączek, wydawało się, że piłką nożną „Rycerze Wiosny” i Lechici zdołają się obronić.

I tak by zapewne było, gdyby wraz z zaproponowanym przez trenerów Kazimierza Moskala oraz Dariusza Żurawia stylem szły pod rękę większe indywidualne umiejętności poszczególnych zawodników i krzta ligowego wyrachowania pozwalającego w trudnych momentach zdobywać cenne ligowe punkty.

Lech dysponuje wyższym piłkarskim potencjałem, więc nie wylądował jak ŁKS na szarym końcu ligowej stawki, tym niemniej zakończenie rundy jesiennej w drugiej połowie tabeli w stolicy Wielkopolski przyjęto z rozczarowaniem. Nic jeszcze straconego – mówią w Poznaniu, bo do lidera „Kolejorz” traci dziś zaledwie pięć punktów, choć bilans poznaniaków – siedem zwycięstw, pięć remisów i tyleż porażek mówi o zespole trenera Dariusza Żurawia dużo. Co konkretnie? Poznaniacy mają w tym sezonie problem z ustabilizowaniem formy.

Piłkę rozumieją podobnie

Ełkaesiacy to w tym sezonie nieco gorsza wersja swojego najbliższego rywala. Lech na własnym boisku niemal zawsze wymienia więcej podań od rywala, częściej utrzymuje się przy piłce i oddaje więcej strzałów. Tak właśnie było w sześciu z ośmiu rozegranych przy Bułgarskiej spotkaniach, bo lepszymi liczbami we wspomnianych statystykach mogły się w tym sezonie w Poznaniu pochwalić tylko Jagiellonia Białystok (1:1) i Wisła Kraków, przy czym ta ostatnia i tak przegrała tam aż 0:4.

Ostatnio poznański „futbol na tak” zaczął przynosić efekty, bo Lech wygrał trzy mecze z rzędu (dwa w lidze), zdobył siedem goli i nie stracił żadnego, więc w sobotę będzie zdecydowanym faworytem.
- Po meczu z Legią stwierdziliśmy w sztabie, że większy nacisk musimy położyć na grę obronną. Praca na treningu spowodowała, że wygląda to lepiej. Zawodnicy są bardziej zaangażowani w grę defensywną i obecnie widzą, że to daje efekty. Nasza organizacja w obronie i gra po stracie piłki jest zdecydowanie lepsza niż w środkowej fazie sezonu - stwierdził trener Dariusz Żuraw. - Teraz przyjeżdża do nas zespół, który gra nieźle w piłkę. Spodziewam się otwartego meczu i wielu bramek, ale skoro nasza gra defensywna ostatnio się poprawiła to mam nadzieję, że to tylko my będziemy strzelać – dodał na przedmeczowej konferencji prasowej szkoleniowiec Lecha Poznań.

Tak właśnie gra Lech i jest w tym swoim graniu coraz skuteczniejszy, zwłaszcza gdy Karlo Muhar skupia się na swojej robocie w środku pola i nie próbuje pełnić na boisku kilku ról, a grający ciut wyżej Pedro Tiba zachowuje koncentrację, co pozwala Portugalczykowi na dokładne rozegranie piłki. Z tego powodu łodzianie nie mogą sobie pozwolić na pasywność w środku pola (aż dziewięć z trzynastu tzw. kluczowych podań lechitów dotarło w meczu z Wisłą Płock do celu czyli stworzyło zagrożenie pod bramką „Nafciarzy”).

Ełkaesiacy powinni zwrócić także uwagę na współpracę piłkarzy Lecha na prawej stronie boiska, gdzie João Amaral i Kamil Jóźwiak (ten ostatni jest już gotowy do gry po urazie) schodzą do środka pola, zostawiając miejsce na skrzydle Lubomirowi Satce (a wcześniej dziś kontuzjowanemu Robertowi Gumnemu). Po drugie stronie boiska motorem napędowym większości akcji poznaniaków jest Tymoteusz Puchacz. Prawda, młody pomocnik Lecha wdaje się w wiele niepotrzebnych dryblingów i nierzadko traci piłkę, ale że jest przy tym niezwykle uparty, a do tego gra – jak to się zwykło dziś mawiać – na dużej intensywności, za tę swoją cierpliwość bywa nagradzany golami i asystami, więc Jan Grzesik powinien mieć się na baczności. Z przodu straszą poznaniacy Christianem Gytkjarem i Darko Jevticiem czyli zawodnikami o uznanej już w naszej ekstraklasie marce.

Napastnik znajdzie sposób na bramkarza Lecha?

Lech w trzech ostatnich meczach w lidze nie stracił gola, a Mickey van der Hart jest niepokonany już od 339 minut (plus czyste konto w środowym meczu w Pucharze Polski), lecz nie oznacza to, że poznaniaków nie da się zaskoczyć. Lechici średnio tracą u siebie jednego gola na mecz, rzecz więc w tym, aby okazję na pokonanie holenderskiego golkipera wykorzystać z zimną krwią, o co będą zapewne zabiegać Łukasz Sekulski i Daniel Ramirez. Pierwszy z wymienionych trzy lata temu w barwach Korony Kielce dwukrotnie znalazł sposób na pokonanie golkipera Lecha. Czas powtórzyć ten wyczyn.

- Mamy bardzo ciężką końcówkę roku i nie tylko ze względu na groźnych rywali. Musimy w tych meczach zdobyć dużą liczbę punktów. To priorytet. Liga jest bardzo wyrównania, tutaj każdy z każdym może wygrać. O wyniku często decyduje dyspozycja dnia – twierdzi Łukasz Sekulski, który w sobotę, o ile oczywiście znajdzie uznanie w oczach szkoleniowca beniaminka i będzie zdrowy, spróbuje zdobyć swoją piątą bramkę w tym sezonie ekstraklasy. Na razie na czele listy najskuteczniejszych ełkaesiaków oprócz niego znajdują się Rafał Kujawa i Daniel Ramirez (wszyscy po cztery trafienia na koncie). - Bardzo chcę pomagać drużynie golami, ale najważniejsze, żeby zespół wygrywał. Aspekt artystyczny w Poznaniu jest mniej istotny, bo najważniejszy tam będzie wynik – mówi snajper beniaminka.

Trener Lecha z szacunkiem odnosi się do siły ofensywnej ŁKS, ale i zapewnia, że jego zespół będzie do spotkania dobrze przygotowany. - Zespół Kazimierza Moskala jest mocny w ofensywie. Mają Daniego Ramireza, który jednym niekonwencjonalnym zagraniem może rozmontować każdą obronę. Oglądaliśmy ich kilka meczy i analizowaliśmy grę - stwierdził Dariusz Żuraw, który w sobotę prawdopodobnie nie będzie mógł skorzystać z usług Filipa Marchwińskiego. Na pewno nie zagra Robert Gumny. Poważna kontuzja kolana wyłączyła z gry jednego z najzdolniejszych polskich obrońców na co najmniej pół roku. Zdrowy jest już natomiast Kamil Jóźwiak.

Na zwycięstwo przy Bułgarskiej ełkaesiacy czekają już jedenaście lat. To ostatnie odniesione w 2008 roku zapewniło wówczas łodzianom utrzymanie w ekstraklasie. Ewentualny sukces „Rycerzy Wiosny” w sobotę tak cenny nie będzie, ale z pewnością przybliży beniaminka do realizacji celu. A tym jest znów utrzymanie w piłkarskiej elicie.

Sobotnie spotkanie rozpocznie się o godz. 17.30. Sędziuje Daniel Stefański z Bydgoszczy. Transmisję telewizyjną przeprowadzi Canal Plus Sport i TVP 2.

Przypuszczalny skład ŁKS:
Malarz – Grzesik, Rozwandowicz, Sobociński, Klimczak, Piątek, Wolski, Guima, Pirulo (Pyrdoł), Ramirez, Sekulski (Kujawa).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki